Usłyszeć Schulza. Uniwersum autora „Sklepów cynamonowych” niczym partytura
„Sklepy cynamonowe”: czytał je każdy, uczył się o nich każdy, rozprawki maturalne z nimi w roli głównej pisał każdy. Czy można jednak zmienić perspektywę i odkryć w prozie Brunona Schulza coś nowego? Czy możemy ją chwycić do ręki, tak jak muzyk nonszalancko bierze nuty, i spojrzeć niczym na partyturę, skrywającą przeplatające się lejtmotywy, rytmiczność i jedyne w swoim rodzaju brzmienie? Czy możemy usłyszeć Schulza?
Mp3
Jest taki instrument, który towarzyszy nam nieustannie. Dostraja się sam do przeżywanych emocji, zdradza stan zdrowia, przekazuje smutek i radość, niepewność i stanowczość, niepokój i ulgę. Nie musimy brać specjalnych lekcji, by opanować grę na nim. Zaczynamy ćwiczyć wraz z pierwszym wydechem, wydobywając z krtani naszą własną muzykę – niepowtarzalny, niczym linie papilarne, głos. I choć tak bardzo ulotny – można go zarejestrować na zawsze. Zatrzasnąć w pliku mp3 i wsłuchiwać się bez końca. Jaki koncert dałby nam Bruno Schulz? Czy usłyszelibyśmy dźwięki czyste czy chrapliwe, wysokie czy niskie, o barwie zimnej czy ciepłej? Czy jego głos płynąłby gładko, przynosząc ukojenie, czy drażnił nagłymi przeskokami i pauzami? Co pomyślelibyśmy o jego właścicielu? Nikt, kto nie znał autora „Sklepów cynamonowych” osobiście, nie odpowie na te pytania. Bo choć wiadomo, że bywał on w Polskim Radiu, a nawet najprawdopodobniej odczytywał w eterze jedno ze swoich opowiadań, to do dziś takie nagranie nie zostało odnalezione. Pozostaje wierzyć świadkom, których opowieści są jednak bardzo subiektywne. Chociażby Andrzej Chciuk i Marian Jachimowicz. Oj, nie należeli oni do fanów głosu pisarza. Wytykali mu „żydłaczenie”, czyli mówienie z nieco dziwaczną intonacją oraz niepłynność. Na dokładkę dorzucali wadę wymowy – nieprawidłową realizację głoski „r”. Natomiast były uczeń i przyjaciel Schulza wspominał z nostalgią: „…słyszę, jak mówi głosem subtelnym i przytłumionym, pięknie i sugestywnie, wolno i starannie dobierając słowa”. W tej kwestii pozostaje nam więc tylko rozłożyć ręce i zdać się na własną wyobraźnię.
Soundscape
Nie jesteśmy jednak zupełnie bezradni. Nie mamy co prawda nagrań, ale dysponujemy równie silnym orężem: twórczością. W czymże bardziej miałaby się przejawiać muzyka Schulza, jeśli nie w jego pisarstwie. Już pierwsi recenzenci „Sklepów…” dostrzegali to powinowactwo sztuk, porównując jego dzieło chociażby do „symfonii dzieciństwa”. Stanisław Ignacy Witkiewicz natomiast nazwał owo połączenie obrazowości i dźwiękowości – nową formą. Z kolei jeden z badaczy, Krzysztof Miklaszewski, dokonał odmiennego zapisu prozy Schulza, uzyskując w ten sposób naprzemienny wiersz wolny i toniczny. Sama gra paralelizmami składniowymi i elementami brzmieniowymi języka – to jeszcze nie wszystko. Wiele wskazuje również na to, że Bruno Schulz przyjaźniłby się dziś z Marcinem Dymiterem, a przynajmniej – byłby jego wiernym słuchaczem. Pisarz skrupulatnie bowiem zapisywał w „Sklepach…” dźwięki, które otaczają narratora: od odgłosu dorożek i koni przez instrumenty muzyczne (np. fortepian) po odgłosy natury. Audiosfera z jednej strony, obok plastyczności opisów, dostarcza niemalże wrażeń słuchowych, zapewniając czytelnikowi polisensualne doświadczenie; z drugiej – dźwięki i odgłosy korespondują z emocjami, kreując atmosferę opowiadań.
