Życie bez terminu przydatności ? recenzja książki „Blizna” Au?ur Avy Ólafsdóttir

8 maja 2020

Au?ur Ava Ólafsdóttir „Blizna”, tłum. Jacek Godek, wyd. Wydawnictwo Poznańskie
Ocena: 7 / 10

Jonas Ebeneser (imiona wybrane przez matkę), lat czterdzieści dziewięć, wzrost ? 185 centymetrów, wciąż ma wszystkie włosy, nawet nie siwieją. Mężczyzna, który wiecznie dziękuje ? matce, że dała mu życie, wszystkim kobietom, że poszły z nim do łóżka. Mężczyzna, który wiecznie coś naprawia ? najczęściej nie dla siebie. I mężczyzna, który nie chce już dłużej żyć.

Problem polega na tym, że w życiu Jonasa zawsze były trzy stałe, trzy kobiety, i wszystkie o imieniu Gudrun. Matka, specjalistka od wojen i rachunku różniczkowego. Żona, której na pierwszej randce opowiadał o cierpieniu i śmierci. I córka, Gudrun Lilia Wodna, jak się okazuje, spłodzona przez innego mężczyznę. Dowiedział się o tym na chwilę przed rozwodem i tym samym wszystkie pewniki przestały istnieć, ponieważ matkę, popadającą w demencję, zaczął tracić już wcześniej.

Jonas to dobry człowiek, który zawsze myśli przede wszystkim o innych. Pragnienie, by umrzeć, jest chyba pierwszą tak jednoznacznie osobistą deklarowaną przez niego potrzebą. Ale jak to zrobić, by nikogo nie obciążyć? Wyrzutami sumienia, koniecznością znalezienia ciała. Gudrun Lilia Wodna miałaby zdejmować ojca z haka? Albo sprzątać obryzgane krwią mieszkanie? Nie, Jonas nie umie sobie tego wyobrazić. Wymyśla więc alternatywne rozwiązanie: wyjedzie na tydzień do innego kraju, w którym jeszcze do niedawna trwała wojna, rozejm wciąż jest kruchy, na dachu może czaić się snajper, a w lesie ? mina. Być może sprawę załatwi za niego przypadek. A jeśli nie, ma ze sobą wiertarkę, idealną do wkręcenia haka w anonimowym pokoju hotelowym.

Ale pokój przestaje być anonimowy niemal pierwszego dnia po przyjeździe Jonasa. Podobnie jak ludzie w hotelu, dzielący się z niespodziewanym gościem swoimi tragicznymi historiami. Nie wiedząc kiedy i jak, niemal odruchowo, ot, żeby zapełnić pozostały do godziny zero czas, Jonas zaczyna robić to, co umie najlepiej. Zaczyna naprawiać.

Blizny są różne: większe, mniejsze, bardziej i mniej widoczne. Niektóre fizyczne, inne emocjonalne. Łączy je jedno: zazwyczaj stanowią tylko odległe echo samych ran i cierpień, które ze sobą przyniosły. W kraju, po którym przetoczyła się wojna, Jonas dostrzega tych blizn mnóstwo, słyszy skrawki opowieści, ale nikt nie opowiada dokładnie o tym, co przeżył. Tam nie mówi się wprost, nie o tym, co boli najbardziej. Można dostrzec tylko te zabliźnione fragmenty i dopowiedzieć sobie resztę, ułożyć mozaikę z rozsypanych kawałków. Dla Jonasa to lustro, w którym może się uczciwie przejrzeć. Wcześniej mówił sobie tylko, że się pogubił. Teraz zaczyna się zastanawiać, dlaczego i przede wszystkim ? czy ma szansę się odnaleźć i w jaki sposób. Od ludzi, których poznaje w odbudowującym się z ruiny hotelu Silence, uczy się jednego: przetrwania nie trzeba mierzyć w latach czy dekadach. Najpierw jest tydzień. Potem można przeżyć jeszcze jeden. I kolejny. I jeszcze następny. Powoli, krok po kroku, ostrożnie, mierząc się z cierpieniem na własnych warunkach. Jonas odkrywa, że nawet on ? tak pogubiony, bez woli życia ? może stać się dla kogoś inspiracją, motywacją do szukania nowych pokładów siły. On, taki zwyczajny, szary, przegrany, jest nazywany cudotwórcą. Tak po prostu, chociaż do dyspozycji ma tylko wiertarkę i taśmę klejącą. A jednak młoda dziewczyna, która czuje się tak, jakby miała dwieście lat i wszystko widziała ? zaczyna dzięki niemu znów czuć zapach trawy. Mały chłopiec, który nigdy nie miał prawdziwego domu, uśmiecha się raz, a potem drugi. Chłopak w podartych dżinsach odważa się planować i marzyć od nowa, dostrzegać coś poza najbliższym zakrętem, otworzyć pozamykane drzwi. Życie powraca, bardzo powoli i stopniowo, ale jednak uparcie. To nie znaczy, że wspomnienia staną się mniej bolesne, a strata zniknie. Ale jeśli postawiło się wszystko na jedną kartę po to, by przetrwać, w pewnej chwili można zacząć już nie tylko istnieć, ale i żyć naprawdę.

Jonas ma problem, by dziewczynie, dla której życie jest największym, uchronionym skarbem, tak po prostu wyznać, że chciał zrezygnować z własnego. Brakuje mu słów i niespodziewanie odkrywa, że brakuje mu też rozsądnej przyczyny. Nie chodzi o to, by porównywać blizny i je wartościować, by szacować, które cierpienie jest bardziej, a które mniej uzasadnione. Każdy z nas żyje w swoim mikroświecie emocji i nikt nie ma prawa mu ich odbierać, bo „inni mają gorzej”. Jednak perspektywa się zmienia, jeśli sami dostrzeżemy światełko w tunelu albo jeśli mamy to szczęście, że ktoś nam w tym pomoże. Nie wszystkim się to udaje. Niektórzy zapadają się w otchłań bez powrotu tak niepostrzeżenie, że zaskakują wszystkich wokół.

Czy Jonas faktycznie pragnął umrzeć? Z pewnością stracił kontrolę, natykając się na coś, czego nie potrafił tak po prostu naprawić. To go wybiło z rytmu i wytrąciło broń z ręki. Ale raczej szuka powodów, by przetrwać (ten kolejny dzień, a może tydzień), aniżeli potwierdzenia, że nic go już więcej nie czeka. Jego blizny pozostaną na miejscu, nie pozbędzie się ich, ale mimo wszystko nie zdołają go pokonać. Przecież nawet pępek, pierwsza z naszych blizn, którą mamy wszyscy, jest jednocześnie symbolem narodzin. Więc czemu z każdą kolejną nie miałoby być podobnie?

Powieść Au?ur Avy Ólafsdóttir to przesycona subtelnym humorem, potoczysta historia o poszukiwaniu celu i drodze do osobistego odkupienia, dotykająca najboleśniejszych tematów w niezwykle delikatny sposób. Autorka porusza się bardzo ostrożnie, chociaż jednocześnie pewnie. Dobrze wie, co pragnie przekazać i konsekwentnie do tego dąży, pozwalając jednak swoim bohaterom na swobodę, na naturalny rytm wyrażania swoich emocji: każdy dojrzewa do tego we własnym tempie. W rezultacie zamykając książkę uświadamiamy sobie, że szczerze polubiliśmy ludzi, o których w zasadzie nic nie wiemy prócz niewielkich okruchów, zdradzonych mimochodem. I w głowie zostaje pytanie, zadane ojcu przez Gudnar Lilię Wodną: „Myślisz, że można kochać człowieka, którego się tylko widzi?”. Można. Czasami po prostu nie wszystko dzieje się we właściwej kolejności.

Karolina Chymkowska

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje