„Koty” ? premiera filmowej wersji słynnego musicalu opartego na wierszach T.S. Eliota

3 stycznia 2020


W piątek 3 stycznia na ekrany polskich kin wchodzi filmowy musical „Koty”. Reżyser Tom Hooper („Jak zostać królem”, „Les Misérables. Nędznicy”) przeniósł na ekran kultowe dzieło sceniczne Andrew Lloyda Webbera, którego libretto zostało oparte na wierszach autorstwa T.S. Eliota.

„Koty” to jedno z najdłużej wystawianych przedstawień w historii West Endu. Zadebiutowało w 1981 roku w New London Theatre, gdzie wystawiane było przez 21 lat, zdobywając Oliviera oraz Evening Standard Award. Szacuje się, że do dziś sceniczną wersję musicalu obejrzało ponad 80 milionów widzów w ponad 50 krajach. Wszystko to sprawiło, że „Koty” są jednym z największych sukcesów komercyjnych w historii musicalu.

Libretto opiera się prawie w całości na tomie poezji T.S. Eliota „Old Possum’s Book of Practical Cats” wydanym w roku 1939 (w Polsce książka ukazała się pod tytułem „Koty” w przekładzie Stanisława Barańczaka). Jest to zbiór wierszy powiązanych wspólną tematyką ? autor próbuje w nich dotrzeć do sedna kociej natury. Treść libretta jest oparta ściśle na wersach poematów, jedynie w kilku przypadkach poczyniono skróty.

Musical „Koty” rozgrywa się podczas jednej nocy. Odbywa się wtedy coroczna uroczystość, w trakcie której Old Deuteronomy, liderka kotów, wybiera jednego z nich, aby ten mógł odrodzić się w nowym życiu. Koty rywalizują ze sobą, wykonując piosenki i popisy taneczne. Każda z piosenek jest tak naprawdę opowieścią o ich życiu. Najwięcej zamieszania robi w tej kwestii Macavity, wyrzutek zdeterminowany wyprzedzić konkurencję. Za wszelką cenę i bez żadnych skrupułów.

Prace nad ekranizacją musicalu trwały bardzo długo. Rozmowy z Tomem Hopperem prowadzono już w 2012 roku, gdy kończył on realizację innego musicalowego klasyka ? „Les Misérables. Nędznicy”, który otrzymał aż osiem Oscarowych nominacji, z czego trzy zamieniły się w statuetki. Scenariusz do filmu to wspólne dzieło reżysera i Lee Halla („Billy Eliot”).

„W 'Kotach’ najważniejsze są te fantastyczne musicalowe piosenki. Po każdym świetnym numerze dostajemy kolejny znakomity! Ma to swoją strukturę, ale nie historię. A film musi ją mieć, film musi mieć historię, być podróżą. Nasza ma miejsce w Londynie. Pisaliśmy z Tomem scenariusz w Soho, a więc mogliśmy po prostu wyjść na te ulice i je obejrzeć. I nagle uświadomiliśmy sobie, że podróż, którą opisujemy, jest fantastyczna, że to Londyn T.S. Eliota, że jesteśmy w domu” ? mówi Lee Hall.

W przeciwieństwie do scenicznej wersji „Kotów” z lat osiemdziesiątych, wersja Hoopera zabiera nas zatem do Londynu lat trzydziestych, kiedy mógł tam mieszkać T.S. Eliot. „Lata trzydzieste to czas, w którym musical w jakimś sensie umiera. Pamiętajmy, to był czas między wielkimi wojnami, ta sztuka zaczęła wówczas odchodzić w zapomnienie. Nasza wspaniała scenografka, Eve Stuart, znalazła fantastyczne zdjęcia Soho i West Endu z tamtych czasów, pełne podupadających teatrów muzycznych. I w jakimś sensie, jeśli dobrze przyjrzeć się 'Kotom’, są jakby podsumowaniem ery musicalu, recenzją. Widzimy różne style, które starają się przykuć oko widza. Dowiedziałem się od Andrew Lloyda Webbera, że Eliot pisał swoje wiersze, korzystając z rytmu piosenek musicalowych, to wszystko nie jest więc przypadkiem. Przyjrzyjmy się tej paraleli ? teatry upadają, więc starają się przypodobać publiczności, koty zaś również starają się przypodobać, muszą pokazać się od najlepszej strony, aby zostać wybranymi. Udowodnić, że są czegoś warte, udowodnić, że są ważne i potrzebne” ? komentuje Tom Hooper.

Aby film nie był jedynie pokazem poszczególnych piosenek, jeden z kotów stał się postacią przeprowadzającą widzów przez całą historię i za jego pomocą wytworzona została narracja. Rolę tę spełniła Victoria, która wprawdzie istniała w oryginalnej sztuce jako tancerka, ale nie miała tam tak dużego znaczenia. „Victoria jest więc w naszej opowieści rodzajem przewodnika, jest taką Alicją z 'Alicji w Krainie Czarów’, Dorotką czy Piotrusiem Panem” ? mówi producentka Debra Hayward.

„’Koty’ to tak naprawdę opowieść o sile wspólnoty. To historia wykluczonej z niej Grizabelli, kota, który został odrzucony ze społeczności. Przyrównując jej postać do naszych mikrospołeczeństw, można uznać ją za osobę bezdomną, nieprzystosowaną. Potrzeba dopiero outsiderki, naiwnej, niewinnej Victorii, która patrzy na Grizabellę inaczej. Victoria, przybywając z zewnątrz, widzi wszystko inaczej, co więcej, w naturalny sposób pokazuje kociej społeczności, że coś nie gra, że to wykluczenie jest niesprawiedliwością. Pokazuje, że kiedy wybaczamy, stajemy się silniejsi. W ten sposób w tej pełnej radości, humoru, tańca, piosenek, układów choreograficznych opowieści zarysowuje się wyraźna oś dramaturgiczna i uniwersalny przekaz o wspólnocie, wybaczeniu i żalu” ? mówi reżyser.

Reakcje sporej części publiczności na mieszankę efektów cyfrowych i gry aktorskiej zastosowaną w filmowej wersji „Kotów” są niezbyt przychylne. Wiele mówi się o tym, że wygenerowane komputerowo koty wywołują efekt zwany doliną niesamowitości, czyli zamiast pozostawić w odbiorcach przyjemne wrażenia, wywołują niepokój, a czasem wręcz przerażenie. Co ciekawe, te aspekty, które przeszkadzają widzom, najprawdopodobniej spodobałyby się autorowi wierszy. Powierniczka majątku T.S. Eliota, Clare Reihill, mówi: „Koty w wierszach zamieszkują świat, który w pewnym sensie jest zmienny, niepewny: czasami koty zdają się żyć w normalnym ludzkim świecie, czasami zaś wydają się zamieszkiwać w zupełności koci świat ? nigdy nie jest to do końca wyjaśnione” ? powiedziała, dodając, że w tym kontekście pisarza mogłaby ucieszyć osobliwość widoczna w rozmyciu granicy między człowiekiem a kotem, jaką możemy zaobserwować w filmowej wersji „Kotów”.

Poniżej możecie zobaczyć zwiastun filmowego musicalu „Koty”:

Plakat promujący filmową wersję „Kotów”:

źródło: UIP

Tematy: , , , ,

Kategoria: film