Literackie oblicze Titanica

24 kwietnia 2012


Sto lat temu, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku doszło do jednej z największych katastrof morskich XX wieku ? brytyjski transatlantyk RMS Titanic zderzył się z nadpływającą od strony Grenlandii górą lodową a następnie zatonął, pociągając za sobą na dno oceanu ponad 1500 ofiar. Co ciekawe, historia feralnego rejsu obok wielu innych posiada również pewne wątki literackie, o których mówi się bardzo rzadko, gdyż są zaledwie tłem pamiętnych wydarzeń, ale mogą stanowić interesujące odbicie kulturalnych rytuałów epoki.

Książki na Titanicu

W czasach gdy Titanic wyruszał w kilkudniową podróż z Anglii do Nowego Jorku, lektura książek była dość powszechną formą rozrywki. I chociaż nowoczesny statek zapewniał mnogość wszelakich atrakcji ? pierwszy w historii basen kąpielowy, łaźnie tureckie, sala gimnastyczna, sale balowe ? to jednak znaczące miejsce zajmowały na nim również dwie biblioteki.

Pasażerowie pierwszej klasy mogli do woli korzystać z bogato wyposażonego regału, znajdującego się na końcu urządzonego w stylu Ludwika XV salonu. Jeżeli komuś przeszkadzał gwar trywialnych pogaduszek towarzystwa, mógł zabrać książkę i udać się do przylegającego obok pokoju, służącego jedynie do czytania i pisania. Położona dwa pokłady niżej biblioteka dla pasażerów drugiej klasy również przedstawiała się imponująco. Duże pomieszczenie (ponad 180 metrów kwadratowych) zdobiły mahoniowe meble, wykonane w stylu kolonialnym. Na jednej ze ścian, za szkłem, tkwiły w rzędach półki wypełnione książkami.

Trudno dzisiaj ustalić, co na pokładzie statku czytali pasażerowie Titanica. Wiadomo jedynie, że biblioteki były dobrze zaopatrzone, a książki i czasopisma dostarczył londyński „The Times Book Club”. Najwięcej światła na obyczaje literackie podróżnych rzucają nazwiska dwóch pasażerów – 35-letniego Spencera Victora Silverthorne’a i o rok młodszego Lawrence’a Beesley’a.

Pan Silverthorne, posiadacz biletu pierwszej klasy był Amerykaninem, który wracał do rodzinnego kraju z owocnych zakupów, jakie poczynił w Europie dla domu towarowego Nugent w St. Louis. Po szczęśliwym ocaleniu wyznał, że w momencie kolizji siedział w palarni i czytał ?Wirgińczyka? Owena Wistera. Ta wydana w 1902 roku a rozgrywająca się na Dzikim Zachodzie powieść była pierwszym prawdziwym westernem (w odróżnieniu od taniej literatury wagonowej), który utorował drogę wielu innym klasykom gatunku. Opowiada o życiu tytułowego Wirgińczyka, nieustraszonego kowboja, na ranczu Shiloh w Wyoming. Wznawiana wielokrotnie również w Polsce powieść obfituje w akcję i przemoc, pojawiają się nienawiść i zemsta, miłość i przyjaźń, czyli wszystkie najważniejsze wyznaczniki dobrego westernu.

Lawrence’a Beesley’a, pasażera drugiej klasy, należałoby wybrać na patrona wszystkich maniaków książkowych. Ten angielski nauczyciel w chwili zderzenia siedział w swojej kabinie i ? podobnie jak Spencer Silverthorne ? raczył się przyjemną lekturą. Odnotował jedynie niewielkie turbulencje silników, ale dla pewności postanowił sprawdzić, co się dzieje. Z racji tego, że przechodzący obok pokoju steward ?kompetentnie? wyjaśnił, że nic się nie stało, Beesley postanowił wyjść na pokład A. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, jak załadowywano i spuszczano na wodę łodzie ratunkowe. Zapalony czytelnik, Lawrence Beesley, wpierw wrócił do swojej kabiny, gdzie przezornie założył na siebie marynarkę typu Norfolk, poupychał w jej kieszeniach kilka książek i dopiero wtedy ruszył z powrotem na pokład. Zamiłowanie do literatury u Beesley?a dało o sobie znać również później ? po odratowaniu napisał udaną ponoć książkę ?The Loss of the SS Titanic?, opisującą jego doświadczenia związane z katastrofą.

Klub książki „Nasza Koteria”

Na pokładzie transatlantyku zawiązało się także pewne nieformalne towarzystwo, posiadające znamiona klubu literackiego, nazywanego później we wspomnieniach pułkownika Archibalda Gracie IV pieszczotliwie „Naszą Koterią”.

W skład grupy wchodziło siedem osób, pasażerów pierwszej klasy, z czego tylko dwie ? pułkownik Gracie oraz bogata rozwódka Helen Candee ? mogły poszczycić się opublikowanymi utworami. Członkowie „Naszej Koterii” spotykali się co wieczór w jednej z kawiarni Titanica i prowadzili ożywione dyskusje na temat popularnych dzieł literackich, ale również własnej twórczości. Plotka głosi, że pułkownik Gracie nieustępliwie starał się przekonać wszystkich, aby koniecznie przeczytali jego książkę.

Ten 54-letni wąsaty historyk-amator, syn weterana wojny secesyjnej spędził siedem lat pisząc rozprawę pod tytułem „The Truth About Chickamauga” (z ang. „Prawda o Chickamauga”), traktującą o jednej z najbardziej śmiertelnych bitew, w której brał udział jego ojciec. Po publikacji książki w 1912 roku zdecydował, że w ramach zasłużonej nagrody należy mu się święty spokój, toteż zostawił żonę i córkę w domu, a następnie udał się w podróż do Europy. Wojaże Archibald zakończył w Southampton, wsiadając na pokład Titanica. Podczas swoich wcześniejszych podróży lubił zażywać ruchu w znajdujących się na statkach salach gimnastycznych. Tym razem, dla odmiany, spędzał czas na intelektualnych oraz interpersonalnych rozrywkach. Czytał książki znajdujące się w bibliotece statku, wiele godzin przegadał z panem Isidorem Strausem, któremu oczywiście pożyczył egzemplarz swojej książki. Stałym punktem codziennego rozkładu zajęć były jednak spotkania z „Naszą Koterią”.

Helen Candee jako jedyna kobieta w grupie, na dokładkę uderzająco piękna wykładowczymi sztuk wyzwolonych, autorka tak intrygująco zatytułowanych pozycji jak ?Oklahomski romans? czy „Jak kobiety mogą zarobić na życie”, zawładnęła sercami swych towarzyszy, szczególnie dwójki z nich – Edwarda Austina Kenta i Hugh Woolnera.

Pamiętnego 14 kwietnia pułkownik nie wytrzymał i oddał się sportowym zajęciom. Skończył również czytać opowieść Mary Johnston zatytułowaną „Old Dominion”, spotkał się z panem i panią Straus, od których odebrał swoją książkę. Wieczorem wraz z dwoma członkami ?Naszej Koterii? pił kawę i słuchał muzyki w palmiarni. Trzy godziny po zaśnięciu obudził go mocny wstrząs.

Gdy ?Titanic? zderzył się z górą lodową, panowie Kent i Woolner byli jednomyślni – rzucili się, aby odnaleźć Helen. Woolner natrafił na kobietę pierwszy i poprowadził ją po schodach na górę, gdzie wpadli niespodziewanie na Kenta. Obawiając się o życie mężczyzny, Helen przekazała mu cenną kameę z wizerunkiem matki i wymogła obietnicę, aby zwrócił pamiątkę po tym, jak uratują się z tonącego statku. Kamea rzeczywiście wróciła do Helen, wydobyta z kieszeni kamizelki Kenta, gdy jego ciało wyłowiła z wody załoga statku MacKay Bennett.

Z siedmioosobowej nieformalnej grupy miłośników literatury i dobrego towarzystwa przeżyła tylko czwórka: Helen Candee, Hugh Woolner, Pułkownik Gracie oraz młody Szwed Mauritz Björnström-Steffansson.
Pułkownik Gracie, który bohatersko pomógł wielu kobietom i dzieciom przedostać się do szalup, sam ledwo uszedł z życiem, niemal ulegając w nocy hipotermii. Po powrocie do domu natychmiast zajął się pracą nad książką, opisującą przeżycia na ?Titanicu?. Jeszcze przed końcem 1912 roku, w trakcie korekty rękopisu, zmarł na skutek komplikacji zdrowotnych po katastrofie. Jego książka na temat Titanica jest klasyczną pozycją, wznawianą do dnia dzisiejszego.

Również Helen Candee po zejściu na ląd spisała dość szczegółową, poetycką relację z zatonięcia statku dla magazynu ?Collier’s Weekly?. Nie był to jednak koniec jej literackich dokonań. Podczas I wojny światowej miała możliwość pracować jako pielęgniarka pod patronatem włoskiego Czerwonego Krzyża, dzięki czemu w Mediolanie jednym z jej pacjentów był młodziutki Ernest Hemingway. Po wojnie Helen sporo podróżowała, czego efektem były dwie jej najbardziej znane książki ? ?Angkor the Magnificent? i ?New Journeys in Old Asia?. Zbliżając się do 80-tki wciąż jeździła za granicę i pisała artykuły dla ?National Geograpic?.

Prozaicy na Titanicu

Na pokładzie Titanica nie zabrakło również twórców literatury popularnej. Dla amerykańskiego dziennikarza i autora powieści detektywistycznych, Jacquesa Futrelle?a, obecność na transatlantyku to skutek ?oszczędnego? trybu życia, prowadzonego nieco na przekór wielowiekowym literackim tradycjom. Dzień wcześniej w Londynie pisarz świętował z przyjaciółmi swoje 37 urodziny. I chociaż impreza skończyła się dopiero o 3 nad ranem, nie potrzebował ?odpoczynku?, żeby zregenerować siły. Jak wspominała później jego żona, która towarzyszyła w europejskiej podróży – Futrelle nigdy nie pił zbyt dużo alkoholu, a szkoda, bo być może wtedy zaspałby na statek. Tymczasem rześki i niezamroczony pisarz obył się bez snu, spakował swoje rzeczy, po czym para udała się do Southampton, skąd zaczynał się rejs.

Po zderzeniu z górą lodową Jacques umieścił swoją żonę w jednej z łodzi ratunkowych, sam zaś ? pomimo próśb i gróźb – odmówił skorzystania z szalupy, twierdząc, że spokojnie zabierze się następną. Kiedy żona odpływała, stał na burcie mostka i palił papierosa razem z najbogatszym pasażerem Titanica, pułkownikiem Johnem Jacobem Astorem IV. Obu panów połączył nie tylko zdumiewający wobec rozgrywającego się wokół dramatu spokój (do pewnego momentu pułkownik Astor uważał nawet, że na statku będzie bezpieczniejszy niż w łodzi) ale i? literackie ciągoty. Okazało się, że towarzysz Futrelle?a w młodości popełnił powieść science-fiction zatytułowaną ?A Journey in Other Worlds? (z ang. ?Podróż w inne światy?, co można jednak przetłumaczyć złowieszczo jako ?Podróż w zaświaty?). Rozgrywająca się w 2000 roku historia spekulowała na temat tak zdumiewających nowinek technologicznych jak globalna sieć telefoniczna, korzystanie z energii słonecznej, podróże samolotem a także wyprawy kosmiczne na planety Saturn i Jowisz. Trudno powiedzieć, ile czasu obaj panowie spędzili na przysłowiowym dymku, ale zanim statek znikł pół godziny później pod powierzchnią wód, Johna Astora widziano jeszcze z innym intrygującym literatem – Williamem Thomasem Steadem.

Stead, kontrowersyjny angielski dziennikarz wyczulony na problemy społeczne, w ostatnich latach swego życia dał się poznać głównie jako twórca opowiadań s-f zahaczających niejednokrotnie o spirytualizm. Ponoć często powtarzał, że umrze albo na skutek linczu, albo utonięcia, co w kontekście późniejszych wydarzeń okazało się upiornie wymowne. Obawy Steada uwidaczniały się również w jego twórczości. W marcu 1886 roku opublikował paradokumentalne opowiadanie ?How the Mail Steamer Went Down in Mid-Atlantic, by a Survivor? (z ang. ?Jak parowiec poszedł na dno u wybrzeża Atlantyku, opowiedziane przez ocalałego?), mówiące o zderzeniu dwóch statków, w skutek którego zginęło wiele ofiar, gdyż ? podobnie jak to miało później mieć miejsce na ?Titanicu? ? zabrakło łodzi ratunkowych. Po sześciu latach Stead powrócił do kolizji morskich w opowiadaniu ?From the Old World to the New? (z ang. ?Ze starego świata do nowego?), historii parowca Majestic ratującego rozbitków ze statku po? zderzeniu z górą lodową.

Według zeznań jednego ze świadków, milioner John Astor wraz z W. T. Steadem próbowali opuścić tonącego kolosa na prowizorycznej tratwie. Przypuszcza się, że obydwaj zginęli kilka chwil później, przygniecieni przez masy stali, gdy pierwszy komin statku runął do wody. Około godziny drugiej w nocy na ?Titanicu? przestał pracować generator prądu. Ciała ostatnich literatów spowiły ciemności.

Prolog

Na początku kwietnia tego roku media doniosły o wydobyciu z dna statku torby pełnej litewskiej prasy. Wśród dokumentów znalazła się niepublikowana wcześniej książeczka, będąca zbiorem starych pieśni litewskich zebranych przez lokalnego księdza i folklorystę Antanasa Juškę. Z uwagi na carski zakaz publikacji książek w alfabecie łacińskim, publikacja przez ponad dwadzieścia lat przechodziła z rąk do rąk, aż trafiła do księdza Juozasa Montvila, który chciał zabrać kopię ze sobą do Stanów Zjednoczonych, gdzie zdobyłby pieniądze na wydrukowanie większej liczby egzemplarzy, a następnie przywiezienie jej z powrotem do kraju. Montvilla wybrał się do Ameryki ?Titanicem? i razem z pozostałymi duchownymi został na pokładzie aż do końca. Torba z manuskryptem przeleżała na głębinach Atlantyku niemal sto lat, zanim nie została wydobyta podczas jednej z ostatnich ekspedycji.

Nie wiadomo, ile jeszcze literackich tajemnic kryje w sobie stary wrak „Titanica”, jednak z uwagi na upływający czas oraz działanie wody morskiej i drobnoustrojów szanse na odkrycie kolejnych maleją. Słynny statek stał się nie tylko grobowcem ponad dwustu ofiar, których do dnia dzisiejszego nie udało się odnaleźć, ale również cmentarzyskiem zapomnianych książek. Być może resztki wielu z nich leżą wciąż w pokrytych mułem, zbutwiałych wnętrzach bibliotek i zakamarkach kajut. Tylko czy ktoś się nimi zainteresuje?

Artur Maszota

Tematy: , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Kategoria: artykuły