Biurka polskich pisarzy: Joanna Szwechłowicz
Przyczyniła się do rozsławienia w naszym kraju kryminałów retro. W swej twórczości najchętniej powraca do okresu międzywojennego, który wprawdzie nie był łatwym czasem, ale z przyjemnością się go idealizuje.
Z wykształcenia jest polonistką i socjologiem. Zawodowo związana jest z Wydziałem Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zajmuje się badaniem odbioru literatury w internecie. Zadebiutowała na początku 2014 roku powieścią „Tajemnica szkoły dla panien”. Sukces ugruntowała opublikowaną rok później „Ostatnią wolą”. Niedawno do księgarń trafił jej najnowszy kryminał, „Siła wyższa”. Przy okazji premiery tej właśnie książki Joanna Szwechłowicz pokazuje czytelnikom Booklips.pl miejsce, w którym przelewa swoje pomysły na ekran komputera.
Miejsce pracy: Nie mam biurka, bo biurka kojarzą mi się ze szkołą i odrabianiem lekcji, a ten etap życia żegnałam z dużą ulgą. Mam za to stół, który nie jest na tyle wiekowy, by być retro (czy, nie daj Boże, „hipsterski”), ale stary jest jak najbardziej. Oprócz laptopa stoi na nim moja ulubiona lampka. Jest zawsze coś do picia, są pióra i długopisy (używam rzadko, ale lubię jako przedmioty), a także budzik, który wydaje przyjemne odgłosy.
Brak szeroko pojętych „papierów” na biurku nie jest przypadkowy albo związany z tym, że posprzątałam do zdjęcia. Wszystko, co się da, mam w wersji cyfrowej. Zielony czytnik jest moim ulubionym gadżetem ? mam na nim oprócz książek także skany dokumentów i zdjęcia. Zaś część materiałów, które teraz zbieram, trzymam na smartfonie i w chmurze. Polecam aplikację Evernote ? przecudny wynalazek dla osoby robiącej notatki i chcącej mieć je zawsze przy sobie.
Jestem więc dość mocno „digitalna” jak na osobę piszącą retrokryminały. Wiele osób to dziwi, a mnie z kolei dziwi ich zdziwienie. Ale miewam na stole i papierowe książki ? takie, co do których mam pewność, że warto, by zajęły trochę cennej przestrzeni życiowej. Pod czytnikiem jest arcydziewiętnastowieczna Elizabeth Gaskell.
To czarne z boku to moja kotka, Tusia. Prawie zawsze okupuje jakąś część stołu. Czasami śpi, czasami dywersyjnie wchodzi na laptopa (zdjęcie poniżej) lub na moje kolana. Dba, bym sobie nie myślała, że robię coś ważnego. Jest w tym pradawny koci instynkt. Czego się nie robi, to i tak, zdaniem kota, lepiej byłoby zająć się kotem.
Tryb pracy: Lubię pracować rano. Mój mąż z kolei uważa wstawanie o piątej rano za zachowanie trochę niewłaściwe (a nawet aspołeczne), więc w tej materii miewamy spięcia. Jak na osobę mieszkającą w Warszawie, mam oryginalny rytm dobowy: wstawanie bardzo wcześnie, ziewanie w okolicach końcówki „Wiadomości”, kamienny sen o dziesiątej wieczorem. Zdaje się, że na jakiejś dalekiej podlaskiej wsi znalazłabym więcej zrozumienia.
Ale nie pracuję tylko przy stole i tylko w domu. Umiem się skupić w kawiarni, parku, pociągu… właściwie wszędzie. Ostatnio często bywam w bibliotece na Koszykowej, którą sensownie i przyjemnie wyremontowano. Polecam tym, którym BUW kojarzy się z bunkrem lub magazynem Amazona, a Biblioteka Narodowa z kinem moralnego niepokoju. Mnie się kojarzą.
Aktualny projekt: Dwa. Oba w toku. Wymyśliłam sposób, by mojemu głównemu bohaterowi z „Siły wyższej” pozwolić przeprowadzić jeszcze jedno śledztwo i uciec przed II wojną (choć kontrowersyjna to ucieczka). Kończę też innego typu książkę ? historię panny guwernantki, która komplikuje żywot swoim chlebodawcom, odkrywając mroczne tajemnice Grodzieńszczyzny na początku XX wieku. Więcej nie powiem, by nie zapeszać.
Opracowanie: Artur Maszota
fot. Joanna Szwechłowicz dla Booklips.pl
Kategoria: biurka polskich pisarzy