Poznać Larsa von Triera – wywiad z Nilsem Thorsenem, autorem biografii reżysera

3 sierpnia 2016

nils-thorsen-wywiad-1
Lars von Trier już za życia urósł do rangi legendy, którą sam wykreował i sukcesywnie rozwija. Jego filmy uchodzą za kontrowersyjne, dla jednych są arcydziełami, dla innych popisem chorej wyobraźni, jednak żadnego widza nie pozostawiają obojętnym. Twórczość von Triera można kochać bądź nienawidzić, to pewne, ale dzięki Nilsowi Thorsenowi pojawiła się szansa, by zrozumieć niezwykłego człowieka, który stworzył tak oryginalne filmy, jak „Przełamując fale”, „Melancholia”, „Antychryst” czy „Nimfomanka”.

Współpraca z Larsem von Trierem to sprawa niełatwa, ale napisanie jego biografii to dopiero wyzwanie, o czym przekonał się Nils Thorsen, dziennikarz, który od 1986 roku jest związany zawodowo z najważniejszą duńską gazetą „Politiken”. Specjalizuje się on w osobistych wywiadach rzekach i był za nie dwukrotnie nominowany do najbardziej prestiżowej duńskiej nagrody dziennikarskiej Cavlingprisen. Pięć z nich opublikował w formie książkowej. W Polsce ukazała się właśnie jego pozycja poświęcona najpopularniejszemu duńskiemu reżyserowi pt. „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”.

Milena Buszkiewicz: Vontrierowskie, czyli jakie?

Nils Thorsen: Typowe dla Larsa von Triera. Coś, co jest inne i oryginalne, odznacza się wyjątkową jakością.

Podtytuł twojej książki brzmi: „Życie, filmy, fobie geniusza”. Zacznijmy od tych ostatnich – jakie fobie ma Lars von Trier?

W swojej ojczyźnie, Danii, Lars von Trier jest znany z tego, że zręcznie prezentuje się publicznie. Dlatego wiele osób w ogóle wątpi, że ma jakieś fobie. Myślą, że jest to coś, co wymyślił, by zwrócić na siebie uwagę. A prawda jest taka, że jego życie zostało zrujnowane przez fobie. Jako dziecko naprawdę obawiał się wojny atomowej. Kiedy słyszał przelatujący samolot, bał się, że ten zrzuci bomby. Jako mały chłopiec często też zadawał swojej matce pytanie, czy może się zdarzyć, że umrze on w nocy we śnie. A ona zamiast go uspokoić i powiedzieć ? oczywiście, że nie, odpowiadała, że jest to mało prawdopodobne, ale oczywiście możliwe. Wyobraź sobie, jaki musiał być wówczas przestraszony. Często też spał w pokoju swojej matki pod stołem. Przy tym samym stole dzieci uczyły się, jak postępować na wypadek bombardowania i wojny. Swoją kryjówkę traktował jak bunkier. W pobliżu zawsze stało wiadro na wypadek, gdyby źle się poczuł i musiał wymiotować, leżała też wilgotna ściereczka, którą mógł schłodzić czoło. Jedyną rzeczą, która przerażała go bardziej niż trzecia wojna światowa, było zapalenie wyrostka robaczkowego. Nie tyle dlatego, że lękał się samej choroby. Bardziej bał się operacji i pobytu w szpitalu. Jego matka bała się szpitali – i taki sam był Lars von Trier. Dlatego planował, że w wypadku pogorszenia się jego stanu zdrowia, ucieknie i schroni się w lesie.

nils-thorsen-wywiad-2

Dziecięce fobie Larsa von Triera obejmowały także szereg rytuałów, które musiał wykonywać codziennie w celu uniknięcia wojny atomowej. Jak choćby postępowanie z kawałkiem ceramicznej doniczki, który kiedyś odprysł. W ciągu dnia leżał na parapecie, ale wieczorem Lars mocował go na miejscu. I tak każdego dnia. Kiedy dorósł, jego fobie się zmieniły. Zmutowały się – jak sam mówi. Wciąż boi się latać samolotami. Boi się także wind. Podczas zdjęć do serialu „Królestwo”, kiedy kręcono sceny na dachu, Lars von Trier siedział w kamperze na zewnątrz budynku i obserwował obraz na monitorze. Kilkakrotnie też wchodził schodami na szesnaste piętro. Często w kinie chciał siedzieć blisko wyjścia, bo czuł się osaczony przez zbyt wielu ludzi. Na promie do Anglii, kiedy reżyserował „Przełamując fale”, dostał ataku lęku. Znalazł schronienie w pobliżu komina, przy którym położył się w deszczu i trząsł ze strachu. W późniejszym okresie życia jego fobie zmieniły się ponownie – tym razem w obawy przed śmiertelnymi chorobami ? głównie rakiem. Współpracownicy widzieli go zakrwawionego, bo zdrapywał wyimaginowane guzy na swoim ciele. Mówi, że tak naprawdę nie boi się utraty życia. Jedynie samo umieranie go przeraża. Wyobraża je sobie jako przejście przez ciasne, wąskie miejsce. To podobne do jego lęku przed szpitalami, a przede wszystkim do strachu przed operacją – nie chce stracić przytomności, a tym samym siebie. Zdiagnozowano u niego zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, jego fobie uniemożliwiają mu normalne życie. Jednak robienie filmów i dowodzenie na planie nie przerażają go. Wyznał, że musi robić filmy. Pochłania go to na tyle, że pozwala na jakiś czas oddalić lęki.

Jak sądzisz, skąd wzięły się jego lęki?

Moim zdaniem lęki Larsa von Triera przede wszystkim wzięły się z braku decyzyjności i dojrzałości jego matki. Z tego, że jako chłopiec musiał podejmować dorosłe decyzje. Zadbać, by wszystko było w porządku. Ona traktowała go jak dorosłego. Dlatego świat go przerażał. Przytłaczał. I dlatego, że był bardzo dorosły jako dziecko, jako dorosły jest bardzo dziecięcy.

nils-thorsen-wywiad-3

Von Trier wychowywał się w osobliwej, hipisowskiej rodzinie, nazywanej przez niego samego nie-rodziną. Jakie jeszcze konsekwencje, psychologiczne bądź artystyczne, wiązały się z takim dzieciństwem?

Wiele kluczowych konsekwencji. Ponieważ jego matka nie chciała dorosnąć, wiele decyzji spadało na niego – musiał wziąć odpowiedzialność za mnóstwo rzeczy, a w jego nerwowym umyśle zrodziło się wiele strachów przed światem. Chcesz iść do dentysty? ? pytała jego matka. Oczywiście, że nie chciał. Ale w końcu zmuszała go do tego. Dla niego to była hipokryzja. Nie chciał też konfliktu między liberalnym domem a reżimem w szkole. Lars odrabiał pracę domową po drodze ze szkoły do domu, bo nie chciał, by rodzice zobaczyli, że poddał się szkolnej dyscyplinie i autorytetom. Wstydził się, że ulega szkolnym zasadom.

Napisałeś w przedmowie: „Lars von Trier okaże się inny, niż go sobie wyobrażałem ? zarówno zawodowo, jak i prywatnie. (…) także dlatego, że zdecydowanie różni się od publicznego wizerunku, który wielu z nas uznało za prawdziwy”. Zatem jakim człowiekiem się okazał?

Lars von Trier naprawdę nie jest intelektualistą. Interesuje się najdziwniejszymi rzeczami. Wspinaczką na drzewa. Ciągiem Fibonacciego. Wędkarstwem. Uprawą pomidorów. Uwielbia rytuały. Uczyłem go przygotowywać matchę, zieloną, japońską herbatę. I on lubi nie tyle tę herbatę, ale sam ceremoniał jej parzenia. Lars von Trier wręcz otacza się rytuałami. Tworzenie małych, uporządkowanych światów wokół siebie – jak wtedy, gdy robi filmy ? zastępuje wielki, nieuporządkowany świat, w którym wszyscy żyjemy. Nie jest intelektualistą, ale jest szalenie inteligentny. Co oznacza, że ma w sobie także dziecięcą ciekawość, a jeśli coś go interesuje, po prostu bada to, a później może użyć w filmie, jak w przypadku „Antychrysta”. Wyznał mi, że pomysł na ten film przyszedł do niego podczas oglądania nocą w telewizji programu przyrodniczego. Zdał sobie wówczas sprawę, że miejsca, które uważamy za najbardziej spokojne i idylliczne ? na przykład jezioro w lesie ? to miejsca, gdzie toczy się najsilniejsza walka o przetrwanie gatunków. I stąd wziął się temat „Antychrysta”: czy natura jest naprawdę zła?

nils-thorsen-wywiad-4

Nils Thorsen z tłumaczką biografii von Triera, Agnieszką Sylwią Musialską.

W swojej książce wspominasz o tym, że von Trier nie znosi dziennikarzy. Praca z taką osobą musiała być niełatwa.

Właściwie to Lars von Trier – oprócz tego, że bywa niegrzeczny ? jest również bardzo taktowny. Powstrzymuje się od ocen innych ludzi i pozostawia rozmówcy wolną furtkę. Jedyne, co mu się nie podoba, to nieuczciwość. Więc jego ataki na dziennikarzy są często dość uzasadnione, bo ci nie zawsze zachowują się fair, a on jest po prostu tylko człowiekiem.

Zatem jakim typem rozmówcy jest von Trier?

Zanim spotkałem Larsa von Triera po raz pierwszy, rzeczywiście miałem obawy – i byłem pewien, że podobnie jak z innymi dziennikarzami, będzie próbował ze mną różnych trików. Ale Lars von Trier okazał się zupełnie inny, niż się spodziewałem. Ironiczny, owszem, ale ja też taki jestem, więc nie przeszkadzały mi jego złośliwe uwagi o mnie, książce i mojej gazecie.

W pewnym sensie Lars von Trier jest jak dziecko. Bardzo szczery. Figlarny. I wyjątkowo emocjonalny. Jest też całkiem miły i opiekuńczy ? poświęca dużo uwagi swojemu rozmówcy. Ale jeśli nie ma ochoty rozmawiać lub nie chce odpowiedzieć na jakieś pytanie, po prostu buntuje się i stawia opór. Kładzie się, pogrąża we własnych myślach, protestuje albo wychodzi z pokoju. W książce piszę, że Lars von Trier maskuje się bardziej niż większość innych ludzi, ale również, że jest on bardziej ludzki. Na pewno sporo gra, kiedy się z nim rozmawia. Komentuje pytania, twoje opinie, daje do zrozumienia, że twój projekt jest głupi. Ale kiedy przestaje się drażnić, udziela niezwykle szczerych odpowiedzi. Jest bardziej szczery niż większość ludzi, których spotkałem. Jak sam twierdzi: „kiedy o czymś myślę, to myślę też, że wolno mi to powiedzieć”. I naprawdę nie powstrzymuje się od mówienia z obawy przed tym, co ludzie mogą myśleć.

Więc kiedy nauczyłem się odgryzać na zaczepki Larsa von Triera, spotkania z nim okazały naprawdę miłe. On po prostu jest ciekawy. A jeśli uda się skierować jego uwagę i myśli w interesującym kierunku, angażuje się w rozmowę niczym w poszukiwanie jakiegoś nowego, nieznanego kraju.

nils-thorsen-wywiad-5

Nils Thorsen podpisuje egzemplarze książki „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”.

W biografii kilkukrotnie wspominasz, że współpraca z von Trierem była trudna. Czy myślałeś czasami o tym, by porzucić pracę nad tą książką?

Nie. Chociaż Las von Trier powiedział mi, że nie przeczyta tej książki. Wyjaśnił, że to żenujące czytać o samym sobie. I nadal twierdzi, że jej nie czytał. Nie wiem, czy to prawda, ale jego żona i producent przeczytali. Musiałem nawet walczyć z producentem, który zażądał usunięcia kilku zdań dotyczących filmu „Melancholia”. To było przed premierą, a książka ujawniała, o co w filmie chodzi. W tym czasie faktycznie publikacja książki była zagrożona – przypominało to grę w pokera. Po wydaniu żona Larsa von Triera była bardzo zadowolona z książki i powiedziała, że w końcu ludzie mogą poznać prawdę o jej mężu, a nie zniekształcone mity o nim.

A jaki jest największy mit na temat von Triera?

Że lubi na siebie zwracać uwagę. On jest naprawdę bardzo nieśmiały. Kiedy zapytałem, co sądzi o swoim publicznym wizerunku, odparł, że w ogóle nie uznaje swojego wizerunku publicznego. Czuje się zawstydzony, że ludzie mają o nim jakieś wyobrażenia.

Czy zdarzyło wam się spierać o jakieś fragmenty książki?

Nie. Prosił tylko, abym nie pisał o jednej rzeczy. O tym, że od lat używał kokainy i wódki, pisząc swoje scenariusze. Wolał, by jego dzieci o tym nie wiedziały, nie chciał ich zachęcać do narkotyków. Ale skoro później przyznał się do używania kokainy publicznie, mogę to teraz powiedzieć.

Rozmawiała: Milena Buszkiewicz
fot. Jens Dresling, Christian Geisn?s, Bukowy Las

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady