Kobiety literacko ? i nie tylko ? wydają mi się dużo ciekawsze od mężczyzn ? wywiad z Jarosławem Czechowiczem, autorem powieści „Winne”

27 marca 2020


Od 13 lat recenzuje książki na blogu „Krytycznym okiem”. W ubiegłym roku opublikował debiutancką „Toksyczność” (wyd. Prószyński i S-ka). Teraz otrzymujemy drugą powieść, „Winne” (wyd. Seqoja), która ? jak sam twierdzi ? jest dla niego ostatecznym testem, czy może siebie uznać za pisarza. „Winne” to mroczna opowieść o kobietach, które niosą w sobie poczucie winy za coś, za co nie są odpowiedzialne. Ale także przewrotna historia tego, że możemy nie być świadomi swojego poczucia winy. Że za winą idą zawsze wstyd i rozczarowanie. I tego w życiu bohaterek jest aż nazbyt wiele. „Winne” to nakładające się na siebie dwie perspektywy czasowe, dwa siostrzane cierpienia odróżniające, ale i zbliżające kobiety w bezradności i smutku. To powieść o tym, że częścią naszej mrocznej spuścizny są fatalne zbiegi okoliczności, ale to, kim jesteśmy po nich, zależy już tylko od nas. I właśnie ta książka jest tematem rozmowy, którą autor odbył z Ewą Schilling, pisarką, ale też redaktorką i wydawcą „Winnych”.

Ewa Schilling: Opisujesz w „Winnych” skomplikowaną relację, taką sieć, z której bardzo trudno się wywikłać. Jakie masz podejście do tego typu sytuacji? „Ze wszystkim można sobie poradzić” czy raczej „czasem nic się nie da zrobić”?

Jarosław Czechowicz: Tak, opisane zależności i problemy w tej powieści niebezpiecznie balansują między wskazanymi przez ciebie skrajnościami. Bo nigdy nie jest tak, że damy radę ze wszystkim. Zwłaszcza że problem może być przez nas nierozpoznany albo nazwany błędnie ? i to ma miejsce w przypadku bohaterek „Winnych”. Bezradność wobec problemu to czasem efekt pewnej ucieczki. Anna i Irena, ale nie tylko one, wciąż wahają się między wzięciem odpowiedzialności za siebie w trudnej sytuacji a oddalaniem się od niej. Anna jest bardziej emocjonalna w swych wyborach, Irena więcej analizuje, zdaje się na zdrowy rozsądek. Każda jednak doświadcza ciosu niezwykle trudnego dla kobiety, to przez jakiś czas powoduje zanik ich instynktu samozachowawczego (kiedy ten macierzyński zostaje tak okrutnie potraktowany przez los). Chciałem pokazać, że czasami życie wrzuca nas w mroczne sytuacje pozornie bez wyjścia, ale od nas samych zależy, czy się uratujemy.

Czy uważasz, że wielu ludzi żyje w takiej, powiedziałabym, prywatnej fikcji, która służy temu, żeby było im łatwiej znieść rzeczywistość? Co prawda, dodam tu, rzeczywistość bywa niejednoznaczna, fakty można różnie interpretować, z wygody lub ze strachu.

Wydaje mi się, że tutaj pytasz o bohaterki drugiego planu, które są równie ważne, choć ich działania i motywacje skrywają się pośród niedopowiedzeń. Każdy z nas tworzy sobie takie ramy rzeczywistości, aby była ona dla nas bezpieczna. Nawet jeżeli w tych ramach kryje się śmiertelne zagrożenie. W „Winnych” widzimy, jak na kilka sposobów można sobie wytłumaczyć absurd, niesprawiedliwość, przemoc, bezradność. To trochę przypomina banalizację zła. Bohaterki mojej książki nie starają się wyjść zanadto poza doświadczenia, które je ukształtowały. Boją się konfrontacji z samymi sobą. Tkwią w przekonaniu, że podjęły najlepsze z możliwych wyborów. Są okresy, gdy mają wręcz pewność, że działają najlepiej, najbardziej zasadnie. Albo poszukują kompulsywnie ratunku jak Anna ? dla niej jakiekolwiek ramy rzeczywistości się rozpadły, ona nie jest w stanie już niczego zracjonalizować, uporządkować, unieść czy zaakceptować. Czuje coraz większą bezradność.

Twoje bohaterki ? nie tylko Anna ? są rzeczywiście nieraz bezradne wobec swoich doświadczeń, ale mnie się wydaje, że to kobiety częściej radzą sobie z problemami, a w każdym razie częściej próbują. Bo na pewno to mężczyźni kulturowo mają kłopoty z okazywaniem emocji i proszeniem o radę, to oni słyszą, że mają być twardzi i nie zachowywać się „jak baba”. Jakie jest twoje zdanie?

Myślę, że to, o czym mówisz, stoi za moim zainteresowaniem kobiecymi charakterami w literaturze. Kobiety literacko ? i nie tylko ? wydają mi się dużo ciekawsze od mężczyzn, między innymi dlatego, że wolno im być bardziej ekspresywnymi. Kulturowy wizerunek twardego faceta to dziś już jednak chyba stereotyp, ale na pewno kobieta pokazuje, wyraża więcej i ciekawiej. Wszystkie bohaterki tej książki, bez względu na ich czasową lub stałą bezradność, są jednocześnie bardzo silne. Walczą o swoje życie i udaje im się odnosić sukcesy. Paradoksalnie to, co czytelnicy mogą uznać za klęskę, dla niektórych z nich jest pewną wygraną. Nie zawsze komunikują swoje emocje, ale zawsze są gotowe pokazać światu, jak się czują.

Bohaterki „Winnych” nie wydały mi się sympatyczne, choć przynajmniej jednej współczułam. Czy ty je wszystkie lubisz i usprawiedliwiasz? Czy może jednak sądzisz i oceniasz?

To nie miała być powieść, przy lekturze której ktoś miałby sympatyzować z jedną bohaterką, a do drugiej czuć niechęć czy coś podobnego. Wzorowałem się na skandynawskich narracjach powieści obyczajowych, choć wiem, że nie do końca udało mi się zachować stosowany tam dystans wobec wydarzeń i myśli bohaterek, stąd też uważny czytelnik może rozpoznać, z kim ja jako autor sympatyzuję, a kogo trochę oceniam. Chciałem ukazać bardzo niejednoznaczne sytuacje i problemy. Sportretować kobiety, które zaskakują, są nietypowe w swych zmaganiach z życiem ? a jednocześnie bardzo przystawalne do pewnych wzorców. Duże znaczenie w ich życiu mają mężczyźni. Bardzo różni. Są ludźmi, od których z rozmaitych powodów należy się uwolnić. Ale wolność nie daje takiej swobody i takiej satysfakcji, o jakich myślą bohaterki. Ocena postępowania Anny, Ireny, Barbary i Wiktorii należy do czytającego. Ja zrobiłem jedynie wszystko, by nie można było ich oceniać jednoznacznie.

W twojej powieści jest sporo niedopowiedzeń. Ale jako jej autor masz, jak przypuszczam, pełny obraz sytuacji? Znasz wszystkie motywacje i emocje swoich postaci lepiej niż one same?

Zasugerowałaś w redakcji, aby jedną z postaci nieco odsłonić, i myślę, że to było dobre rozwiązanie, bo faktycznie „Winne” to powieść niedopowiedzeń. Myślę też, że najważniejsze z nich dotyczą nie kobiet, lecz głównego nieobecnego, męża i ojca, ciemiężyciela i ukochanego taty. Zawsze fascynowało mnie to, jak dwubiegunowo możemy oceniać tę samą osobę. Ale nigdy nie byłem w stanie tego zrozumieć, więc zdecydowałem się na dużą enigmatyczność Marka. Co do kobiet ? największą zagadką książki jest Barbara. Niewyobrażalnie okrutna matka, która przenosi okrucieństwo na swoje córki z jakiejś niezrozumiałej sfery. Ponadto gotowa jest tkwić w toksycznej zależności przez całe życie, bo nawet jeśli ta rzeczywista zależność się skończy, Barbara uwiarygodnia w swoim sumieniu i kontynuuje toksyczną ścieżkę. Co do Anny i Ireny ? rozłożyłem część samego siebie na te dwie bohaterki, w związku z tym są mi najbliższe emocjonalnie, ale mam w głowie pełen zarys psychologiczny postaci, które będą zdumiewać i zaskakiwać swoimi niewyjaśnionymi w powieści zachowaniami. Tak, panowałem i panuję nad tą powieścią, choć może to być książka czytelniczych niedosytów. Trudno, taka miała być.

Jarosław Czechowicz podczas podróży po Islandii (fot. archiwum prywatne autora).

Czy dla twoich bohaterek istniała szansa na odmianę? Zabrakło im odwagi, świadomości ? a może zupełnie czegoś innego?

Myślę, że każda z nich dokonała takich zmian w swoim życiu, jakich była gotowa dokonać. Potem pojawiła się już niepewność tego, co dalej. Dla dwóch ciemiężonych przez matkę sióstr kluczowe wydaje się wydostanie z rodzinnego domu i samo to ma im dać kopa do zmian, przekształcenia swego życia w takie, które je satysfakcjonuje. Ale wydobycie się spod wpływu matki jest niemożliwe. Tu pojawia się gorzka świadomość tego, co może ograniczać. Bohaterki drugiego planu również mogły odmienić swoje życie. To dla nich było może dużo ważniejsze niż dla Anny czy Ireny. Żyły też w innych czasach, innym systemie. Stawiam jednak w „Winnych” pytania o to, czym ma być rzekoma zmiana, jak wizualizujemy sobie tak zwane lepsze życie, czy ta lepszość związana jest z jakimiś fizycznymi przemianami, zmianą miejsca zamieszkania, sposobu myślenia? Mam wrażenie, że wszystkie moje bohaterki mają problem ze zdefiniowaniem tego, co byłoby dla nich lepsze, dałoby satysfakcję. Ale to też książka o okrutnych okolicznościach, w których marzenia o czymś lepszym rujnuje bolesny przypadek. „Winne” to opowieść o szansach na coś innego, ale też o lęku przed tym, czy taką szansę da się wykorzystać. O zagadce, dlaczego zmiana może być bardziej opresyjna niż tkwienie w dotychczasowym niesatysfakcjonującym życiu.

Co było pierwszym impulsem do napisania „Winnych”? Myśl, spostrzeżony fakt? Postać? Scena? I czy istniała jakaś wersja wydarzeń, którą odrzuciłeś?

W przeciwieństwie do „Toksyczności”, która była gotową powieścią w głowie i oczekiwała tylko na wpisanie jej do pliku, „Winne” powstawały w trakcie tworzenia. Najpierw pojawiła się fantazja o udręczonej kobiecie, której islandzka prowincja nie daje możliwości ucieczki od tego, od czego do niej ucieka. Na pewno był surowy islandzki pejzaż w zimie i postać tkwiąca w pewnym bezczasie. „Winne” zaskoczą nieco tych, którzy wiedzą, jak kocham Islandię, i zakładają, że wyrażam się o niej wciąż idealistycznie. Ale poza wyobrażeniem, że część akcji będzie się toczyć w moim ulubionym kraju, pojawiła mi się w głowie bardzo czytelnie zarysowana postać Barbary. Tej najbardziej enigmatycznej bohaterki książki. Kilka scen chodziło mi po głowie wcześniej, zanim jeszcze poważnie pomyślałem o napisaniu takiej powieści jak „Winne”. Dręczyły mnie, trochę pastwiły się nade mną. Rozwiązanie finałowe przyszło mi do głowy dopiero podczas pisania. Bardzo długo nie byłem pewien, jak chcę tę książkę zamknąć. Co do odrzucenia ? miałem w planie napisać więcej rozdziałów, w których pojawiłby się Marek. Ze względu na celową enigmatyczność jego żony zrezygnowałem z tego pomysłu. To jednak dużo większa frajda pisarska, kiedy siadasz do pracy z niegotowym pomysłem, a dopiero kolejne zapisane rozdziały dyktują ci, w którą stronę masz dalej podążać.

Jak się czujesz z drugą powieścią?

Boję się jej odbioru bardziej niż odbioru „Toksyczności”. Choć nie jestem z tych twórców, którzy uznają swoją książkę za dzieło sztuki, więc ? jak w przypadku pierwszej powieści ? bardzo jestem ciekaw krytyki. Ale poza wszystkim mam wrażenie, że to ostateczny test dla mnie, czy jestem pisarzem. Czy chcę w to iść dalej, czy jednak skupić się na roli recenzenta literatury. Po pierwszej powieści czułem się bardziej kronikarzem rodzinnej traumy. W „Winnych” rzeczywistość w każdym detalu jest zmyślona. Z drugiej strony jednak nic tu tak naprawdę nie jest zmyśleniem. Wszystko wydobywa się z prawdziwego życia. Mam tylko nadzieję, że „Winne” nie przygnębią za bardzo. Ta książka jest dużo bardziej bezkompromisowa i okrutna niż „Toksyczność”.

Rozmawiała: Ewa Schilling

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady