„Jeszcze dzień życia” ? pełnometrażowa animacja z elementami dokumentu na podstawie książki Ryszarda Kapuścińskiego już w kinach

5 listopada 2018


2 listopada na ekrany kin w Polsce weszła pełnometrażowa animacja z elementami dokumentu „Jeszcze dzień życia” inspirowana książką Ryszarda Kapuścińskiego o tym samym tytule. Jest to trzymająca w napięciu historia trzymiesięcznej wyprawy wybitnego reportera do ogarniętej wojną i chaosem Angoli, w której linia frontu zmienia się jak w kalejdoskopie.

„Książka 'Jeszcze dzień życia’ powstała dzięki temu, że nikt nie chciał jechać do Angoli, bo było wiadomo, że utną głowę” ? mówił w jednym z wywiadów Kapuściński.

Historia Angoli to właściwie dzieje nieustających krwawych konfliktów. Od czasu pojawienia się w 1482 roku w ujściu rzeki Kongo portugalskiego kapitana Diego Cao rozpoczyna się ekspansja i podbój kolonialny ziem angolijskich. Jak czytamy w książce Kapuścińskiego, „Portugalczycy potrzebowali niewolników na handel, na eksport do Brazylii, na Karaiby, ogólnie za ocean. Z całej Afryki Angola dostarczyła tamtemu kontynentowi największej liczby niewolników”. Zdaniem historyków z terenów dzisiejszej Angoli wywieziono ok. 4 milionów niewolników. Sama Portugalia w tym czasie liczyła milion mieszkańców.

Walka o niepodległość Angoli na znaczącą skalę zaczęła się dopiero w połowie XX wieku, gdy w Portugalii wybuchła rewolucja i został obalony reżim wojskowy Salazara. Rada rewolucji zapowiedziała niepodległość kolonii. Jedną z nich była Angola. Sztucznie stworzony przez Europejczyków kraj składał się z przedstawicieli różnych nacji, różnych etnicznych ugrupowań i plemion. W obliczu zbliżającego się ogłoszenia niepodległości siły te zaczęły walkę o przejęcie władzy i tak w 1975 roku wybuchła bezwzględna, pełna chaosu wojna domowa.

Dla wydarzeń opisanych przez Ryszarda Kapuścińskiego w książce „Jeszcze dzień życia” najważniejszy jest kontekst rysujący się po II wojnie światowej ? w epoce podziału na dwa wrogie obozy: Zachodu i ZSRR, rozpadu imperiów
i dekolonizacji. Angola musiała odnaleźć się zarówno w postkolonialnej rzeczywistości pełnej biedy, niedorozwoju, wyniszczenia i konfliktów plemiennych, jak i w świecie podzielonym na dwa fronty. Na wszystkie lokalne różnice, konflikty i relacje padał cień zimnej wojny. Po Korei, Wietnamie, a jeszcze przed Afganistanem, Angola miała zostać jej gorącym frontem. Tutaj byli bezpośrednio aktywni Amerykanie i Rosjanie. Wkrótce Kuba zaangażuje się militarnie, a na granicy państwa stała regularna armia RPA uzbrojona po zęby, wspierana przez USA i gotowa w każdej chwili do ingerencji. Obecność Kubańczyków i Afrykanerów z Południa nie była ani przypadkowa, ani nie pozostawała bez związku z rywalizacją supermocarstw.

Angola w sierpniu 1975 roku to: bałagan, nieład, chaos, niepewność, napięcie, ale także poczucie bezradności.
W takiej sytuacji we wrześniu do Luandy, stolicy kraju, przyjeżdża Ryszard Kapuściński. Trwa dekolonizacja. Portugalczycy opuszczają w pośpiechu luksusowe dzielnice miasta. Przeraża ich widmo ataku na stolicę kraju. Pakują cały swój dobytek w drewniane skrzynie. W Luandzie zamykane są sklepy, znikają służby porządkowe, rosną góry śmieci. Kapuściński z opuszczonego miasta codziennie nadaje depesze do Polskiej Agencji Prasowej.

Tuż przed ogłoszeniem niepodległości o władzę w nowo utworzonej republice walczą skonfliktowane ze sobą grupy
angolijskiego ruchu wyzwoleńczego. Kapuściński decyduje się na niebezpieczną wyprawę na wojenny front. Ryzykuje życie, by jako pierwszy dziennikarz na świecie zdobyć informacje o postępującym konflikcie. Działa pod ogromną presją, towarzyszy mu strach i samotność. Wyprawa na front przypomina grę w rosyjską ruletkę, gdzie za źle wypowiedziane powitanie grozi śmierć.

