Zbrodnia, miłość i tajemnica w okupowanej przez Niemców Warszawie. Ekranizacja „Czarnego Mercedesa” Janusza Majewskiego

1 października 2019


Janusz Majewski, twórca takich filmów jak „Zaklęte rewiry”, „C.K. Dezerterzy” czy „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, przedstawia ekranizację kryminalnej książki własnego autorstwa. „Czarny Mercedes” to pełna napięcia i zwrotów akcji opowieść sensacyjna o miłości, zbrodni i zabójczej namiętności. Premiera w kinach w piątek, 4 października.

Historia „Czarnego Mercedesa”, czarnego kryminału o mrokach i ślepych uliczkach ludzkiej natury, rozpoczęła się kilka lat temu, gdy reżyser i scenarzysta Janusz Majewski wpadł na pomysł opowieści o zbrodni osadzonej w realiach okupowanej przez Niemców Warszawy. Zbrodni tyleż szokującej – na kuchennej podłodze bogatego mieszkania leży ciało młodej kobiety z nożem wystającym z pleców – co zaskakującej. Denatka nie miała oczywistych wrogów, a u mężczyzn, którzy ją w taki czy inny sposób poznali, powodowała przyspieszone bicie serca. Czy jej śmierć ma w takim razie podłoże erotyczne? Czy jednak ktoś niepożądany dowiedział się o zmarłej lub jej mężu czegoś, co sprawiło, że fundamenty rzeczywistości zadrżały w posadach? A może był to zaledwie przypadek, a kobieta wyzionęła ducha przez jedno z tych okrutnych zrządzeń losu, które stawia jednych ludzi na drodze innych, prowadząc do napięć, których konsekwencją musi być przelew krwi? Na te oraz wiele innych pytań musi odpowiedzieć sobie prowadzący śledztwo nadkomisarz Granatowej Policji Rafał Król. Doświadczony policjant nie podejrzewa, że poszukiwanie dowodów okaże się pracą niewdzięczną i czasochłonną, a on sam zostanie zmuszony do przekroczenia przynajmniej kilku granic, żeby poznać prawdę. O ile prawda, jako taka, jeszcze istnieje w Warszawie 1941 roku.

Pomysł błyskawicznie ewoluował w głowie Majewskiego do niewyobrażalnych rozmiarów, żywiąc się rozległą wiedzą urodzonego w 1931 roku reżysera, który doskonale pamiętał realia tamtych czasów. I rozumiał różne istniejące wówczas skomplikowane zależności i niuanse, których książki historyczne nie są w stanie przekazać. Reżyser postanowił podejść do tematu z innej strony. „Wiedziałem, że żaden scenariusz nie przyjmie wszystkiego, co podpowiadała mi wyobraźnia, chyba że dostałbym nagle hollywoodzki budżet. Zobaczyłem wtedy w tej opowieści materiał na intrygującą i dość obszerną powieść kryminalną z akcją w dawnej Warszawie. W książce można się znacznie bardziej rozhulać, a co ważniejsze – w powieści wszystko jest tanie, wymyślanie nic nie kosztuje” – wspomina z uśmiechem Janusz Majewski, który od prawie dwudziestu lat para się również pisaniem książek. „Nie chciałem natomiast, by wyszedł kryminał dosłowny, zbrodnia dla samej zbrodni, dlatego zbudowałem w powieści obszerne tło społeczno-polityczno-obyczajowe, w które uwikłani są wszyscy bohaterowie” – mówi twórca „Czarnego Mercedesa”. Tło, które sprawia tak naprawdę, że wiele z przedstawionych postaci, nie tylko powodowany nieznanymi motywami morderca, posuwa się do działań, których nigdy w innych okolicznościach by się nie dopuścili.

Powieść „Czarny Mercedes” opublikowana została w 2016 roku i stała się przebojem, zabierając czytelników w jedyną w swoim rodzaju podróż do Warszawy sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Rzeczywistości zapełnionej wiarygodnymi w swych namiętnościach, pasjach i słabościach ludźmi, którzy okazali się – poza kostiumem, stylem bycia i światopoglądem – zaskakująco uniwersalni oraz zadziwiająco przystępni dla współczesnego odbiorcy. „Relacje między postaciami są dosyć pokomplikowane, ale można je logicznie wyjaśnić i uprawdopodobnić – i zrozumieć, że to się mogło w takiej formie wydarzyć. W końcu nie takie rzeczy zdarzały się w życiu” – mówi Majewski, który przystąpił bardzo szybko do pracy nad ekranizacją. W pewnym momencie myślał nawet o dziesięcioodcinkowym serialu, za pomocą którego byłby w stanie przenieść na ekran zdecydowanie więcej książkowych wątków, ale ostatecznie zrezygnował z pomysłu na rzecz klasycznego, niespełna dwugodzinnego filmu. Z wielką przykrością pozbył się ze scenariusza ustępów, których akcja rozgrywała się w jego ukochanym rodzinnym Lwowie, kondensując wydarzenia, motywacje oraz konteksty społeczne i psychologiczne, po czym zabrał się do przygotowań do zdjęć. Z jednej strony „Czarny Mercedes” to ekscytujący czarny kryminał, który będzie trzymał widzów na krawędzi foteli, a z drugiej przejmująca do bólu opowieść o zawiłych losach, w której nie ma dobrych, złych czy brzydkich, a są jedynie ludzie, piękni we własnych słabościach i zbyt słabi, by oprzeć się moralnym wichurom swoich czasów.

Wiedząc, że odtworzenie realiów dawnej stolicy nie będzie zadaniem łatwym ani szybkim, Majewski otoczył się grupą zaufanych współpracowników i legend branży filmowej. Znaleźli się w niej scenograf Andrzej Haliński („Cudowne dziecko” Waldemara Dzikiego, „Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana), który realizuje z Majewskim projekty od czasów telewizyjnego serialu „Królowa Bona” z 1980 roku, kostiumografka Elżbieta Radke (nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za „Łuk Erosa” Jerzego Domaradzkiego oraz „Tam i z powrotem” Wojciecha Wójcika), montażystka Milenia Fiedler („Katyń” Andrzeja Wajdy, „Kamerdyner” Filipa Bajona) oraz jeden z najlepszych polskich operatorów Arkadiusz Tomiak („Obława” Marcina Krzyształowicza, „Karbala” Krzysztofa Łukaszewicza).

Kwestią kluczową było znalezienie odpowiednich aktorów, którzy byliby nie tylko w stanie tchnąć życie w wyznaczone im wielobarwne postaci, ale także – co jest równie ważne – wyglądaliby na ludzi, którzy mogliby mieszkać w Warszawie 1941 roku. Tym bardziej, że w „Czarnym Mercedesie” wszyscy mają coś do ukrycia, a noszone na użytek publiczny maski skrywają podwójne tożsamości, które nierzadko doprowadzają ludzi na skraj emocjonalnego szaleństwa. Janusz Majewski, który zawsze bardzo starannie przykłada się do obsadzania swoich filmów, wyjaśnia przyjętą dekady wcześniej metodę: „Kieruję się trochę staroświecką zasadą, wyniesioną jeszcze z dawnego Hollywood, że bandzior musi wyglądać na bandziora, a szeryf na szeryfa. Nie chodzi tylko o pierwszy plan, ale wszystkich ważnych dla fabuły bohaterów, bo to oni pozwalają widzowi uwierzyć w oglądany świat” – wyjaśnia reżyser. I dodaje: „Scenariusz prezentuje obszerną galerię różnorodnych postaci, a na ekranie dialog nie jest traktowany jako jeden z efektów dźwiękowych, ani też nie służy do posuwania akcji naprzód, ale jest źródłem znaczeń i napięć, a przede wszystkim kredką, którą rysuje portrety psychologiczne”. Innymi słowy, „Czarny Mercedes” ma być dla widza wyzwaniem, opowieścią, w której trzeba zwracać uwagę na rozmaite detale i niuanse, żeby w pełni docenić to, co reżyser i jego współpracownicy przygotowali.

Jednym z czwórki protagonistów „Czarnego Mercedesa” jest poważany mecenas Karol Holzer, który prowadzi w Warszawie dobrze prosperującą kancelarię. Jest mężczyzną eleganckim, dystyngowanym, klasycznym dżentelmenem. Holzer był zawsze człowiekiem honoru, który nieodmiennie trzymał się litery prawa i miał mocny kręgosłup moralny, jednakże w trakcie wojny musiał wybrać, co jest dla niego ważniejsze. I wybrał: pod pretekstem działalności adwokackiej pomaga ciemiężonym przez nazistów Żydom, doskonale zdając sobie sprawę, że gdyby wyszło to na jaw, w oczach wielu mógłby stać się perfidnym zdrajcą. W utrzymywaniu tej drugiej „kariery” w tajemnicy nie pomaga mu sytuacja w domu, gdzie nie potrafi zbliżyć się do swej młodej, atrakcyjnej żony. I mimo że dzieli z nią sypialnię, ich kontakty nie wychodzą poza platoniczne okazywanie wdzięczności oraz przywiązania. W postać Karola Holzera wcielił się uznany aktor Artur Żmijewski.

W rolę młodej i ponętnej małżonki Karola Holzera, która mogłaby uchodzić na warszawskich salonach za pokazową zdobycz cenionego mecenasa, gdyby nie pewna tajemnica, która połączyła tę dwójkę na dobre i złe, pozbawiając ich jednocześnie możliwości skonsumowania zrodzonego przypadkiem uczucia, wcieliła się młoda gwiazda polskiego kina, Maria Dębska. Postać tę widzimy po raz pierwszy, gdy nie jest jeszcze żoną mecenasa, lecz ambitną studentką SGH, która wywołuje ogromne wrażenie na swoim profesorze, ale zakochuje się z wzajemnością w pewnym młodym chłopcu. Wybuch wojny przerywa to wszystko, rujnuje jej życie, po czym kilka lat po tym pierwszym spotkaniu na sali uniwersyteckiej widzimy ją już w domostwie Holzera. I szybko ginie z rąk nieznanego sprawcy, wprawiając w ruch właściwą fabułę filmu.

Specyficzny trójkąt emocjonalny dopełnia Maximilian Graf von Fleckenstein, niemiecki arystokrata, miłośnik kultury i obieżyświat, który przed wojną mógł szczycić się tytułem hrabiego, ale w 1941 roku, gdy go poznajemy, jest wysoko postawionym oficerem SS, który samym tylko wyglądem potrafi napędzić wszystkim dookoła stracha. Wysoki, szczupły, dystyngowany Max, bo tak jest znany Karolowi i jego żonie, skrywa niejedną tajemnicę, największym jednak jego pragnieniem jest nie dążenie do opanowywania świata i „oczyszczania” go z Żydów, lecz spędzanie czasu w towarzystwie podobnych mu kulturalnych i oczytanych ludzi, którzy pomogą mu przełknąć wszelkie traumy i upokorzenia wojennego chaosu. Tę niejednoznaczną i szalenie trudną rolę przyjął na siebie Aleksandar Milićević, młody polski aktor serbskiego pochodzenia.

Jest jeszcze czwarty ważny bohater, który nie jest jednocześnie stroną w rozgrywającej się na dwóch płaszczyznach czasowych intrygi kryminalnej, ale to od niego zależy, czy mordercy bądź mordercom wymierzona zostanie sprawiedliwość. Nadkomisarz Rafał Król, członek Granatowej Policji, zostaje przydzielony do sprawy zabójstwa żony cenionego warszawskiego mecenasa, gdyż miał już przed wojną wielokrotnie do czynienia z rozmaitymi kryminalnymi śledztwami. Jest w pewnym sensie największym specjalistą od morderstw, jakim może pochwalić się warszawska policja w 1941 roku. I nie spocznie, póki nie odkryje prawdy, którą będzie musiał skleić z wielu różnych elementów, wypowiedzi oraz porozrzucanych po całej stolicy poszlak. Nie spocznie nawet, jeśli będzie musiał zaryzykować odkrycie wszystkich kart i ujawnienie pewnego sekretu, który wiąże go z działającym aktywnie w Warszawie polskim podziemiem. W rolę honorowego twardziela, który nie daje się łatwo manipulować, wcielił się Andrzej Zieliński.

