Światowa premiera ekranizacji „Dziewczyny z pociągu”
5 października do kin w Stanach Zjednoczonych wchodzi ekranizacja „Dziewczyny z pociągu”. Polscy widzowie nie będą musieli długo czekać na adaptację bestsellera Pauli Hawkins. Za dwa dni przekonamy się, jak reżyser Tate Taylor poradził sobie z książkowym pierwowzorem.
Zanim Paula Hawkins napisała „Dziewczynę z pociągu” pracowała jako dziennikarka biznesowa dla „The Times”. Powieści zaczęła pisać już około 2009 roku. Były to komedie romantyczne, które publikowała pod pseudonimem Amy Silver. Książki nie odniosły komercyjnego sukcesu. Zmiana przyszła wraz z „Dziewczyną z pociągu”, którą zdecydowała się opublikować pod własnym nazwiskiem. Inspiracją dla tej zwodniczej powieści kryminalnej, w której świadkowie stają się podejrzanymi, były własne doświadczenia Hawkins. Autorka codziennie dojeżdżała pociągami do pracy w Londynie. „Na jednej z tras pociągi bardzo często się psuły, więc siedziałam wpatrzona w bloki, które znajdywały się tak blisko, że można było podglądać ludzi w ich mieszkaniach” – wspomina. „Zawsze miałam nadzieję, że uda mi się zobaczyć coś interesującego, ale nigdy tak się nie stało. Jednakże moja wyobraźnia zaczęła mi niedługo podsuwać ciekawe pomysły, z których wyklarował się zalążek 'Dziewczyny z pociągu'”.
Fabuła powieści zostaje opowiedziana z perspektywy trzech kobiet, jednakże główną narratorką jest Rachel, trzydziestokilkuletnia kobieta, która nie potrafi dojść do siebie po nieudanym małżeństwie. Mimo że przez problemy z alkoholem straciła pracę, Rachel ciągle dojeżdża do miasta, by znajoma, u której mieszka, nie zaczęła czegoś podejrzewać. Rachel lubi interesować się życiem innych ludzi, szczególnie jeśli jest w towarzystwie ukochanej butelki. Jej uwagę zwraca szczególnie piękna, na pozór idealna para w jednym z domów, które mija za oknem pociągu. Gdy pewnego dnia widzi mieszkającą tam kobietę w objęciach kogoś obcego, jest nią głęboko rozczarowana i postanawia przyjrzeć się jej dokładniej. Ale ta wówczas znika bez śladu. Rachel nie jest pewna, czy widziała ją feralnej soboty albo… nie widziała, przewróciła się w pijanym widzie, rozbijając sobie twarz, a może ktoś na nią napadł? Jaki związek ma zniknięcie nieznajomej z faktem, że Rachel poszła do domu byłego męża i chciała porwać jego śpiącą w ogrodzie córeczkę? Chciała porwać? A może wcale nie chciała?
W interpretacji Hawkins alkoholizm kobiety zaczyna wpływać na jej pamięć, a także wpędza ją w coraz większą paranoję, gdy śledczy badający sprawę zniknięcia kobiety kierują swe podejrzenia w jej stronę. „Właśnie wtedy odkrywamy, że Rachel nie można ufać, a jej problemy osobiste sprawiają, że kobieta zaczyna coraz bardziej grzęznąć w sprawie kryminalnej” – wyjaśnia autorka. „Utrata pamięci staje się kluczem do zrozumienia prawdziwej tożsamości Rachel. Kobieta odczuwa ogromne poczucie winy, a także odpowiedzialność, ponieważ nie pamięta tego, co robiła – i czy coś zrobiła”.
Po publikacji w styczniu 2015 roku „Dziewczyna z pociągu” w błyskawicznym czasie zyskała miano jednej z najszybciej sprzedających się powieści – na całym świecie znalazła ponad 15 milionów czytelników. W pierwszym tygodniu osiągnęła czołowe miejsce listy bestsellerów „The New York Timesa”, pozostając w zestawieniu przez kolejny rok i przez większość tego czasu nie oddając palmy pierwszeństwa.
Producent Marc Platt oraz wytwórnia DreamWorks nabyli prawa do sfilmowania książki Hawkins w 2014 roku, jeszcze przed jej oficjalną premierą. Byli pewni, że powieść sprawdzi się w kinie. „Ma elementy klasycznego dreszczowca, a jednak jest całkowicie współczesna, wypełniają ją ciekawe postaci, pełne różnych wad. Wszyscy mamy w sobie coś z voyeura, a koncepcja bycia kimś niewidzialnym, kto znika każdego dnia w tłumie sobie podobnych i pewnego razu widzi coś niewłaściwego, była bardzo hitchcockowska. W końcu na takim założeniu jest oparte całe 'Okno na podwórze’, wspaniały film” – mówi Platt. Jednakże „Dziewczyna z pociągu” jest czymś znacznie więcej niż tylko zwodniczym, naładowanym erotycznie kryminałem. „Poza wszystkimi gatunkowymi emocjami jest to również satysfakcjonująca opowieść o pewnej kobiecie i jej przemianie” – podkreśla producent. „Główna bohaterka znajduje nowy sposób na samą siebie i naprawia to, co było w niej zepsute”.