Wojna domowa w Angoli przestaje być dla Kapuścińskiego jednym z wielu konfliktów, które przyszło mu relacjonować jako reporterowi. Ta wojna ma dla niego ludzką twarz dzielnej bojowniczki Carlotty i dowódcy Farrusco poznanych podczas wyprawy na front. Kapuściński jest wewnętrznie skonfliktowany ? nie umie i nie chce być jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Lubi i podziwia ludzi, których historie chce opisać, a także współczuje im. Stawia pytania o rolę reportera, granice zaangażowania w konflikt, dziennikarski obiektywizm. By opowiedzieć historię Angoli, zmienia się jako człowiek i rodzi jako pisarz.

Opublikowana w 1976 roku książka „Jeszcze dzień życia” nie była zbiorem reportaży. Suche sprawozdania i fakty dla PAP Kapuściński zamienił na poetyckie, literackie opisy. To specjalna pozycja w jego dorobku. „Jest książką bardzo osobistą. Nie o wojnie, nie o tych walczących stronach, tylko o zagubieniu, o niewiadomej, o niepewności, co się z tobą stanie. Były tam takie sytuacje, że człowiek właściwie wiedział, że nie będzie już żył. I każdego dnia mówiło się z ulgą: ? O, jeszcze jeden dzień z życia mam za sobą, jeszcze jeden mnie czeka. Ale już nie więcej” ? pisał autor.

Pomysł na przełożenie prozy Kapuścińskiego na język filmu narodził się w 2008 roku w głowie hiszpańskiego dokumentalisty Raúla de la Fuente. Niedługo potem nawiązał kontakt z polskim animatorem Damianem Nenowem. Tak skrystalizował się pomysł na film łączący animację, oddającą to, co działo się w głowie Kapuścińskiego w Angoli w 1975 roku, z elementami dokumentu, w którym prawdziwi świadkowie tamtych wydarzeń wspominają ten sam ból i tę samą rozpacz, które trawiły wówczas polskiego reportażystę.

„Byłem w Angoli dwa razy, w 2011 i 2015 roku, tam starałem się odszukać bohaterów, których Kapuściński opisuje i cytuje w swojej książce. Poszukiwania okazały się owocne: znaleźliśmy dziennikarza Artura Queiroza, komendanta Farrusco. Udało nam się również spotkać z siostrą Carlotty, angolskiej bojowniczki, która walczyła ramię w ramię z polskim korespondentem, oraz Luisem Alberto, angolskim korespondentem wojennym. W Angoli podróżowałem tym samym szlakiem, który Kapuściński przeszedł w 1975. Podążałem jego śladami i spędziłem trochę czasu z tymi samymi ludźmi, których Kapuściński poznał w 1975 roku. Przyznam, że byłem zaskoczony tym, jak dobrze pamiętają oni białego reportera, którego wszyscy zwali 'Ricardo’, mimo że od tamtych wydarzeń minęło 40 lat. Materiał dokumentalny jest bezpośredni, ostry. W oku kamery świadkowie tamtych wydarzeń opowiadają bez ogródek o tym, jak zabijali i jak patrzyli na śmierć swoich towarzyszy” ? mówi Raúl de la Fuente.

Wydarzenia sprzed lat ukazane są w postaci animacji stylizowanej na komiks, która w zasadzie stanowi 80 procent filmu. Publiczność wraz z Kapuścińskim rusza na wojenny front, aby lepiej zrozumieć towarzyszące mu emocje: strach, szaleństwo, panikę i wszechogarniającą samotność. To właśnie dzięki animacji, której nie ograniczają żadne ramy formalne, twórcy filmu mogą pokazać to, czego nie uchwyciłaby kamera. Podobnie jak sam Ryszard Kapuściński, któremu do relacjonowania wojny w Angoli przestały wystarczać sztywne ramy depeszy prasowej.

„Połączenie technik w takim układzie to coś pionierskiego. Nie znam filmu, w którym hybryda byłaby użyta na taką skalę. Te dwie warstwy mają różne znaczenie, poruszają inne wątki, ale są równie ważne dla całej filmowej konstrukcji. W innych produkcjach dokumentalnych animacja ma zwykle za zadanie wspomagać przedstawianie trudnych faktów. Rysowane są mapy, wykresy, schematy, upraszczając lub tłumacząc dane, zagadnienie polityczne lub ekonomiczne. U nas animacja to część najbardziej dynamiczna i sensacyjna” ? komentuje Damian Nenow. „Widzowie mają jednoznaczne skojarzenie ? animacja to fikcja. I kiedy w samym środku dialogu w filmie animowanym pojawia się żywa postać, animacja staje się rzeczywistością, nabiera głębi. Widz odkrywa tę zależność i może to bardzo stymulować jego wyobraźnię” ? dodaje.

Film „Jeszcze jeden dzień” od 2 listopada obecny jest na ekranach polskich kin. Poniżej możecie obejrzeć zwiastun ten wyjątkowej produkcji:

Lista miast i kin, w których wyświetlany jest film „Jeszcze dzień życia”:

fot. Platige Films
źródło: mat. prasowe Next Film

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: film