Biurka polskich pisarzy: Andrzej Dziurawiec

26 czerwca 2017


Zawodowo zajmuje się pisaniem scenariuszy do seriali, ale znajduje również czas na działalność stricte literacką. Publikuje wiersze, opowiadania i reportaże, a przede wszystkim powieści. Już w latach 80. popełnił dwa kryminały, które ukazały się w serii „Ewa Wzywa 07”. Do twórczości literackiej powrócił w 2009 roku książką „Późny Gomułka, wczesny Gierek”. W 2013 roku czytelnicy na kartach „Bastarda” poznali policyjny duet: Szubert i Szuman. Teraz bohaterowie o jakże muzycznych nazwiskach powracają w kolejnej powieści zatytułowanej „Festiwal”. Uznaliśmy, że to dobra okazja, aby przyjrzeć się warsztatowi autora. Przed państwem Andrzej Dziurawiec i jego aktualne miejsce pracy.

(kliknij w zdjęcie, aby powiększyć)

Miejsce pracy: Jestem szczęśliwcem, któremu udało się zrealizować młodzieńcze plany. Mieszkam pół na pół. Cieplejszą połowę roku spędzam na podlubelskiej wsi, zimniejszą w Warszawie. Jest lato, więc prezentuję moje wiejskie miejsce pracy. Od czasu, jak z maszyny do pisania przesiadłem się na komputer, papieru nie używam. Każdy projekt to kilka, czasami kilkanaście plików w komputerze. Tak więc na stole tylko komputer i wspomaganie: kawa, papierosy… Jeśli pracuję w nocy, to zdarza się też mocniejszy środek wspomagający… Poza tym nic. Jestem mentalnym bałaganiarzem, więc wokół siebie muszę mieć porządek.

Tryb pracy: Swój tryb pracy opisałem kiedyś w krótkim felietoniku. Oto on:

„Otwieram maszynę. Poczta, Facebook, sport. Muszę ożywić umysł, więc partia szachów z maszyną. Pierwsza godzina pracy. Otwieram tekst. No przecież nie będę pracował bez muzyki. YouTube. Starannie wybieram muzykę. Nie może być inwazyjna, nie może być gównem. Coś tam znajduję. Wracam do tekstu. Nie podoba mi się to, co wczoraj napisałem. Wstaję. Wyrzucam pety, wietrzę pokój. Są nowe wiadomości? Nie ma. Tekst. Piszę jedno zdanie. Skreślam to zdanie. Druga godzina pracy. Muzyka jednak nie ta. Zmieniam. Piszę dwa zdania, jedno zostaje. Zasłużyłem na whisky. Szklaneczka, lód, whisky. To zdanie, które zostało, jednak nie zostaje. Co w sporcie? Co na fb? Nic. Kot demonstruje samotność. Pieszczę bydlaka. Poczucie obowiązku. Tekst. O czym to ja miałem…? Kilka zdań. Bez sensu. Wyrzucam. Szlifuję wczorajsze. Da się czytać. W sporcie na pewno nic nowego? Tekst. Po jasną cholerę to piszę?! Trzecia godzina pracy. Whisky. Co jest? Wszyscy posnęli na fb?! Zapomniałem, jaka jest stolica Malediwów. Wikipedia. Hannah Arendt. Miała romans z Heideggerem. Ciekawe. Tekst. Muszę spojrzeć na to świeżym okiem. Jutro. Powstrzymuję się od trzeciej szklaneczki. Jestem z siebie dumny. Cztery godziny pracy! Spać”.

Pozostaje pytanie: jak przy takim ?trybie pracy? udaje mi się cokolwiek napisać?! Otóż na szczęście jestem żonaty. Moja małżonka bezlitośnie, niczym nadzorca niewolników, goni mnie do roboty, nie wahając się przed stosowaniem środków przymusu bezpośredniego. Tak naprawdę to tylko dzięki niej moje książki wyszły z fazy projektów, trafiły do czytelników.

Aktualny projekt: Czytelnicy najczęściej nie zdają sobie sprawy, że pisanie książek to działalność hobbystyczna. Prawdziwych pieniędzy z tego nie ma. Dlatego w przerwach między powieściami piszę scenariusze seriali telewizyjnych. No cóż, żyć z czegoś trzeba.

Z rzeczy ważnych: powstała szansa na ożywienie mojego „Późnego Gomułki wczesnego Gierka”, wydanego 8 lat temu cyklu opowiadań układających się w bildungsroman mojej generacji. Muszę rzecz przeredagować, dopisać kilka opowiadań. To absolutnie priorytetowy projekt.

Poza tym zacząłem pracę nad trzecią częścią rozpoczętej „Bastardem” trylogii kryminalnej. Tytuł już jest – „Płonące ambony”. To ostatnią część cyklu, więc będę mógł wreszcie zamordować głównego bohatera…

Opracowanie: Artur Maszota
fot. Andrzej Dziurawiec dla Booklips.pl

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy