Laureaci 13. Nagrody Literackiej m.st. Warszawy: na pytania odpowiada Małgorzata Dmitruk

24 lipca 2020

Laureatom 13. edycji Nagrody Literackiej m.st. Warszawy zadaliśmy te same pytania, aby dowiedzieć się, co mają do powiedzenia na temat literatury, tworzenia i… nagród literackich. Dziś odpowiedzi udziela nam Małgorzata Dmitruk, zdobywczyni nagrody w kategorii „literatura dziecięca” za książkę „Wojtek”. Laureatka zajmuje się grafiką, malarstwem i tkaniną artystyczną. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Książka „Wojtek” autorstwa Wojciecha Mikołuszki, do której stworzyła niezwykłe wyszywane ilustracje, to urzekająca historia o tytułowym bocianie z podlaskiej wsi, udającym się na zimę do Afryki, oraz o chłopcu imieniem Jacek, którego tata nagle wyjeżdża. Pod nieobecność Wojtka Jacek pilnuje bocianiego gniazda, bo jest przekonany, że bez gniazda nie wróci ani bocian, ani jego tata. Zilustrowana przez Dmitruk opowieść traktuje o miłości, wytrwałości w dążeniu do celu i akceptowaniu ludzkich słabości.

Booklips.pl: Czym jest dla pani tworzenie?

Małgorzata Dmitruk: Zacznę od tego, że nie lubię słowa tworzyć, które wydaje się być terminem bardzo napuszonym. Odpowiadając jednak na pytanie, tworzenie dla mnie to codzienna praca. Proces twórczy. Wysiłek intelektualny i fizyczny, gdzie bywają momenty radości w chwilach zwątpienia. To autoterapia. Pasja. Duża przyjemność. Szczęście. To odmierzanie czasu. Przemijanie.

Co uważa pani za wyznacznik dobrej literatury?

Dla mnie wyznacznikiem dobrej literatury jest tekst. Język/słowa muszą mnie zaintrygować/wciągnąć. Czasami wydawnictwo lub nazwisko piszącego gwarantują jakość. Zdarza się też, że mam ciekawość do nieznanej mi książki i chęć zaryzykowania. W przypadku książek dla dzieci i młodzieży zwracam uwagę i na tekst, i na obraz. Te dwa elementy powinny być spójne.

Czy nagrody literackie są literaturze potrzebne?

W natłoku wydawanych książek niektórym niezdecydowanym lub mało świadomym czytelnikom książki nagrodzone na pewno pomogą zwrócić na siebie uwagę. Pojawia się też nadzieja, że wzrośnie czytelnictwo w naszym kraju. Z drugiej strony dobra literatura obroni się sama. Ale… nagrody zawsze cieszą, „uskrzydlają”, dodają sił. Powodują, że chce się zrobić kolejną książkę. To bardzo miłe, że ktoś docenił twoją pracę. Ja osobiście nie mam w sobie ducha rywalizacji, ale uważam, że warto i trzeba wyróżniać dobrą literaturę, a tym samym wspierać środowisko literackie.

Która książka najbardziej kojarzy się pani z Warszawą i dlaczego?

„Nowy Świat i okolice”. Jednak najbardziej kojarzy mi się z Warszawą sama postać Tadeusza Konwickiego. Miałam to szczęście poznać go osobiście na Festiwalu Kultury Polskiej Est-Ouest w Die we Francji w 2003 roku. Wielokrotnie spotykałam go później w Warszawie, pędząc do pracy na Krakowskie Przedmieście. Te krótkie, szybkie rozmowy zawsze były dla mnie bardzo inspirujące. Nasze ostatnie spotkanie, jak zawsze przypadkowe, w biegu i na Nowym Świecie w maju 2013 roku, skończyło się na kawie u Bliklego. Rozmawialiśmy o „okolicach Warszawy” – Podlasiu, Białorusi, Ukrainie i dziecku, które wtedy jeszcze przez chwilę mieszkało w swoim pierwszym domu. Na pożegnanie pan Tadeusz nachylił się do mego wielkiego brzucha i powiedział: „Trzymaj się!”. Pod jego wpływem i jego twórczości literackiej i filmowej otwierała się moja pamięć. Zawsze odczuwałam pewnego rodzaju bliskość z tym człowiekiem, który mieszkał w Warszawie, ale często spoglądał na wschód. I to jego genialne poczucie humoru, które na szczęście zostało w książkach.

Czy już wie pani, na co przeznaczy pieniądze z nagrody?

Póki co tego jeszcze nie wiem. Nagroda spadła na mnie niespodziewanie. Myślę, że życie mi podpowie, na co ją przeznaczyć.

Gdyby miała pani możliwość pracować nad nagrodzoną książką jeszcze raz, czy coś by pani w niej zmieniła?

Nic bym nie zmieniła. Wszystko zostawiłabym tak jak jest.

pytania: Artur Maszota
fot. Dariusz Pawelec

Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady