Szymborska uczy, jak zachować pogodę ducha i strzec swojej wolności – wywiad z Joanną Gromek-Illg o książce „Szymborska. Znaki szczególne”

7 grudnia 2020

Od zawsze budziła emocje. Była bliska także tym, którzy nigdy wcześniej nie czytali jej poezji. Czytelnicy myśleli o Wisławie Szymborskiej jak o przyjaciółce, sąsiadce i doradczyni. To może dziwić, tym bardziej że tak mało pisała i mówiła o sobie. Dostępu do sfery wewnętrznej broniła bardzo stanowczo, powtarzając: „to po mojej śmierci”. Joanna Gromek-Illg – znajoma noblistki, bywająca w tym samym towarzystwie – postanowiła odtworzyć tę część jej biografii, którą najskrzętniej ukrywała. Nad książką „Szymborska. Znaki szczególne” pracowała pięć lat. Dotarła do niepublikowanej wcześniej korespondencji poetki. Efekty pracy możecie podziwiać w księgarniach, a poniżej przeczytacie krótką rozmowę z autorką.

Karina Caban-Rusinek: Jaka była Wisława Szymborska? Pani ją znała. Czy inna była „na zewnątrz”, a inna prywatnie?

Joanna Gromek-Illg: Wisława Szymborska była osobą bardzo prywatną i kameralną, co często podkreślają jej znajomi. Nie przywdziewała jakiejś maski w sytuacjach publicznych, myślę, że zawsze była sobą.

Oczywiście, jak chyba każdy człowiek, w sytuacjach prywatnych czuła się swobodniej. W każdej jednak sytuacji była po prostu uprzejma, życzliwa ludziom, empatyczna. Robiła to naturalnie i bez premedytacji, uśmiechała się bez trudu i spontanicznie.

Dlaczego postanowiła pani napisać książkę o Wisławie Szymborskiej?

Nie planowałam pisania biografii noblistki. Kiedyś w żartach powiedziałam w wydawnictwie, że chętnie napisałabym powieść o latach młodości Szymborskiej. Nic wtedy o tym etapie jej życia nie wiedziałam, a bardzo byłam ciekawa, jak wyglądał. Ale powieść nikomu ze znajomych nie wydała się dobrym pomysłem, więc – zachęcona – postanowiłam się zmierzyć z pisaniem biografii. Moją motywacją była ciekawość: chciałam móc wyobrazić sobie jej życie na przestrzeni tych długich lat, kiedy jej nie znałam, kiedy jedynie czytałam jej wiersze czy felietony.

Przygotowując się do pisania, myślałam, że materiału – szczególnie z lat młodości Szymborskiej – będę miała bardzo mało. Na szczęście myliłam się całkowicie. Archiwum Fundacji Szymborskiej dysponuje ogromnym blokiem jej korespondencji, a także licznymi dokumentami, fotografiami i pamiątkami rodzinnymi.

Joanna Gromek-Illg, autorka książki „Szymborska. Znaki szczególne” (fot. Joanna Helander).

Czy jest jeszcze coś, czego nie wiemy o Wisławie Szymborskiej? Są tajemnice do odkrycia?

Mam nadzieję, że jest jeszcze bardzo wiele do odkrycia! Przede wszystkim na pewno w jakichś domowych archiwach kryją się listy od niej. Korespondencja jest wspaniałym materiałem do poznania prywatności – nie była przecież poddawana żadnej autocenzurze.

Jeśli chodzi o materiał zgromadzony w pracowni rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej, to nie zdołałam przeczytać chyba nawet połowy listów do Szymborskiej. A poza listami są tam też dokumenty, inedita, fotografie – to wszystko czeka na badaczy życia i twórczości noblistki. Mam nadzieję, że z upływem lat jej portret wyłaniający się z kolejnych publikacji będzie coraz pełniejszy. Na pewno też pozostaną w nim momenty okryte tajemnicą.

Jej życie nie było proste, czasy, w których żyła, nie były łatwe, a ona sama nie wszystkimi swoimi sprawami dzieliła się z otoczeniem. Myślę więc, że nie pozostanie nam nic innego, jak tylko uszanować jej tajemnice.

Jak wyglądały relacje Szymborskiej z ludźmi?

Sądzę, że jej relacje z ludźmi były przede wszystkim bardzo zindywidualizowane i empatyczne. Była naprawdę ciekawa ludzi, chciała wiedzieć o ich życiu więcej niż tylko to, co widać na pierwszy rzut oka.

Miała rodzaj psychologicznej wnikliwości. Kiedyś mówiło się o takich osobach, że znają się na ludziach. Jej relacje z przyjaciółmi i bliskim znajomymi nie były jednak cukierkowe – godziła się z tym, że ludzie popełniają błędy, nie zawsze zachowują się tak, jak byśmy się spodziewali. Akceptowała znajomych i przyjaciół z pełną tolerancją.

Szczególnie lubiła ludzi obdarzonych poczuciem humoru, takim zmysłem humoru, który sprawia, że życie towarzyskie staje się lekkie i przyjemne.

Noblistka na przejażdżce (fot. z archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej).

Która z wielkich namiętności Szymborskiej, mówię o mężczyznach, była największa?

Myślę, że trudno przeprowadzać takie porównania, bo w gruncie rzeczy niewiele wiemy na ten temat. Nie miałabym też odwagi wypowiadać się o czyichś namiętnościach. Mogę jedynie odwołać się do tego, co ona sama powiedziała.

Zapytana przez Andrzeja Koszyka – filmowca i fotografa realizującego film o jej życiu – kto był jej największą miłością, odpowiedziała, że Kornel Filipowicz, z którym spędziła dwadzieścia trzy lata. Ale powiedziała też, że inne związki także były dla niej ważne i pozostawiły dobre wspomnienia.

Jak pani myśli, kto sięgnie po pani książkę?

Ucieszyłabym się, gdyby sięgnęli po nią czytelnicy, którzy lubią książki biograficzne – bo wiem, że jest spore grono osób czytających z upodobaniem biografie. Moja książka będzie musiała sobie u tych czytelników poradzić z porównaniem z innymi biografiami, co trochę mnie deprymuje.

Mam nadzieję, że kobiety będą mogły w mojej książce znaleźć odpowiedź na pytanie, jak – będąc kobietą – nie podporządkowywać się rolom narzucanym przez społeczeństwo, szczególnie w trudnych czasach. Jak odnaleźć własną drogę, kiedy nie jest to droga typowa.

Od Szymborskiej można też nauczyć się, jak radzić sobie z trudnościami, w jaki sposób zachować pogodę ducha i przede wszystkim – jak strzec swojej wolności. W jej portrecie mogą więc odnaleźć coś ważnego dla siebie nie tylko kobiety.

To nie jest trudna książka literaturoznawcza, starałam się napisać biografię popularną, nie stawiającą czytelnikowi jakichś szczególnych wymagań, nie rezygnując jednak z wtajemniczenia go w kulisy życia literatów, szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.

Rozmawiała: Karina Caban-Rusinek

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady