Sprośne, namiętne, oniryczne – 5 listów miłosnych słynnych pisarzy

24 lutego 2012

Obcując z dziełami mistrzów często zapominamy o ich ludzkich stronach. Listy, które po sobie zostawili, ukazują ich nieznane szerzej oblicza. Szczególnie, gdy byli ogarnięci miłością, bo czymże byłaby ludzkość, a także wielka literatura, bez miłości i namiętności? Co można odnaleźć w miłosnych listach Jamesa Joyca, Gustawa Flauberta, Franza Kafki, Charlesa Bukowskiego czy Oscara Wilde? Tęsknotę, namiętność, pożądanie, erotyzm, lubieżność, a nawet mocną erotykę.

Oto pięć listów miłosnych napisanych przez słynnych pisarzy.

Gustaw Flaubert – namiętny cudzołożnik

„Gdy następnym razem cię zobaczę, pokryję cię miłością, pieszczotami, ekstazą. Chcę cię wypełnić wszystkich uciechami ciała, żebyś omdlała i umarła. Chcę cię sobą zadziwić, byś przyznała sama przed sobą, że nigdy nawet nie śniłaś o takich przejażdżkach. Chcę, żebyś przywołała tych kilka godzin, kiedy będziesz stara, a twoje wysuszone kości niech zadrżą z rozkoszy, na ich wspomnienie” – pisał w 1846 roku w liście wysłanym do swojej kochanki Louise Colet.

Colet była poetką i mężatką, gdy Flaubert miał z nią romans (dwukrotnie). Uważana jest za pierwowzór Emmy Bovary. Książka ponoć tak ją rozwścieczyła, że napisała własną, „Lui”, w której zemściła się na pisarzu.

Franz Kafka – płonący z pożądania

„Nie, Mileno, po raz kolejny błagam cię, wymyśl inny sposób na moje pisanie do ciebie. Nie wolno ci chodzić na pocztę na próżno, nawet twój mały listonosz – kto to jest? – nie może tego robić, ani nawet poczmistrzyni nie powinna być niepokojona niepotrzebnie.
Jeśli nie znajdziesz innego sposobu, wtedy jedno z nas będzie musiało to znieść, ale przynajmniej włóż nieco wysiłku w znalezienie jakiegoś.
Ostatniej nocy śniłem o tobie. Nie pamiętam dokładnie szczegółów, co się wydarzyło. Wiem jedynie, że bez przerwy łączyliśmy się, jedno z drugim. Ja byłem tobą, ty mną. W końcu w jakiś sposób stanęłaś w ogniu. Pamiętam gaszenie ognia ubraniem. Wziąłem stary płaszcz i okładałem cię nim.
Ale znów rozpoczęła się transmutacja i zaszła tak daleko, że nawet cię już tam nie było, a zamiast tego to ja płonąłem i zarazem okładałem ogień płaszczem. Ale to nie pomagało, co tylko potwierdziło mój dawną obawę, że w taki sposób nie można ugasić ognia.
W międzyczasie, jednakże, przybyła straż pożarna i zostałaś jakimś sposobem uratowana. Ale byłaś odmieniona, widmowa, niczym narysowana kredą w mroku i padłaś – bez życia, a może mdlejąc z radości bycia uratowaną – w me ramiona.
Ale i tu wkroczyła niepewność przemienności i być może to ja padłem w twoje ramiona” – pisał do ukochanej Mileny Jesenskiej w 1921 roku autor „Przemiany”.

Jesenska była czeską pisarką i dziennikarką. Kafka poznał ją w 1920 roku, kiedy to pozostająca w nieszczęśliwym małżeństwie Milena napisała do niego list z prośbą o zgodę na przetłumaczenie z niemieckiego na czeski jednego z opowiadań pisarza. List był pierwszym z serii namiętnej korespondencji. Spotkali się dwa razy, z tego raz spędzili ze sobą cztery dni we Wiedniu. Kafka zakończył ten związek w listopadzie 1920 roku, bo Milena nie potrafiła odejść od męża i codzienna wymiana listów urwała się, choć przez kilka następnych lat pisali do siebie od czasu do czasu.

Oscar Wilde – elokwentny adorator

„Mój Własny Chłopcze
Twój sonet jest niezwykle uroczy i cudem jest zaiste, że te czerwone płatki róży, twe usta, powstały tak samo dla szaleństwa muzyki i pieśni, jak dla szaleństwa całowania.
Twa pozłacana dusza spaceruje między namiętnością i poezją. Jestem pewien, że Hiacynt, którego tak szaleńczo kochał Apollo, był tobą za dni Greków.
Czemu jesteś sam w Londynie i kiedy wybierasz się do Salisbury? Udaj się tam by schłodzić ręce w szarym zmierzchu gotyckich budowli, a tu przyjeżdżaj kiedy zechcesz. To urocze miejsce i tylko ciebie brakuje, lecz wpierw udaj się do Salisbury. Na wieki, pełen nieginącej miłości, Twój, Oscar” – pisał w 1893 roku Wilde do lorda Alfreda Douglasa.

Wilde, mąż i ojciec dwójki dzieci, poznał Alfreda w 1891 roku i wkrótce rozpoczął z nim namiętny romans. Ponoć często się kłócili, a ich związek daleki był od sielskich. Douglas był rozpieszczonym i zepsutym paniczem, którego zainteresowania obracały się wokół hazardu, zabawy i młodych chłopców. Romans stał się powodem wytoczenia pisarzowi procesu przez ojca Alfreda i uwięzienia. Listy, które Wilde wysyłał do niego były wykorzystane jako dowody w procesie. Ich związek stał się kanwą powieści Roberta Hichensa „The Green Carnations”, którą także włączono do materiałów dowodowych.

Charles Bukowski – zakochany świntuch

„Podobała mi się ta twoja zagrywka z trzymaniem się za ręce; napaliłem się przez to jak cholera… napalam się jak cholera przez wszystko, co robisz… rzucanie gliną w sufit… ty dziwko, gorąca sekutnico, ty cudowna cudowna kobieto… dałaś nowe wiersze, nową nadzieję i nowe sztuczki temu staremu psu, kocham cię, włoski twej cipki, które czułem pod palcami, wnętrze twojej cipki, wilgotne, ciepłe, które czułem palcami, ty przy lodówce, masz taką wspaniałą lodówkę, twoje włosy opadające dziko w dół, ty, dzikie ptaszysko w tobie, twoja dzikość, podniecająca, lubieżna, cudowna… obracanie się za twoją głową, próbując uchwycić twój język moimi ustami, moim językiem… byliśmy w Burbank i byłem zakochany, ultramarynową miłością, moja ty dobra cholerna bogini, wodzisz mnie na pokuszenie, moja dziwko, moja, moja, moja, moja pulsująca, oddychająca pizdo z Edenu, kocham cię… i twoją lodówkę, i kiedy objęci siłowaliśmy się, ta rzeźbiona głowa, obserwująca nas z lirycznym, cynicznym, miłosnym uśmieszkiem, rozpalała…
Pragnę cię,
Pragnę cię,
Pragnę CIĘ
CIEBIE CIEBIE CIEBIE CIEBIE CIEBIE CIEBIE” – napisał w 1972r. Bukowski w liście do Lindy King.

Ling była poetką i rzeźbiarką. Jej związek z Bukowskim zaczął się w 1970 roku, tuż po rozwodzie z mężem. Linda poderwała pisarza tańcząc dla niego i prosząc o pozwolenie na wyrzeźbienie jego głowy. Była 20 lat młodsza od pisarza, a ich związek nie należał do „spokojnych”. Często się kłócili i dochodziło nawet między nimi do bójek, podczas jednej z nich Bukowski złamał kobiecie nos. Rozstali się po trzech latach, kiedy wściekła z powodu niewierności pisarza Linda w pijackim amoku wyrzuciła jego maszynę do pisania i książki na ulicę. Linda stała się pierwowzorem głównej postaci kobiecej w „Kobietach” Bukowskiego.