Czy Schulz świadomie inspirował się muzyką? Paradoksalnie jego przyjaciel i skrzypek Emil Górski twierdził, że pisarz nie posiadał tego rodzaju wrażliwości. A jednak, bez wątpienia miał sposoby umuzycznienia prozy w swoim pisarskim warsztacie. Jan Gondowicz typuje, czego autor „Sklepów…” mógł słuchać (i co z związku z tym mogło pośrednio wpłynąć na jego prozę). Bukmachersko obstawia: „Walca Zendy” Franka Witmarka, a także utwory Franza Lehára oraz operetki Gilberta i Sullivana. Wysnuwa również ciekawą interpretację korzeni opisów kosmosu u Schulza. Widzi analogię do pewnego instrumentu: polifonu, który odtwarzał muzykę z odpowiednio podziurawionych płyt – przypominających rozgwieżdżone niebo.
Nie bez znaczenia są też zapewne towarzyskie kontakty pisarza, u którego – jak to u najznamienitszych artystów bywa – życie nieustannie przeplatało się z procesem twórczym. I tak najprawdopodobniej wspomniany przyjaciel – Emil Górski, stał się prototypem skrzypka z „Ojczyzny”. Maria Budratzka natomiast – ciesząca się sławą śpiewaczka operowa – dała impuls do napisania, niestety niezachowanego, opowiadania o ciężarnej primadonnie.
Balet to czy opera
Uważni czytelnicy o czułym uchu wykorzystują ową muzyczność prozy Schulza. Jak dotąd powstały dwie opery na jej podstawie: Juliusza Łuciuka „Demiurgos” oraz Zbigniewa Rudzińskiego „Manekiny”, a w 2007 roku miała miejsce premiera spektaklu „Pieśni według Shulza” w Teatrze na Plaży w Sopocie. Pojawiają się też pojedyncze utwory, jak na przykład piosenki i kompozycje instrumentalne, chociażby: „Unupdate Museum (In Memory of Bruno Schulz)” zespołu Neolithic czy „Street of Crocodailes” Lisy Lim. Z kolei The Cracow Klezmer Band wraz z Johnem Zornem nagrali płytę „Sanatorium under the sign of the Hourglass. A tribute to Bruno Schulz”. Ich twórcy potrafią usłyszeć Schulza: w jego prozie, ale także i tragicznej biografii.
Istnieje jeszcze jedna, niewspomniana dotąd piosenka. Nie słucha się jej w tych tygodniach łatwo. Opowiada o ostatnim okresie Schulza, w tym o 19 listopada 1942 roku – czarnym, wojennym, okrutnym czwartku w Drohobyczu, podczas którego gestapowcy urządzili polowanie na Żydów.
Gdy piszę ten tekst, miasto znajduje się na terenie dzisiejszej, ogarniętej wojną, Ukrainy. Osiemdziesiąt lat temu Bruno Schulz szedł drohobycką ulicą, by odebrać chleb. Zauważył go jednak Karl Gunter, strzelił do pisarza i… trafiony kulą, „jak w balecie najpiękniejszym na świecie tańczył Schulz”. Tymczasem za kilka godzin pisarz miał opuścić getto i uciec do Warszawy. Nie zdążył. W pokoju zapewne została spakowana walizka. Co do niej włożył? Rękopisy, bieliznę na zmianę, kenkartę? Dziś, „jak Bruno Schulz, w drodze być, z walizką żyć”, musi wielu naszych Sąsiadów zza wschodniej granicy. Co do niej włożyli? (Powtarzalność jest cechą kompozycji muzycznej) Jak spakować całe życie do jednej walizki? (Niestety też – historii) Weź walizkę… „jak Bruno Schulz za tamtych lat…”.
Natalia Hennig
Artykuł powstał głównie na podstawie badań Aleksandry Skrzypczyk. Korzystałam z następujących źródeł:
Aleksandra Skrzypczyk „Bruno Schulz i muzyka. Exordium”, w: „Przestrzenie Teorii” 34:75-98,
Aleksandra Skrzypczyk „Głos Schulza”, w: „Schulz/Forum” 15:224-230,
Aleksandra Skrzypczyk „Schulz w operze”, w: „Shulz/Forum” 2017,
Aleksandra Skrzypczyk „Przecięcia biografii. Muzyczne spotkania Schulza”, w: „Zagadnienia Rodzajów Literackich”, LXIV, z. 2,
Aleksandra Skrzypczyk „Nieznane ilustracje Brunona Schulza do zeszytów z nutami” w: „Schulz/Forum” 12:165-171.
Cytaty w ostatnim akapicie pochodzą z utworu „O śmierci Brunona Schulza” (sł., muz, J. Kleyff) w wykonaniu kabaretu Salon Niezależnych.
Kategoria: artykuły