Na śmierć, która się lęgnie we mnie. O Krzysztofie Kamilu Baczyńskim

22 sierpnia 2024

Trudno znaleźć twórcę, który lepiej wpisywałby się w polską tradycję martyrologiczną niż Krzysztof Kamil Baczyński. Zginął młodo – na ołtarzu mitu złożył swoje dwudziestotrzyletnie życie. Wcześniej jednak wzbogacił narodowy kanon literatury o poezję, która przez kontekst swego powstania, zawarty w niej ładunek emocjonalny i sprawność formalną autora, do dziś czytana jest wnikliwie, na różne sposoby, często nawet z czcią. W Świecie Książki ukazały się niedawno reprinty dwóch tomików własnoręcznie wykonanych przez autora oraz wybór wierszy.

Urodził się w 1921 roku, a więc pełnoletniość osiągnął w roku katastrofy wrześniowej. Był współtwórcą legendy generacyjnej pokolenia „Kolumbów”. Pierwsze półtorej dekady życia spędził na warszawskim Śródmieściu, w roku 1936 przeniósł się na Mokotów. W Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego poznał Tadeusza Zawadzkiego, Jana Bytnara, Tadeusza Krzyżewicza i Aleksego Dawidowskiego – „Zośkę”, „Rudego”, „Tadzia” i „Alka” z „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Trzy miesiące przed wybuchem II wojny światowej zdał maturę. W latach 1942-1943 studiował polonistykę, choć przed wojną marzył o ASP.

Debiutował w roku 1938 w „Strzałach” wierszem „Wypadek przy pracy”. Podczas okupacji publikował pod pseudonimem Jan Bugaj w konspiracyjnych antologiach i periodykach. Pisywał ponadto do socjalistycznych pism. Prawdopodobnie zachowały się wszystkie jego utwory liryczne i prozatorskie tworzące pokaźny zbiór pięciuset wierszy, kilkunastu poematów i około dwudziestu opowiadań. Kilku pokoleniom czytelników znany jest m.in. z takich utworów, jak „Elegia o… [chłopcu polskim]”, „[Niebo złote ci otworzę…]”, „Serce jak obłok”, „Spojrzenie”, „Pragnienia”, „Ten czas”, „Pieśń o szczęściu” czy „Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę”. Przetrwało też około dwudziestu ręcznie wykonanych przez twórcę tomików-albumów, zapisanych drobnym, równym pismem i zdobionych autorskimi grafikami. Obdarowywał tymi egzemplarzami swoich bliskich. To właśnie dwa z nich stanowią podstawę dla wydań Świata Książki.

Wojna jest kluczowym elementem legendy biograficznej Baczyńskiego. Choć żołnierzem był marnym. W roku 1943 słabowity wrażliwiec, a do tego astmatyk, dołączył do słynnego batalionu AK „Zośka”. W 1944, w maju, awansowano go na stopień starszego strzelca podchorążego rezerwy piechoty. Brał udział w akcjach zbrojnych przeciwko Niemcom. W lipcu przeszedł do harcerskiego batalionu „Parasol”. Godzina „W” zaskoczyła go w okolicach Placu Teatralnego w Śródmieściu.

Zginął w dzień czterdziestych urodzin swojej pierwszej literackiej fascynacji, Witolda Gombrowicza – 4 sierpnia 1944 roku, wkrótce po godzinie 16:00, w narożnym pokoju na pierwszym piętrze Pałacu Blanka na rogu Placu Teatralnego i Daniłowiczowskiej (obecnie Nowy Przejazd). Baczyński wraz z innymi oddelegowany został tam do wspierania ogniem plutonu Tadeusza Paszkiewicza „Radwana”. On sam poległ dwa dni przed poetą, w pierwszym szturmie na budynek.

W biografii „Miłość i śmierć Kamila Baczyńskiego” Wiesława Budzyńskiego możemy natknąć się na relację Andrzeja Domaszewicza „Szczapy”, jedynego świadka śmiertelnego ranienia poety. Powstaniec opisywał, że Baczyński otrzymał postrzał tuż nad lewym okiem i pocisk odłupał część kości czołowej. Choć żołnierz widział pulsujący mózg, przekonywał, że twarz pisarza nie została uszkodzona, co utrudniałoby lub uniemożliwiało jego identyfikację. Baczyński zmarł niedługo po przybyciu sanitariuszek. Koledzy z oddziału pochowali go kilka godzin później na podwórku pałacu. Żona, Barbara, przeżyła ukochanego o niecały miesiąc. Podobnie jak on zmarła na skutek obrażeń głowy, również w okolicach Teatru Wielkiego. Była w ciąży. Oboje spoczywają obecnie na Powązkach.

Co sprawiło, że Baczyński wywarł tak znaczący wpływ na polską kulturę i wyobraźnię narodową? Osobność twórczości Krzysztofa Kamila zauważał i chwalił (jeszcze za jego życia) słynny krytyk Kazimierz Wyka, któremu przypisuje się olbrzymie zasługi w przywróceniu Baczyńskiego czytelnikom. Uważał, że inaczej niż wielu mu współczesnych poetów nie miotał się między tradycjonalizmem „Skamandra” a nowatorstwem awangardy. Baczyńskiemu nie udzielał się profetyczny, jak się okazało, katastrofizm w uprawianej przez innych formie. W jego przypadku z katastrofizmu dwudziestolecia wyłoniło się „męskie zrozumienie historii, jej przebiegów i praw”. Zdaniem Wyki pisarz wbrew pozorom był optymistą, znajdował się już „po stronie nadziei”. Jako jego poetyckich patronów wymienia Słowackiego, Norwida, Czechowicza i Miłosza. Zwłaszcza tego pierwszego. Unikatowy był jego zdaniem emanujący z wierszy Baczyńskiego intelektualizm, który uwidaczniał się w obrazowości (wizyjności) liryki oraz biegłości w posługiwaniu się skrótami myślowymi. Wyjątkowa była również poety „zdolność łączenia w jedno elementu abstrakcyjno-intelektualnego z elementem wizualno-fantazyjnym”. Wyka twierdził, że o okrutnej rzeczywistości Baczyński pisał jak nikt inny – bez skargi, za to z myślą o ostatecznym zwycięstwie.

Ważnym tematem jego twórczości okazuje się wspomniana już wielka historia, którą usiłował odpatetycznić, dostrzegając w niej zwłaszcza wspólnotę ludzkich cierpień. Wspólnotę, w której razem z rówieśnikami uczestniczył. Dodałbym, że wielokrotnie podkreślał również zbiorową krzywdę wyrządzaną naturze (wiersz „Wróble”). W poezję Baczyńskiego wpisany jest egzystencjalizm o podłożu chrześcijańskim, choć to, jaka jest rola religii w twórczości poety, pozostaje sporne. Iwaszkiewicz twierdził, że Baczyński „wszedł do naszej literatury przez zakrystię”, choć oczywiście mistycyzm poety, w którym motywy mitologiczne ścierają się katolicyzmem, wymyka się upraszczającym ujęciom. Zdaniem badaczki Justyny Baran „poezja Baczyńskiego jest niezwykłym połączeniem różnych od siebie elementów. Widać w niej życie pełne i długie, ale skrócone – wielość treści w krótkiej z konieczności formie wymaga kondensacji. W efekcie – przytłacza niemal ogrom wątków, tematów, obrazów, symboli, nastrojów i nawiązań”.

Baczyński był zatem poetą niezwykle zdolnym i rozpisanym, ale być może nie znaliby go wszyscy od szkoły średniej wzwyż, gdyby nie jego powstańcza – dla jednych chwalebna, dla innych bezsensowna – śmierć. Historyk Stanisław Pigoń, dowiedziawszy się o wstąpieniu Baczyńskiego do konspiracji, miał powiedzieć, że „należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów”. Należy pamiętać, że w powstaniu warszawskim zmarł jeszcze jeden doskonale rokujący polski poeta, Tadeusz Gajcy – uduszony gruzem kamienicy wysadzonej 16 sierpnia 1944 roku (podobnie jak jego przyjaciel, i również poeta, Zdzisław Stroiński). Czy zatem Baczyński mógł uniknąć kuli?

„Za Baczyńskim stała waleczna tradycja rodzinna. Krzysztof Kamil Baczyński, syn legionisty, wnuk powstańca styczniowego, sprzeniewierzyłby się tej tradycji, gdyby uchylił się od walki, ale przede wszystkim przekreśliłby sens swej poezji i obniżyłby siebie jako poetę” – pisał Wiesław Budzyński. Jak zaznaczał, Baczyńskiego cechował szczególny stosunek do kwestii i wiarygodności poezji – uważał, że kluczowe znaczenie ma Wybór (taki tytuł nosił też jego poemat-manifest), a za wyborem musiał podążać czyn. Baczyński podjął decyzję w pełni świadomy wszelkich konsekwencji, a dokonany wybór dał mu wieczny „street credit”. Gdy tylko jego matka Stefania przeniosła się z kamienicy przy Hołówki 3 do Anina, Krzysztof Kamil dołączył do zbrojnego podziemia. Najsłynniejszy Polak, który zginął w powstaniu – jak nazwał go Budzyński – napisał aż pięćdziesiąt wierszy mobilizujących do walki, co stanowi jakieś dziesięć procent całej jego twórczości. Ze względu na wartości, które można wyczytać z jego poezji, a nawet zarzut prosanacyjności, Baczyński był po wojnie „aresztowany” przez bezpiekę. Początek procesu jego rehabilitacji i oszałamiającej poczytności datuje się na lata 60. W roku 1965 jego wiersze wyśpiewała w Sopocie Ewa Demarczyk. A jak to potoczyło się dalej? Po twórczość poety sięgali Lao Che, Mela Koteluk, Czesław Mozil, Sanah czy raperzy Tadek i Gospel. No i oczywiście slamerzy, co możemy zobaczyć w filmie „Baczyński” Kordiana Piwowarskiego z 2013 roku.

Baczyński w swoich ostatnich, burzliwych latach przygotowywał się do śmierci, wielokrotnie ją antycypując – m.in. w „Spojrzeniu” czy „Elegii o…[chłopcu polskim]”. Wiecznie żywe są za to gdybania, jakim byłby Baczyński poetą, gdyby nie niemiecki snajper w Teatrze Wielkim. Tego nigdy się nie dowiemy. Nie oznacza to jednak, że musimy patrzeć nań jak na nieoszlifowany diament – literaturoznawca Jan Błoński przekonywał do tego, by myśleć o nim jako o poecie spełnionym, który zrobił wszystko, co mógł – do ostatniej myśli, ostatniego wiersza. Na twórcę, który w jakiś ponadracjonalny sposób dopełnił swoją biografię przewidywaną od dawna. Pod względem artystycznym Baczyński to efemeryczne zjawisko, które w krótkim czasie swojego trwania zdążyło ukazać się w całej złożoności i jaskrawości.

Jacek Adamiec


Tematy: , , , ,

Kategoria: artykuły