James Joyce – sprośny zbereźnik

„Moja słodka, mała, kurewska Noro. Zrobiłem, jak kazałaś, niegrzeczna dziewuszko, i dogodziłem sobie dwa razy, czytając twój list. Raduje mnie, że lubisz być jebana w dupę. Tak, teraz pamiętam tą noc, gdy bardzo długo jebałem cię od tyłu. To było najbardziej sprośne jebanie, jakie ci sprawiłem. Mój kutas tkwił w tobie godzinami jebiąc w te i we w te twój wypięty kuper. Czułem twoje tłuste i spocone pośladki pod moim brzuchem i widziałem twą rozświetloną twarz i szalone oczy. Z każdym pchnięciem twój bezwstydny język wypadał z twoich ust, a jeśli jebałem cię mocniej i szybciej niż zazwyczaj, tłuste i sprośne pierdy dobywały się parsknięciami z twojego tyłu. Tej nocy miałaś dupę pełną pierdów, kochanie i wyjebałem je z ciebie wszystkie, grubych i tłustych koleżków, długie i wietrzne, małe szybkie radosne pyknięcia oraz całe mnóstwo drobnych małych niegrzecznych pierdków kończących się wytryśnięciem z twej dziurki. To cudownie jebać pierdzącą kobietę, kiedy każde pchnięcie wypędza z niej bączka. Myślę, że wszędzie poznałbym pierdnięcie Nory. Myślę, że rozpoznałbym je w pokoju pełnym pierdzących kobiet. To dźwięk raczej dziewczęcy, a niżeli wilgotny, wietrzny pierd, które, jak przypuszczam, miewają tłuste żony. Jest nagły i suchy, i sprośny – takiego śmiała dziewczyna wypuściłaby dla zabawy w szkolnym dormitorium nocą. Mam nadzieję, że Noro nigdy nie przestaniesz puszczać mi ich w twarz, tak bym mógł również poznać ich zapach.
Mówisz, że kiedy wrócę obciągniesz mi i chcesz, żebym wylizał ci pizdę, ty mała zdeprawowana łotrzyco. Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz, gdy będę spał ubrany, zakradniesz się do mnie z kurewskim błyskiem w twoich zaspanych oczach, delikatnie rozepniesz guzik po guziku w moim rozporku i czule wyjmiesz fajfusa swojego kochanka, otoczysz swoimi wilgotnymi ustami i possiesz, aż zrobi się grubszy, twardszy i wystrzeli ci w ustach. Czasami, ja także zaskoczę cię we śnie, zadrę ci spódnicę i delikatnie wysunę twoją szufladę, po czym ostrożnie położę się przy tobie i zacznę lizać powoli wokół twego buszu. Zaczniesz się poruszać niespokojnie i wtedy poliżę wargi pizdy mojego kochania. Zaczniesz jęczeć i stękać, i wzdychać i pierdzieć z pożądania. Wtedy zacznę lizać szybciej i szybciej niczym wygłodniały pies, aż twoja pizda będzie masą mułu a twoje ciało wić dziko.
Dobrej nocy, moja mała pierdząca Noro, moje sprośne jebadełko. Jest takie urocze słowo, kochanie, które podkreśliłaś, żebym dogodził sobie lepiej. Napisz mi o tym więcej i o sobie, słodyczy, sprośniej, sprośniej.” – pisał Joyce w 1909 roku do Nory Barnacle.

Nora była żoną i muzą Joyca. Poznali się w 1904. 16 czerwca 1904 roku, czyli dzień, kiedy po raz pierwszy skonsumowali swoją miłość, jest datą wybraną przez Joyca na czas rozgrywania się „Ulissesa”, później data ta stała się także świętem dla miłośników prozy „niegrzecznego” Irlandczyka, znanym jako Bloomsday.

Opracował: Krzysztof Stelmarczyk

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: listy, zestawienia