Na potrzeby ekranizacji ekipa Platta zwróciła się do Erin Cressidy Wilson, uznanej scenarzystki, która zasłynęła z opowieści o silnych i nietypowych kobietach („Chloe” Atoma Egoyana oraz „Futro: Portret wyobrażony Diane Arbus” i „Sekretarka” Stevena Shainberga). Wilson też spędziła wiele godzin swego życia w pociągach. „Sama wielokrotnie spoglądałam w ich okna, zamyślając się nad mijanymi domami i blokami. Pauli udało się fantastycznie oddać to uczucie pociągowej refleksji, kołysania się do rytmu błogiego voyeuryzmu” – opowiada scenarzystka.
Powieść Hawkins przyjmuje w niektórych rozdziałach perspektywę Megan, piękniejszej połówki pary szpiegowanej przez Rachel, a w kilku innych Anny, drugiej żony byłego męża Rachel. Scenarzystka była jednak świadoma tego, że główną bohaterką musi być Rachel i to na tej postaci należy oprzeć cały film. „Napisanie scenariusza z perspektywy Rachel, dokładnie tak jak w powieści Pauli, było dla mnie ważne” – wyjaśnia. „Przyjmujemy jej punkt widzenia, zdystansowanej od życia outsiderki, która przestała radzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością. Ta kobieta jest sfrustrowana i pełna złości, ale ma w sobie także poetycką duszę. W pewnym sensie musiałam sprawić, że kamera ukazująca publiczności wszystkie wydarzenia będzie pijana, podobnie jak Rachel. Pisałam tak, jakby kamera była ciągle w stanie upojenia, co było fajnym wyzwaniem”. Producent Marc Platt dodaje: „Erin znalazła sposób, żeby uatrakcyjnić niektóre aspekty książki i zrobić z tej historii o wiele bardziej wizualną narrację, pozostając nieustannie wierną oryginałowi”.
Jedną z kluczowych zmian jest miejsce akcji, które zostało przeniesione z Londynu do Nowego Jorku, a British Rail zastąpiono przez Metro-North, która łączy hrabstwo Westchester z miastem. Należąca do niej linia Hudson rozpoczyna swoją podróż na Manhattanie, przebiega przez Harlem i Bronx, by później przekroczyć rzekę Hudson i mijać różne miasteczka, zalesione obszary oraz spokojne przedmieścia Westchester. Taka zamiana zapewniła ekipie filmowej mnóstwo interesujących wizualnie plenerów. Akcja powieści rozgrywa się w Londynie, z jego skomplikowaną siecią połączeń pociągowych, którymi ludzie dojeżdżają do miasta, ale filmowcy wybrali Nowy Jork z oczywistego powodu. „Nowy Jork bardzo przypomina w tym aspekcie Londyn, a dzięki przeniesieniu do niego akcji, przy jednoczesnym zachowaniu dynamiki całej opowieści, mogliśmy bardziej zaangażować w historię amerykańską publiczność” – tłumaczy Platt.
„Nigdy nie rozważałam osadzenia akcji w Anglii, częściowo dlatego, że nie mogliśmy przewidzieć, że powieść okaże się tak ogromnym sukcesem. Od początku chciałam przenieść tę historię na Manhattan. Uwielbiam linię Hudson, a pisząc scenariusz, myślałam o takich filmach jak 'Zakochać się’ Ulu Grosbarda i 'Niewiernej’ Adriana Lyne’a” – mówi scenarzystka Erin Cressidy Wilson. Hawkins, która od początku wypowiadała się, że wątki voyeuryzmu, samotności, ludzkich nałogów i pasji są uniwersalne, a w rezultacie akcja powieści mogłaby rozgrywać się wszędzie, z miejsca wyraziła zgodę na zmianę miejsca akcji. „Uważam, że to był bardzo ciekawy pomysł, niezwykle podobały mi się przestrzenie w Westchester. Idealnie pasowały do opowiadanej w książce historii” – komentuje pisarka.
Propozycję wyreżyserowania „Dziewczyny z pociągu” przyjął Tate Taylor, autor nominowanych do Oscara „Służących”. „To fantastyczny filmowiec, miał podobną wizję do mojej. Długo rozmawialiśmy o stworzeniu klaustrofobicznej, lekko paranoidalnej atmosfery, która sprawdziłaby się w kinie” – zachwala Hawkins. Jedną z nielicznych rzeczy, o które poprosiła Taylora, była emocjonalna wiarygodność. „Poruszyły mnie wątki samotności, desperacji i walki z nałogami, nie chciałem żadnego z nich spłycić” – mówi reżyser. Przygotowując się do zdjęć, Taylor wrócił do klasycznych thrillerów, które inspirowały go za młodu, ale czegoś mu w nich brakowało. „Zauważyłem, że choć wiele z nich było ekscytujących i pięknie nakręconych, rzadko który oferował prawdziwe zrozumienie postaci. Być może w tym gatunku nie zawsze jest na to miejsce, ale w książce Pauli tkwił potencjał na zrealizowanie dramatu i dreszczowca w jednym” – wyjaśnia. „W moim rozumieniu miał to być film, w którym pogłębienie psychologiczne postaci pogłębia elementy dreszczowca, a każdy z widzów próbuje ułożyć sobie w głowie porozrzucane po całej fabule puzzle”.
To reżyserowi zawdzięczamy kolejną zmianę w filmie. Taylor poprosił o dokonanie zmiany płci detektywa, który zajmował się sprawą zniknięcia. W książce był nim mężczyzna. „To historia o kobietach, nie chciałem wpisywać w nią stereotypowego przedstawiciela prawa i porządku, który dręczy po męsku kruchą emocjonalnie bohaterkę. Większość naszego filmu opowiada o tym, w jaki sposób kobiety traktują się nawzajem, i jak wpływa to na dokonywane przez nich wybory. Pomyślałem, że kobieta w roli detektywa pozwoli jeszcze lepiej ten motyw ukazać, pogłębić kilka kluczowych wątków 'Dziewczyny z pociągu'” – tłumaczy reżyser.
Ekipa filmowa pracowała we współpracy z zarządem Metro-North, a zdjęcia w pociągu kręcono w trakcie kilku następujących po sobie weekendów, gdy ruch na trasie jest znacznie mniejszy. Pociąg znajdujący się w ruchu nakręcono w ciągu dwóch niedziel na stacji Ardsley-on-Hudson, gdzie rozgrywa się znaczna część akcji filmu. Ekipa realizowała zdjęcia również w przejściu Beaux-Arts na słynnym nowojorskim dworcu Grand Central. Czujni fani powieści dostrzegą w tych scenach samą Paulę Hawkins, która pojawia się przez sekundę w roli jednego z pasażerów.
Kręcenie w prawdziwym wagonie pociągu nie pozwalało jednak na taką wolność przy pracy, jakiej potrzebowano, więc w specjalnej hali w nowojorskim Yonkers zbudowano wagon Metro-North w skali 1:1. Korzystając z odzyskanego, choć pustego w środku wagonu nabytego w Ohio, zbudowano wierną, acz dostosowaną do potrzeb produkcji 25-metrową replikę (na przykład okna wykonano z czystszego szkła niż w prawdziwym pociągu). Elementy konstrukcji były mobilne i można było je przemieszczać, by zrobić miejsce dla wszędobylskiej kamery. Przejście pomiędzy siedzeniami zostało zaprojektowane tak, by być dziesięć centymetrów szersze niż w rzeczywistości, aby ułatwić ekipie przemieszczanie wózka i reszty sprzętu filmowego. Co więcej, zbudowano specjalną platformę symulującą ruch pociągu, na której stanęła replika wagonu. Zaopatrzono ją w system hydrauliczny oraz specjalne poduszki powietrzne, dzięki czemu planem zdjęciowym można było poruszać zarówno do przodu i tyłu, jak i na boki. Cała platforma została zbudowana na szynach, które były od niej nieznacznie dłuższe, aby można było symulować start i zatrzymywanie pociągu. Plan zdjęciowy został następnie otoczony w stu procentach ogromnym zielonym ekranem, dzięki któremu w post-produkcji można było nałożyć na tło obrazy, które Rachel widzi z okna pociągu.
Filmowcy zdecydowali się nakręcić „Dziewczynę z pociągu” tradycyjnie, na taśmie filmowej, co jest niestety coraz rzadszym widokiem w epoce cyfrowej. Autorka zdjęć wyjaśnia, że głębokie cienie, które można uzyskać wyłącznie na celuloidzie, były absolutnie kluczowe dla aspektu gatunkowego filmu – w końcu „Dziewczyna z pociągu” jest klasycznym dreszczowcem! „Chciałam prawdziwego mroku na ekranie. Jest mnóstwo cieni, mroku, czystej czerni oraz postaci, które wchodzą – i nierzadko znikają – w czerń” – mówi Charlotte Bruus Christensen.
Reżyser podsumowuje całą historię informacją, że w każdym z projektów, w które się angażuje, najważniejsze są zawsze emocje i refleksje, które widzowie wynoszą z kina. „Pragnę, by publiczność kończyła seans 'Dziewczyny z pociągu’ myśląc o ludzkiej naturze, żeby poszczególni widzowie byli w stanie utożsamiać się z przynajmniej jedną z postaci. Możecie nie znajdować się sytuacji Rachel, Megan czy Anny, ale macie z nimi więcej wspólnego niż wam się wydaje” – zauważa.
„Dziewczyna z pociągu” wchodzi na ekrany polskich kin 7 września.
fot. Barry Wetcher/Storyteller Distribution
TweetKategoria: film