Janusz Majewski tłumaczy, że zależało mu na stworzeniu przed kamerami barwnej galerii postaci drugoplanowych, żeby powiększyć grono potencjalnych podejrzanych i dać widzom dużo fałszywych wskazówek co do tego, kto naprawdę zabił. I komu zależy tak naprawdę na znalezieniu sprawcy. „Bogusława Lindę obsadziłem w roli gestapowca Kluge jako idealnego partnera dla Andrzeja Zielińskiego. Zależało mi na tym, żeby stworzyć postać pozornie surową, ale podświadomie budzącą u widza sympatię swoim ukrywanym antyhitleryzmem. A Boguś wspaniale pasował do tego opisu. Natalkę Rybicką, która zagrała zakochaną w Holzerze służącą Cesię, obsadziłem w miejsce Joanny Kulig, która była akurat w ciąży. Co ciekawe, w 'Excentrykach…’ Natalka także zastąpiła Joasię, która dzień przed zdjęciami złamała nogę. W obu przypadkach był to najlepszy możliwy wybór” – wyjaśnia reżyser. „Z kolei Andrzeja Seweryna obsadziłem jako perwersyjnego hrabiego, bo chyba nikt nie widział go w takiej roli komediowej, a on niesłychanie dobrze sprawdził się jako odprężający element poważnej, mrocznej sprawy. Andrzej Baranowski zagrał koncertowo tramwajarza z sekretem, a Łukasz Sikora dodał cudownej energii Jędrkowi, kąpanemu w gorącej wodzie chłopakowi, który zakochał się przed wojną w głównej bohaterce, a potem stracił ją na rzecz Holzera” – dodaje Majewski.

Reżyser i autor książki nie ukrywa, że oprócz zrealizowania wielowątkowej opowieści kryminalnej o ludziach nieradzących sobie z własnymi emocjami i pragnieniami, chciał również ukazać okupowaną Warszawę z początków wojny, która diametralnie różniła się od okaleczonej stolicy, którą dziś nagminnie się wspomina w książkach i filmach. Wciąż piękne i charakterne europejskie miasto coraz bardziej zauważalnych społecznych i obyczajowych kontrastów, które żyło własnym, zupełnie osobnym tempem. „W tzw. Archiwum Ringelbluma, kronice życia codziennego warszawskiego getta jest wzmianka, że w pewnym okresie funkcjonowało tam kilkadziesiąt nocnych lokali rozrywkowych i restauracji. W niektórych z nich bogaci, a i takich tam było wielu, mogli dostać wykwintne dania i trunki, a obok, na trotuarze, umierali ludzie z głodu. To jeden z tych dowodów, że obraz okupacji niemieckiej w Polsce nie był tylko taki, jakim go przedstawiały niezliczone filmy i książki” – wyjaśnia Janusz Majewski. I dodaje: „Poza represjami, ciężkimi warunkami życia, nędzą i głodem, terrorem, konspiracją i akcjami odwetowymi, toczyło się życie codzienne z całym jego rytuałem i obyczajami. Był głód, był chłód, ale była też wola życia. Ludzie kochali się, rodzili dzieci i umierali także we własnych łóżkach”.

Autor „Czarnego Mercedesa” podsumowuje, że zależało mu nade wszystko na wywoływaniu u widzów prawdziwych emocji: „Raz dobrych, raz przerażających, ale bez emocji nie istnieje żadne kino. Chciałbym, żeby publiczność uwierzyła w tę historię i doceniła ją za to, czym jest, a nie czym mogłaby być w innych warunkach. Nakręciłem taki film, jaki chciałem”. „Czarny Mercedes” będzie miał swoje rozwinięcie w postaci serialu, poszerzającego historię opowiedzianą w filmie. A na ekranizację czeka już „Ryk kamiennego lwa”, druga powieść Janusza Majewskiego o perypetiach nadkomisarza Rafała Króla.

Poniżej możecie zobaczyć zwiastun filmu „Czarny Mercedes”, który od piątku 4 października będzie wyświetlany na ekranach kin w całej Polsce:

Powieść „Czarny Mercedes” ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy. Do sprzedaży trafiło właśnie wznowienie książki w filmowej okładce:

fot. Olaf Tryzna/WFDiF
źródło: Kino Świat

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: film