Cormac McCarthy – piewca apokalipsy i pierwotnego zła

29 stycznia 2015

mccarthy-artykul

„Wyszedł w szarość i stał i przez krótką chwilę widział wówczas absolutną prawdę o świecie.
Zimne, nieubłagane obroty Ziemi bez przyszłości.
Ciemność nieprzejednana. Gon ślepych psów słońca.
Miażdżąca czarna próżnia wszechświata”.

„Droga”

Życie i twórczość Charlesa „Cormaca” McCarthy’ego to jeden niekończący się paradoks. Choć jego debiutancka książka („Strażnik sadu”) ukazała się drukiem w 1965 roku, światowy rozgłos zdobył dopiero w ostatnim dziesięcioleciu, głównie za sprawą udanych ekranizacji jego dwóch powieści („Droga” oraz „To nie jest kraj dla starych ludzi”). Przez lata skutecznie unikał szumu medialnego, rezygnował z łatwego zarobku i wystąpień publicznych na uniwersytetach – żył dość ubogo, choć sam uznawał się za wielkiego szczęściarza. Dopiero w 2007 roku zgodził się na pierwszy wywiad przed kamerami, odpowiadając na wielokrotne prośby ikony telewizji, Oprah Winfrey. Choć pisarstwem zajmuje się prawie pół wieku, w okresie tym napisał jedynie dziesięć książek, kilkanaście opowiadań i kilka sztuk teatralnych (w tym wyprodukowaną przez HBO „The Sunset Limited” z Samuelem L. Jacksonem i Tommy Lee Jonesem). Mimo to jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych pisarzy – stawiany w jednym rzędzie z takimi tuzami amerykańskiej literatury, jak: William Faulkner, Ernest Hemingway, Jack London, Mark Twain czy Herman Melville. Poznajcie oryginalnego pustelnika z Dzikiego Zachodu, moralistę, humanistę i nihilistę, którego śmiało można nazwać piewcą apokalipsy i pierwotnego zła drzemiącego w ludzkiej duszy.

Autor ponurej „Drogi” urodził się w 1933 roku w Providence w wielodzietnej rodzinie. Kilka lat później jego familia przeniosła się do Knoxville w Tennessee, gdzie spędził kolejne dekady życia. Cormac, jak na niespokojnego ducha przystało, porzucił naukę na tamtejszym uniwersytecie i wstąpił do armii. Cztery lata służył w siłach powietrznych, co z całą pewnością wpłynęło na jego samodyscyplinę i wyznawane poglądy. Ważnym momentem była dla niego przeprowadzka do El Paso w Teksasie – pogranicza meksykańsko-amerykańskiego, stanowiącego stałą lokalizację w jego dorobku artystycznym. W obrębie największych fascynacji autora znajdują się: mitologia południowego zachodu Stanów Zjednoczonych, kultura kowboi, indiańskie legendy oraz barwna i niezwykle krwawa historia Meksyku. Znalazło to swój wydźwięk w jego słynnym dziele, zatytułowanym „Krwawy południk”, stanowiącym swoistą demitologizację Dzikiego Zachodu i mroczną wizytówkę pogranicza. W wieku sześćdziesięciu lat urodził się jego drugi syn John, a wydarzenie to znacząco wpłynęło na dalszą twórczość uwielbianego literata, czego wyrazem jest nagrodzona Pulitzerem „Droga” – wstrząsająca przypowieść o wędrówce ojca i syna przez upadłą ludzką cywilizację. Należy również podkreślić jego spore przygotowanie poprzedzające proces pisania i niepowtarzalny warsztat. W trakcie tworzenia kolejnych rozdziałów „Krwawego południka”, skrupulatnie odwiedzał opisywane miejsca, godzinami zaczytywał się w historycznych faktach stanowiących trzon powieści, a nawet nauczył się podstaw języka hiszpańskiego.

Przedsionek Piekła

Akcja większości jego powieści rozgrywa się w okrutnych czasach, w rzeczywistościach pozbawionych boskiego miłosierdzia, piekielnym przedsionku zapełnionym bezdusznymi osobnikami i bezlitosnymi psychopatami. Oczywiście kwintesencję dystopii dostrzegamy w niezwykle poetyckich i precyzyjnych opisach krajobrazu zawartych w „Drodze”, ale praktycznie w każdej książce Cormaca znajdziemy fragmenty świadczące o przebywaniu w zdegenerowanym miejscu, gdzie życie ludzkie nie ma żadnej wartości.

Wydana w 1979 roku opasła powieść „Suttree” ogniskuje się wokół, częstokroć zwariowanych, pełnych niebezpieczeństw perypetii wykolejeńców mieszkających w slumsach Knoxville. Te, pomijane przez bogatszą część społeczeństwa, diabelskie rewiry kierują się własnymi, dzikimi prawami. Protagonista opowieści, Cornelius Suttree, z niewyjaśnionych powodów porzucił dostatnie życie i rodzinę, przyjmując postawę wiecznego tułacza, nieszczęśnika przebywającego na rozpadającej się łodzi i zarabiającego potrzebne do przetrwania, małe sumy pieniędzy na połowach ryb. Oaza wszelkiej maści rzezimieszków, prostytutek, nędzarzy i obdartusów istnieje jakby w paralelnej rzeczywistości, oderwanej od miasta krainie wprost z sennych mar i koszmarów. Mamy tutaj do czynienia z potężną dawką cierpienia, upodlenia i tęsknoty za porzuconym światem; konkluzja jest zatem na wskroś surowa – tylko w takim przeklętym miejscu mogą funkcjonować jednostki marginalizowane przez większość społeczeństwa, choćby ekscentryczny transwestyta. Paradoksalnie to właśnie tutaj wyklarowała się prawdziwa tolerancja i wolność, które w metropolii wypełnionej dorobkiewiczami, sytuowanymi kłamcami, jednostkami zawisłymi i podłymi nie mają racji bytu.

mccarthy-artykul2

Jeszcze bardziej pesymistyczny obraz świata Cormac zafundował w makabrycznym „Krwawym południku”. Burzliwe dzieje czternastoletniego, anonimowego chłopaka (zwanego dzieciakiem) zostały osadzone na napiętnowanym śmiercią dziewiętnastowiecznym Południu, ukazując zaciętą wojnę z Indianami i autentyczne postaci historyczne – np. charyzmatycznego przywódcę „łowców skalpów”, byłego żołnierza Johna Glantona (morderca terroryzujący Apaczów w latach 1849-1850). Dzieciak, mimo iż ucieka od ojca pijaka, zostaje zwiedziony przez o wiele potężniejsze zło, reprezentowane głównie przez enigmatycznego sędziego oraz pozostałych oszalałych złoczyńców. Pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku jawi się tutaj jako zastygły w permanentnym zezwierzęceniu świat, zdominowany przez terror i rzeź niewinnych. W tym miejscu obowiązuje prawo silniejszego, a szaleńczy danse macabre wydaje się nie mieć końca. Pełno tu nikczemności, nieczystości, rozkładających się zwłok, paraliżujących widoków oraz wszechobecnego odoru ostatecznego unicestwienia. W owej rzeczywistości kapitalnie sprawdza się słynna maksyma „człowiek człowiekowi wilkiem” – ofiarami nieustannej wojny są przede wszystkim osoby niewinne, bierne wobec barbarzyńskich postaw najeźdźców.

Schyłek cywilizacji i posępną ziemię z najczarniejszych koszmarów niniejszy autor zaprezentował w zatrważającej „Drodze”. Pierwszorzędnie pasuje tu słynny cytat z „Boskiej komedii” Dantego Alighieriego: „Ci, którzy wchodzą tutaj, niech porzucą wszelką nadzieję”. W wyniku bliżej nieokreślonej katastrofy (najprawdopodobniej wojny nuklearnej) Ziemia przemieniła się w wyjałowione pustkowia pozbawione wszelkich zwierząt i roślinności. Ostatni ludzie, którzy zdołali przetrwać istną apokalipsę, bezcelowo włóczą się po spowitym w ustawicznym półmroku świecie. W upadłym ludzkim królestwie niepodzielnie rządzą grupy rozjuszonych kanibali, pożerających słabszych współbraci. Nie ma tu miejsca na odruchy litości, miłosierdzia czy braterstwa – ludzie nie próbują na nowo tworzyć trwałych społeczności, odbudowywać zrujnowanych miast; błądzą po omacku, w hipnotycznym rauszu, walcząc o przetrwanie kolejnego dnia. Na bezbłędnie skonstruowanym cmentarzysku, pełnym poetyckich opisów i brudnego realizmu, istnieje wyłącznie krucha ojcowska miłość.

Demony w ludzkiej skórze

McCarthy zasłynął z wzorcowej kreacji morderców pierwszej kategorii, których występy wprowadzają do poszczególnych opowieści wyraźną nutę grozy, perfekcyjnie wymieszanej z wisielczym humorem i czystą makabrą. Ze śmiercionośnych, diabolicznych adwersarzy należy przede wszystkim wyróżnić: skutecznego mordercę Antona („To nie jest kraj dla starych ludzi”), toksycznego sędziego Holdena z „Krwawego południka” oraz trójkę bezwzględnych zwyrodnialców dybiących na życie młodego rodzeństwa („W ciemność”). Można stwierdzić, iż świat przyzwalający na różne oblicza zła doprowadził do narodzin tego typu degeneratów, którzy czują się niczym ryby w wodzie, niepodzielnie panując i wydając własne, bestialskie wyroki.

Odnajdując zastrzelonego mężczyznę ze znaczną ilością heroiny i dwoma milionami dolarów, były weteran wojny w Wietnamie i ranczer, Llewelyn Moss, nie spodziewał się, że owym czynem wydał na siebie wyrok śmierci. Jego tropem podąży bowiem doświadczony zabójca o psychopatycznych skłonnościach, Anton Chigurh. Anton to zło wcielone, kostucha w ludzkiej skórze, nieznająca współczucia maszyna do zabijania. Morderca kieruje się własnymi zasadami, a jedyną szansą przetrwania jest wygranie rzutu monetą. Doskonale oddaje to scena z przydrożnym sklepikarzem – ich rozmowa to esencja wypaczonej jednostki, jaką jest Chigurh, i jego poglądów na temat zastanej rzeczywistości. Socjopata z uporem maniaka dąży do wyznaczonych celów, przyrzeczenie i dane słowo są dla niego najważniejsze. Cierpliwie towarzyszy ludziom w ich ostatnich chwilach, dokonując dekonstrukcji ich dotychczasowych osądów i wyznawanych systemów wartości. Przed uśmierceniem „przyjaciela” po fachu zadaje mu jakże ważne pytanie: „Skoro zasada, którą się kierujesz, doprowadziła cię tutaj, to jaki z niej pożytek?” Co dziwne, nie zależy mu na pieniądzach, tylko na reputacji i kolejnych zleceniach, które stanowią oś jego żywota.

mccarthy-artykul3

Równie złożoną i kontrowersyjną postać złoczyńcy autor „Drogi” przedstawił w trzymającym w napięciu „Krwawym południku”. Sędzia Holden to niejednoznaczny bohater o zaskakującej fizjonomii – dziecięcej, łagodnej twarzy, ciele wielkoluda, łysym czerepie i stosunkowo małych, delikatnych dłoniach. Cormac serwuje nam osobę nad wyraz inteligentną, wybitnego poliglotę, przenikliwego mędrca, filozofa i kontestatora życia, który najlepiej czuje się w kompanii złoczyńców, banitów, sadystów i dewiantów. Z naukowym zacięciem zbiera informacje na temat zwiedzanych krain, tamtejszej roślinności oraz znajdowanych rzeczy. W kwiecistym monologu, który dumnie wygłasza, zdradza swe najskrytsze marzenie. Pragnie być suzerenem, władcą nad władcami, królem panującym nad całym stworzeniem, a przez to również nad własnym przeznaczeniem. Obserwujemy tu istotę zdominowaną przez niezdrową fascynację złem i nieprawością, podporządkowaną chaosowi i zniszczeniu. W kluczowym momencie wielokrotnie nagradzanej powieści sędzia wygłasza osąd puentujący całą historię: „Dola świata to wzrosnąć, rozkwitnąć i obumrzeć, ale sprawy ludzkie nie znają schyłku i szczyt możliwości człowieka zapowiada nadejście nocy. Jego duch wyczerpuje się w apogeum dokonań. Jego południk to zarazem mrocznienie i zmierzch jego dnia”. Nihilistyczna, egzystencjalna, a zarazem fatalistyczna wypowiedź, stanowiąca znak rozpoznawalny całej twórczości amerykańskiego mistrza pióra.

„W ciemność” to natomiast popis morderczego szału trójki złączonych diabelskim węzłem zabójców – Brodacza, Harmona i milczącego osobnika. W zasadzie nic nie wiemy o ich przeszłości, losie, aspiracjach i marzeniach. To emisariusze śmierci niosący wyłącznie strach, paraliżujący lęk i agonię. W przeciwieństwie do Holdena nie zamierzają władać losem. Ich ataku nie można przetrwać wygranym rzutem monetą, jak mieliśmy w przypadku Antona Chigurha. Jeśli już oszczędzą komuś życie, to tylko po to, aby nieszczęśnik znosił cierpienia zadawane jego najbliższym. Najpełniej oddaje to końcowa scena spotkania przy ognisku szatańskiego tria z nastoletnim Cullą, w towarzystwie porzuconego przez chłopaka niemowlaka. Drastyczny finał spotkania to wzniosły pean na cześć zła w najczystszej postaci, demoralizacji, upadku ideałów i wartości oraz istnej dehumanizacji każdego aspektu naszego życia.

W twórczości McCarthy’ego co prawda znajdziemy kilku krystalicznie czystych bohaterów o jasnym kodeksie moralnym i etycznym oraz właściwych zasadach zachowania – choćby szeryfa Bella z „To nie jest kraj dla starych ludzi” i wuja Ownby’ego ze „Strażnika sadu”, ale ich działania w konfrontacji z siłami nieczystymi i powszechną destrukcją, reprezentowaną przez typy spod ciemnej gwiazdy pokroju sędziego czy Chigurgha, są z góry skazane na porażkę.

Motyw wędrówki i inicjacji

W dziełach amerykańskiego erudyty występuje mnóstwo powtarzających się wątków i motywów, np. przywoływany już rzut monetą Antona, który pojawia się również w opowieści staruszki w „Rączych koniach”. W rzeczonym artykule skupmy się jednak na motywie wędrówki i procesie inicjacyjnym nastoletnich buntowników.

Rodzeństwo Holme, Culla i Rinthy, mieszka w chacie na totalnym pustkowiu. Z ich kazirodczego związku rodzi się dziecko, które chłopak pozostawia w lesie na pewną śmierć, okłamując siostrę, że niemowlę nie żyje. Oseska znajduje druciarz – wędrowny sprzedawca o dość niskiej reputacji, który zabiera je ze sobą. Przerażona Rinthy wyrusza na poszukiwanie nowo narodzonego syna, a jej brat podąża jej śladem. Ich los skrzyżuje się z trójką morderców. Tak w obszernym skrócie prezentuje się fabuła książki „W ciemność”, w której mrok odgrywa znaczącą rolę. Sama podróż dwójki protagonistów ma na celu odkupienie ich win i uporanie się z ogromną traumą, związaną z utratą niemowlęcia. Dziewczyną kieruje instynkt macierzyński, a jej bratem wypaczona miłość do siostry i rodzące się uczucie do porzuconego dziecka. Choć na ich drodze pojawiają się osoby pomocne i dobroczynne, opowieść przesiąknięta jest gorzkim spojrzeniem na Stany Zjednoczone początku XX wieku. Podczas niestrudzonej wędrówki rodzeństwo co chwila napotyka się na opuszczone chaty, wyschnięte pola, nikczemników i oszustów oraz typowy obraz nędzy i rozpaczy. Niebywały naturalizm i dzika brutalność zostają spotęgowane w dramatycznym finale, podczas spotkania z niebezpiecznymi psychopatami.

mccarthy-artykul4

Najważniejszym dziełem w dorobku McCarthy’ego, szeroko poruszającym kwestię podróży, jest oczywiście „Droga”. W postapokaliptycznej scenerii każda kolejna godzina skąpana jest we krwi, niemożności poprawy żałosnego losu, chronicznym lęku o własny żywot. Zgliszcza dawnej cywilizacji zapełnione są kanibalami i zmizerniałymi jednostkami stanowiącymi pożywienie owych bestii. Podróż na południe, gdzie znajduje się wybrzeże, stanowi dla ojca opiekującego się swym małoletnim synem odrobinę nadziei, szansę na ocalenie z amoku, bezsilności i apatii. Główny bohater perfekcyjnie skonstruowanego dramatu pragnie zapewnić swemu potomkowi lepszą przyszłość, choć ma pełną świadomość, że na końcu wędrówki może czekać ich wielkie rozczarowanie, a samo przetrwanie podróży będzie wymagało od niego poświęcenia najwyższej wagi.

Jeśli chodzi o motyw inicjacji, to najlepiej jest on widoczny w „Trylogii Pogranicza”, na którą składają się: „Rącze konie”, „Przeprawa” oraz „Sodoma i Gomora”. Główny bohater „Rączych koni”, John Grady Cole, to ostatni ranczer w wielopokoleniowej teksańskiej rodzinie zajmującej się tym fachem. Po śmierci ukochanego dziadka ucieka od rodziny wprost do dzikiego Meksyku, będącego dla niego istnym rajem. Wkraczający w dorosłość protagonista pozna gros intrygujących osób, przeżyje niezapomniane przygody, a przede wszystkim zakocha się w pięknej córce ziemskiego właściciela, u którego przyjdzie mu pracować. Z czasem przekona się, że jego wyobrażenia o meksykańskiej prowincji były mylące, oraz wypełni go chęć zemsty. Choć bohatera bardziej pociąga życie na farmie niż mieszkanie w miejskim środowisku, czego wyrazem była ucieczka ze spokojnego domu, szybko przekona się, że przetrwanie w nowej rzeczywistości nie jest wcale takie łatwe i wymaga od niego wielu wyrzeczeń. Oprócz procesu inicjacyjnego mamy tu do czynienia ze sporym nagromadzeniem melancholii, sentymentalizmu i romantyzmu, którego w innych książkach znanego literata jest jak na lekarstwo. W tym przypadku sprawdza się złota zasada: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – protagonistę powieści zahartuje poczucie krzywdy i nieprawości.

W „Przeprawie” szesnastoletniego Billy’ego Parhama ukształtuje wędrówka po nieprzyjaznych krainach w towarzystwie wilczycy. Dramat rodzinny objawiający się na pierwszych stronach wciągającej książki, spotkania z przypadkowymi osobami, a w szczególności wzajemna relacja z dzikim zwierzęciem znacząco wpłyną na jego sposób postrzegania świata oraz szybkie pozbycie się typowo nastoletnich odruchów. Billy to osoba wrażliwa, zakochana w nieokiełznanej przyrodzie, która większą estymą darzy zwierzęta niż ludzi. „Przeprawa”, podobnie jak większość książek McCarthy’ego, opowiada o kwestiach fundamentalnych, a jej strony zapełniają barwne, chwilami poetyckie opisy zjawisk przyrody, zapadające w pamięć sceny, szczypta filozofii i przesiąknięte życiową mądrością wypowiedzi.

mccarthy-artykul5

Dziełem zamykającym wzruszającą „Trylogię Pogranicza” jest „Sodoma i Gomora”, czyli nowatorski melodramat w posępnej scenerii. Dziewiętnastoletni John Grady i o dziesięć lat od niego starszy Billy prowadzą spokojne, dość uporządkowane życie na ranczu dobrodusznego McGoverna. Świat kowboi i Dziki Zachód powoli odchodzą w niepamięć, a ich miejsce ma zająć cywilizacja technologiczna, która „upomina” się o ziemie McGoverna. Podczas pobytu w przybytku uciech cielesnych, znajdującym się w meksykańskim, tonącym w grzechu mieście Juarez, John zakochuje się z wzajemnością w szesnastoletniej prostytutce chorej na epilepsję. Pragnie wyswobodzić ją z kajdan „najstarszego zawodu” i zapewnić jej zdecydowanie lepsze życie, z dala od bestii w ludzkiej skórze. Aby tego dokonać, będzie zmuszony skonfrontować się z opiekunem szesnastolatki, sadystycznym Eduardo. Rozważny Billy stara się odwieść go od tego pomysłu, a także udobruchać meksykańskiego alfonsa. Grady to typowy bohater romantyczny, którego uczucie do pięknych dziewczyn sprowadza wyłącznie szereg nieszczęść. Twórca „To nie jest kraj dla starych ludzi” nie pozostawia złudzeń – nadzieja, którą John zaaplikował Magdalenie, nie ma praw dłuższego bytu.

Skądinąd otrzymujemy tu diametralnie inny obraz Dzikiego Zachodu niż ten, jaki zaoferował nam McCarthy w „Krwawym południku”. W „Trylogii Pogranicza” jest miejsce na romantyczne uniesienia, odrobinę dobroci i ludzkich odruchów, a inicjacja Johna i Billy’ego jest zupełnie odmienna od tej, jakiej doświadczył w „Krwawym południku” skonsternowany, zafascynowany zbrodnią i złem dzieciak.

***

Cormac McCarthy to pisarz magiczny, którego książki czyta się z należytą uwagą, a powrót do wykreowanego w nich świata jest nieunikniony. Są to niezwykle ważne i cenne traktaty o młodości, dorosłości i starości, winie i przeznaczeniu, miłości i nienawiści czy marnej kondycji ludzkości. Ustami szeryfa Bella z „To nie jest kraj dla starych ludzi” uhonorowany Pulitzerem pisarz przekazuje swą niechęć do współczesnego świata, cywilizacji informatycznej i gwałtownego rozwoju technologii, dewastującej naszą naturę. Częstokroć w centrum jego zainteresowania są osoby odtrącone przez resztę społeczeństwa, tworzące własny, niepowtarzalny mikroświat, życiowi wykolejeńcy, wieczni nomadzi i zwyrodniali mordercy. W jego książkach znajdziemy ponadto kilka sugestywnych scen potwierdzających jego kunszt pisarski i zwiastujących zbliżające się nieszczęście – choćby w scenie z „W ciemności”, w której po porzuceniu niemowlęcia w lesie, Culla spluwa ślinę do wody, a ta z niewyjaśnionych powodów płynie pod prąd.

McCarthy nie ocenia postępowania danych postaci, pozostawia to swym wiernym czytelnikom, a jego mroczne historie naznaczone są tęsknotą za prostotą, wolnością i docenianiem boskich dzieł otaczającej nas flory i fauny. Stworzył w swej bujnej karierze kilka istnych perełek o uniwersalnym, ponadczasowym charakterze („Droga”, „To nie jest kraj dla starych ludzi” czy „Sodoma i Gomora”), wciągających demitologizacji Dzikiego Zachodu („Krwawy południk”) czy otwartej krytyki bezdusznych, nieposiadających swej historii metropolii („Suttree”).

Dzięki niezastąpionemu Wydawnictwu Literackiemu w końcu doczekaliśmy się bardzo dobrego tłumaczenia wszystkich powieści autora – jego popularność w naszym kraju, od czasów premiery filmu „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen, gwałtownie wzrosła, a szczegółowa analiza dzieł wypełniłaby niejedną naukową pracę, gdyż wielość poruszanych w nich kwestii jest zatrważająca.

Za konkluzję tego tekstu niech posłuży cytat z „Rączych koni” oddający klimat twórczości McCarthy’ego: „Świat jest bezwzględnym miejscem i szybko odsiewa marzenia od rzeczywistości, nawet wbrew naszej woli. Czyha na nas pomiędzy życzeniem a spełnieniem”.

Mirosław Skrzydło

fot. Cormac McCarthy na planie filmu „Adwokat”.

Tematy: , , , , , , , , , , ,

Kategoria: artykuły