Zalążek zła

10 listopada 2014

wirusGuillermo del Toro, Chuck Hogan „Wirus”, wyd. Zysk i S-ka
Ocena: 7,5 / 10

Nazwisko czarodzieja współczesnego kina, okładka przywodząca na myśl czasy prosperity wydawnictwa Phantom Press i wampiryczna tematyka. Niezłe kombo. I przyznać trzeba, że przez ponad pięćset stron „Wirus” skutecznie trzyma w napięciu, nawet jeśli dopiero zapowiada prawdziwy hardkor.

Jeśli nazwisko Guillerma del Toro nic ci nie mówi, to zdradź proszę, kto i dlaczego poddał cię hibernacji na ostatnie kilkanaście lat. Wizjoner kina o wyglądzie poczciwego misia na przemian straszył i czarował za sprawą „Kręgosłupa diabła”, „Labiryntu Fauna” czy „Sierocińca”, by ostatnio, przy pomocy „Pacific Rim”, pokazać całemu Hollywood, jak powinno się robić blockbustery.

Drugi z autorów, Chuck Hogan, siłą rzeczy musi stanąć nieco w cieniu Meksykanina. Nadal jednak jest dobrym specjalistą w swym fachu, autorem zaadaptowanego na film „Miasta złodziei”, o którym wypowiedział się ongi z uznaniem sam Stephen King. Co zatem mogło powstać z połączenia sił i jego, i del Toro? „Wirus”, czyli wampiryczny horroro-thriller, który w dobie standardów wyznaczonych przez „high school dramas” z kłami wnosi do gatunku świeży haust powietrza… z zatęchłej krypty.

Oto na lotnisku JFK ląduje samolot z Europy. Z pozoru typowy transatlantycki Boeing po bliższej inspekcji okazuje się latającym grobowcem. Większość z dwustu pasażerów nie żyje, a absolutnie nic nie zdradza przyczyn zagadkowego pomoru. Epidemiolog dr Ephraim Goodweather i jego partnerka z pracy, Nora Martinez, jako pierwsi mają okazję przeprowadzić oględziny zwłok oraz nielicznych ocalałych. Nad wyraz dziwna sprawa ulegnie jeszcze większej komplikacji, kiedy martwi pasażerowie… zaczną ożywać i wychodzić na ulice Nowego Jorku w poszukiwaniu krwi.

Co jest przyczyną wampiryzacji? Jaki jest sekret feralnego lotu? I wreszcie: czy istnieje sposób powstrzymania ogólnokrajowej epidemii? Tego dociekać będzie duet lekarzy, wspierany przez szczurołapa-zakapiora oraz pewnego sędziwego profesora. Ten ostatni wie o wampirach więcej, niż ktokolwiek, a jego pierwsze spotkanie z krwiopijcą miało miejsce w czasie II wojny światowej, w obozie zagłady w Treblince. Walka nie będzie łatwa, a krucyfiksy i ząbki czosnku są w niej równie przydatne, co scyzoryk w pojedynku na pistolety.

„Wirus”, pierwszy tom trylogii, która doczekała się już adaptacji na serial telewizyjny, to kawał elektryzującej lektury, niewątpliwie czerpiącej pospołu od Stephena Kinga i Michaela Crichtona. Pewne elementy kryminalne, obyczajowe czy nawet zahaczające o tzw. thriller medyczny sprawiają, że opowiadana historia zyskuje na ? nomen omen ? krwistości, a rozległa i barwna galeria bohaterów oraz pomysłowy sposób przedstawienia wampiryzmu jako choroby zakaźnej uwiarygodniają z gruntu fantastyczne wydarzenia.

Nie ma jednak wątpliwości, że ta słusznych rozmiarów książka to dopiero preludium do prawdziwej jatki. Zaczyn, zalążek, embrion wielkiego Zła. A czytelnik staje na miejscu laboranta obserwującego pod mikroskopem pączkujące złowieszczo komórki. Trudno się w to nie wkręcić.

Sebastian Rerak

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje