Zabawa i groza – recenzja książki „Joyland” Stephena Kinga

4 czerwca 2013

JoylandStephen King „Joyland”, Wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 8 / 10

Dobrze jest być fanką Kinga. Przede wszystkim dlatego, że jest to pisarz, który nie każe długo czekać na kolejne swoje książki. Pisze średnio jedną, dwie rocznie. Od około czterdziestu lat. I mimo powtarzających się motywów, krążenia wokół sprawdzonych tematów nadal pozostaje w formie, jeśli chodzi o snucie wciągającej fabuły. Nie inaczej jest i tym razem. Jego najnowsza powieść to historia wyposażona w dobrze znane Kingowskie rekwizytorium – zjawiska paranormalne, elementy amerykańskiej popkultury, budowanie napięcia i wzbudzanie grozy oraz prowincjonalną przestrzeń, która staje się miejscem niezwykłych wydarzeń. Ale mimo znanych już chwytów „Joyland” jest kolejną świetną książką autora, która wciąga i tak naprawdę do ostatnich stron nie wiadomo, ku czemu prowadzi.

Król amerykańskiego horroru już chyba dawno zdał sobie sprawę z potencjału, jaki tkwi w mającym zapewniać rozrywkę rekwizycie lub postaci (powieść „To”, opowiadanie „Małpa”). Klauny, odpustowe zabawki, urocze figurki w świecie kreowanym przez Kinga stają się więc elementami z pogranicza zabawy i grozy. „Joyland” jest tego kolejnym przykładem. Wesołe miasteczka, parki rozrywki oprócz atmosfery luzu i radości są doskonałą przestrzenią, w której mogą rozegrać się mrożące krew w żyłach zdarzenia. Do takiego miejsca trafia Devin Jones – jako pracownik sezonowy ma okazję przyjrzeć się mu również z drugiej, tej mrocznej strony. Joyland, bo tak nazywa się owo wesołe miasteczko, na co dzień jest parkiem rozrywki, chętnie odwiedzanym zarówno przez dzieci, jak i ich rodziców. Po godzinach natomiast jest opuszczonym miejscem skrywającym pewną tajemnicę. Aby ją rozwiązać, Devin będzie potrzebował pomocy nie tylko przyjaciółki przeszukującej biblioteczne archiwa, ale także chłopca o paranormalnych zdolnościach. Przy okazji doświadczy również, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz zrozumie rolę cierpienia w kształtowaniu osobowości.

Wyżej wspomniana tajemnica związana jest z morderstwem, które miało miejsce w obrębie Joylandu. Devin, próbując rozwikłać zagadkę, wciela się w rolę swoistego detektywa. Początkowo ma się wrażenie, że tym razem pisarz serwuje czytelnikowi literacki przysmak w konwencji kryminalnej. Szybko jednak orientujemy się, że jest to raczej dobrze znany King, a kryminalna zagadka okazuje się tylko wątkiem, ponieważ na plan pierwszy wysuwają się relacje międzyludzkie. I to w przeróżnych konfiguracjach. Mamy więc relację przyjacielską, czy relację rodzicielską. Z kolei zakończenie jest nie tylko Kingowskie, ale godne także najlepszej powieści kryminalnej.

Powieść wyraźnie składa się z dwóch części. Mimo, że nie są zaznaczone formalnie, to cezura wyczuwalna jest w toku narracji. Historia, w której uczestniczy Devin, dzieli się na dwa okresy: czas pracy sezonowej, gdy obowiązki zarobkowe splatają się z chwilami zabawy i nawiązywania przyjaźni na całe życie, oraz cały kolejny rok, który Devin postanawia spędzić w Joylandzie. Drugi okres obfituje w zdobywanie doświadczenia życiowego, głównie za sprawą poznanego chorego chłopca i jego matki. Jest to także ta część książki, w której wątek kryminalny nabiera tempa, aby ostatecznie zaskoczyć rozwiązaniem w finale.

Do lektury z pogranicza zabawy i grozy King jak zwykle zaprasza w swoim gawędziarskim stylu. Narracja w pierwszej osobie, liczne zwroty do czytelnika, a raczej do czytelników, sprawiają, że ma się wrażenie uczestniczenia w opowiadaniu na żywo, w intymnej opowieści przed nielicznym gremium. Do tego narrator prawi bez ogródek o swojej pierwszej miłości, rozczarowaniu i traumie, jaką przeżył.

Kiedy czytelnicy otrzymują do rąk „Joyland”, autor już pracuje nad kolejną książką. Prawdopodobnie będzie to kryminał. Oby tylko nie mniej emocjonujący. W każdym bądź razie na Kinga zawsze warto czekać.

Ewelina Dyda

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje