Laureaci 13. Nagrody Literackiej m.st. Warszawy: na pytania odpowiada Wojciech Mikołuszko

21 lipca 2020

Laureatom 13. edycji Nagrody Literackiej m.st. Warszawy zadaliśmy te same pytania, aby dowiedzieć się, co mają do powiedzenia na temat literatury, tworzenia i… nagród literackich. Dziś odpowiedzi udziela nam Wojciech Mikołuszko, zdobywca nagrody w kategorii „literatura dziecięca” za książkę „Wojtek”. Laureat to przyrodnik, dziennikarz naukowy i autor książek dla dzieci. Zdobytą wiedzę wykorzystuje do propagowania nauki i przyrody wśród najmłodszych. Jego książka „Wojtek”, z wyszywanymi ilustracjami Małgorzaty Dmitruk, to urzekająca historia o tytułowym bocianie z podlaskiej wsi, który wyrusza do Afryki, oraz o chłopcu imieniem Jacek, którego tata nagle wyjeżdża. Pod nieobecność Wojtka Jacek pilnuje bocianiego gniazda, bo jest przekonany, że bez gniazda ani bocian nie wróci, ani jego tata. Wymyślona przez Mikołuszkę opowieść traktuje o miłości, wytrwałości w dążeniu do celu i akceptowaniu ludzkich słabości.

Booklips.pl: Czym jest dla pana tworzenie?

Wojciech Mikołuszko: Aby to wyjaśnić, sięgnę do fascynującej książki „Udar i przebudzenie”. Jej autorka, Jill Bolte Taylor, to neurobiolożka, która przeszła udar mózgu umiejscowiony w lewej półkuli. To pozwoliło jej na samej sobie doświadczyć, jak inaczej odbierają świat obie części mózgu. Taylor pisze więc, że prawa półkula odbiera wrażenia tu i teraz, czuje więź z całym światem, myśli intuicyjnie, spontanicznie i beztrosko. Z punktu widzenia tej części mózgu wszystko i wszyscy tworzą jedność, każdy z nas jest silnie powiązany z innymi ludźmi i z naszą cudowną planetą. Lewa półkula z kolei ustawia wrażenia w kolejności chronologicznej, skupia się na szczegółach i dokładnie je analizuje, kategoryzuje zjawiska i zdarzenia, tworzy hierarchie i porządki. Widzi nas osobnych, porównuje z innymi, ocenia i krytykuje.

Tworzenie to dla mnie naprzemienne włączanie jednej i drugiej półkuli, ich wzajemne kontrolowanie się, nawet walka między nimi. Muszę pozwolić prawej rozwijać skrzydła, wczuwać się w bohaterów, widzieć wszystko, jakby działo się tu i teraz oraz było ze sobą powiązane. A potem napuszczam na te fantazje lewą półkulę, by twory prawej oceniła, poprzycinała, poustawiała we właściwej kolejności, uporządkowała i sprawdziła szczegóły. Następnie znów muszę dać się ponieść prawej, żeby sprawdzić, czy lewa nie zagalopowała się w swych porządkach. I tak na przemian, z jednej na drugą, z drugiej na jedną, żadnej nie zaniedbując i żadnej nie przeceniając.

Co uważa pan za wyznacznik dobrej literatury?

Poważne treści w atrakcyjnej formie. Tak, abym mógł zanurzyć się w książce, oderwać od świata, a na koniec wrócić do niego, ale zmienionym, ubogaconym, lepszym.

Czy nagrody literackie są literaturze potrzebne?

Ba, są niezwykle potrzebne zarówno czytelnikom, jak i twórcom. W powodzi tytułów, jaka zalewa ostatnio rynek książki, czytelnikom coraz trudniej wyłowić coś dla siebie. Nagrody stają się w tej sytuacji swoistymi latarniami, które oświetlają ciekawe wyspy. Można na tych skrawkach lądów usiąść bądź też tylko odbić się od nich na dalsze poszukiwania.

Twórcom z kolei bardzo miło zostać uznanym za taką „ciekawą wyspę”. Dzięki temu trochę więcej czytelników tu się zatrzyma, rozejrzy, a nawet, kto wie, może i ubogaci?

Która książka najbardziej kojarzy się panu z Warszawą i dlaczego?

Książki o Warszawie zostały mi narzucone przez zestaw obowiązkowych lektur w szkole. Jako że byłem pilnym uczniem, to wszystkie je grzecznie czytałem. Gdy więc zastanawiam się nad tym pytaniem, to automatycznie w mojej głowie rozwija się lista tych lektur. Po namyśle wybieram z nich „Lalkę” Bolesława Prusa, bo przedstawia jeszcze Warszawę niezniszczoną, nienaznaczoną piętnem II wojny światowej, tętniącą naturalnym pulsem ludzkiego życia. Z czasem, w trakcie własnych już poszukiwań lekturowych, natrafiłem na „Pamiętniki przyrodnika” Józefa Nusbauma-Hilarowicza. W części poświęconej Warszawie znakomicie uzupełniają one Prusowski obraz naszej stolicy z drugiej połowy XIX wieku. Ten ewolucjonista opowiada o tym, co autor „Lalki” pomija: o Rosjanach, o carskim uniwersytecie w Warszawie, a wreszcie o bujnej przyrodzie, z jaką Nusbaum-Hilarowicz stykał się „za rogatką Mokotowską, w cienistych i pięknych ogrodach Szustra lub we Wierzbnie”. Ech, to były czasy…

Czy już wie pan, na co przeznaczy pieniądze z nagrody?

Na pewno ufunduję z niej wykwintny obiad dla redaktorki „Wojtka”, Karoliny Oponowicz z wydawnictwa Agora. Bez jej wsparcia ta książka zapewne by nie powstała. A po obiedzie przeliczę, ile mi pieniędzy zostało, i dopiero wtedy zastanowię się, co z nimi dalej robić.

Gdyby miał pan możliwość pracować nad nagrodzoną książką jeszcze raz, czy coś by pan w niej zmienił?

Tak, zawsze chcę coś zmienić, gdy przy czytaniu mojej książki włączam krytyczne myślenie lewej półkuli. Ale błagam, proszę mnie z tego teraz zwolnić. Zepsułoby mi to całą radość z nagrody. Niech dziś rządzi poczucie harmonii półkuli prawej!

pytania: Artur Maszota
fot. Adrian Kwidzyński

Tematy: , , , ,

Kategoria: wywiady