Piszę to, co w danym momencie chciałabym przeczytać ? wywiad z Katarzyną Bereniką Miszczuk, autorką „Ja Cię kocham, a Ty miau”

22 kwietnia 2020


Pierwszy raz napisała książkę? dyktując ją! Tak powstała komedia kryminalna „Ja Cię kocham, a Ty miau”, która trafiła kilka dni temu do sprzedaży. Katarzyna Berenika Miszczuk opowiada nam o tym, jak zmieniło się jej podejście do pisania i czym różniła się praca nad najnowszą książką od poprzednich.

Marcin Olgierd: Czytając rozmowy z pisarzami możemy zauważyć, że niemal każdy z nich ma jakiś rytuał, który jest nieodłącznym elementem ich pracy twórczej. A to kubek zielonej herbaty stojący na biurku, a to odpalony papieros, a to dzień rozpoczęty bieganiem po lesie? Czy pani także coś takiego towarzyszy?

Katarzyna Berenika Miszczuk: Zawsze miałam rytuały. Jestem dość uporządkowaną osobą, nie cierpię zmian. Przez wiele lat musiałam mieć podczas pisania święty spokój. Najlepiej tworzyło mi się rano, kiedy zostawałam w domu sama. Siadałam na „swoim” krześle przy kuchennym stole. Włączałam muzykę, stawiałam obok klawiatury kubek z kawą, coś słodkiego na talerzyku. Otwierałam zeszyt z notatkami i? traciłam dwie godziny z życia na sprawdzaniu poczty, Facebooka i najnowszych ploteczek. Zawsze tłumaczyłam się sama przed sobą, że to taki „rozruch mózgu”. Odkąd urodził się mój synek musiałam nieco zmienić przyzwyczajenia. Obecnie piszę wtedy, kiedy on śpi. Nie ma w tym żadnej regularności. Zresztą on od urodzenia mało kiedy spał, jakiś taki aktywny egzemplarz nam się trafił. Wszystkie rytuały gdzieś zniknęły! Przeważnie jem w biegu, a kawę wypijam w kilku ratach. Nie ma czasu do stracenia na ustawianie wszystkiego na stole. Nagle się też okazało, że mój mózg w ogóle nie potrzebuje dwóch godzin na rozruch. Zwłaszcza wtedy, kiedy mam rano tylko pół godziny jego drzemki na pisanie. Zanim zaczęła się ogólnopolska kwarantanna, podczas tworzenia „Ja Cię kocham, a Ty miau” udawało mi się wykroić jeszcze trochę czasu, kiedy mąż był z synkiem na spacerze. Czasami też uciekałam popracować do kawiarni naprzeciwko domu. Teraz niestety zostaje mi pisanie tylko podczas drzemek i wieczorami.

Swoją najnowszą książkę „Ja Cię kocham, a Ty miau” pisała pani w wyjątkowym dla siebie czasie.

Tak. To pierwsza moja powieść, którą napisałam odkąd zostałam mamą. Wbrew pozorom nie ma jednak w środku żadnej kobiety ciężarnej ani dziecka! Macierzyństwo nie było dla mnie natchnieniem. Po narodzinach synka miałam początkowo plany, żeby odpocząć od pracy. Przez pierwsze kilka miesięcy faktycznie tak było. Potem jednak zatęskniłam za pisaniem. Dłuższa przerwa przypomniała mi, że to tak naprawdę nie jest dla mnie praca. Pisanie to hobby i sposób na odprężenie. Okazało się, że taki przerywnik od opieki nad synkiem jest mi bardzo potrzebny, żeby ponownie naładować baterie.

Czym więc różniła się praca nad tą komedią kryminalną?

Główną różnicą był czas, który mogłam poświęcić na pisanie. Nie mogłam już spędzać wielu godzin nad klawiaturą. Sporą część tekstu także dyktowałam do specjalnego programu, który zamienia dźwięki na tekst. Nie było to specjalnie wygodne rozwiązanie. Dyktowałam głównie na spacerach z wózkiem w parku. Z wiadomych przyczyn nie chciałam dość głośno mówić do mikrofonu telefonu o zakrwawionych zwłokach! Przez to program nie zawsze dobrze rozumiał wypowiadane słowa i podczas mojej późniejszej redakcji znalazłam w tekście kilka śmiesznych pomyłek.

Są autorzy, którzy do ostatniego momentu nie wiedzą, gdzie zaprowadzą ich bohaterowie i co im podpowie wyobraźnia. Są też tacy, który jeszcze przed podjęciem pisania dokładnie wiedzą, co się wydarzy, mają wszystko rozpisane, zaplanowane. Do której grupy pani należy? A może przy każdej książce wygląda to nieco inaczej?

Tak naprawdę zależy to od książki. W większości przypadków mam ogólny zarys powieści. Wiem, jak ona się zacznie i jak mniej więcej powinna się zakończyć. To, co stanie się pomiędzy, piszę spontanicznie, pozwalając szaleć mojej wyobraźni i bohaterom. Jednak przy pisaniu kryminałów muszę być bardziej uporządkowana. Do „Ja Cię kocham, a Ty miau” napisałam dość szczegółowy plan wydarzeń. Oczywiście ulegał lekkim zmianom podczas pisania, ale jego ogólny kształt pozostał taki sam.

Bardzo swobodnie porusza się pani po gatunkach. Seria „Kwiat paproci” to fantasy, Joanna Skoczek jest bohaterką kryminałów, „Druga szansa” to thriller zahaczający o horror, natomiast „Ja Cię kocham, a Ty miau” to komedia kryminalna. Skąd takie decyzje? Od czego zależy to, za co się pani zabiera?

Piszę to, co w danym momencie chciałabym przeczytać. Lubię różne gatunki, jednego dnia potrafię sięgnąć po fantasy, drugiego po reportaż. Z tego też powodu nie zamykam się w jednej szufladce podczas pisania. Uwielbiam łączyć gatunki. To dlatego zdecydowałam się na komedię kryminalną.

Czy na bieżąco konsultuje pani z kimś wydarzenia zawierane w książkach na etapie ich pisania, czy wręcz przeciwnie ? trzyma pani tekst w tajemnicy aż do postawienia ostatniej kropki?

Mój mąż zawsze wie, co się dzieje w moich powieściach. Podczas pracy nad „Ja Cię kocham, a Ty miau” prosiłam go kilkukrotnie o krytyczne spojrzenie na mój plan wydarzeń. Drugą osobą, której opowiadam o moich powieściach w momencie ich tworzenia jest moja redaktorka Agnieszka Trzeszkowska-Bereza. Bardzo cenię jej uwagi. Już nieraz pomogła mi uporządkować pomysły.

Pani książki wymagają specjalnej wiedzy np. medycznej czy ? tak jak w przypadku „Ja Cię kocham, a Ty miau” ? artystycznej. Czy ma pani konsultantów, czy jednak tak głęboko wnika pani w daną tematykę, że czuje się pani swobodnie pisząc na dany temat?

Przeważnie sama staram się jak najdokładniej zgłębić dany temat. Nie umiem pisać o czymś, o czym nic nie wiem. Do swoich powieści konsultowałam się tylko dwa razy. Podczas pisania serii „Kwiat paproci” rozmawiałam wielokrotnie z żercą Rodzimego Kościoła Polskiego m.in. odnośnie tekstów współczesnych modlitw. A w momencie tworzenia thrillerów medycznych „Obsesji” i „Paranoi”’podpytywałam moją przyjaciółkę, która jest lekarzem medycyny sądowej o to, jak dokładnie wygląda jej praca.

Jak pani spędza czas kwarantanny?

Siedzę w domu z synkiem. Nie wychodzimy, przestrzegamy wszystkich zaleceń. Rozwijam swoje małe ogrodnicze hobby. Na naszym balkonie ledwo można się przecisnąć pomiędzy doniczkami. Zaczęłam także pracę nad czwartą częścią książkowych przygód diablicy Wiktorii.

Po jaką książkę sięgnęła pani ostatnio?

Ostatnio czytałam „Metro 2033” Dymitra Gołchowskiego. To powieść postapokaliptyczna opowiadająca o trudach ocalałych ludzi, którzy ukryli się w podziemnych tunelach moskiewskiego metra.

A ulubiony film lub serial? Jaki gatunek ceni sobie pani najbardziej?

Mam kilka ulubionych filmów, do których lubię wracać. To m.in. „Mumia” z 1999 roku z Brendanem Fraserem i Rachel Weisz, a także „Indiana Jones. Poszukiwacze zaginionej arki”. Jeśli chodzi o gatunki filmowe, to bardzo lubię science-fiction, trochę mniej fantasy, oraz oczywiście stare dobre kino przygodowe.

To teraz odpoczynek, czy myśli pani już o kolejnej książce?

Ja już pracuję nad nową książką! Pierwsze strony „Ja, ocalona” już powstały. Niestety kwarantanna trochę utrudnia mi pisanie, ale mam nadzieję, że zdążę ją skończyć w terminie.

Rozmawiał: Marcin Olgierd
fot. ? Wojciech Biały

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady