Twierdza na wyspie – recenzja książki „Klasztor” Zachara Prilepina
Zachar Prilepin „Klasztor”, tłum. , wyd. Czwarta Strona
Ocena: (brak)*
W XV wieku na Wyspach Sołowieckich na Morzu Białym – miejscu wręcz stworzonym dla poszukujących odosobnienia – powstaje klasztor – Monastyr Sołowiecki. Położony po sąsiedzku z kołem podbiegunowym archipelag zdawał się być doskonałą lokalizacją dla lubujących się w życiu w ascezie i samotności prawosławnych mnichów. Otoczony z każdej strony wodą ląd i wystające z morza skały tworzyły obraz idealnej, odciętej od świata samotni. Kilkaset lat później, po rewolucji październikowej przestrzeń ta została doceniona nie tylko przez grupę mnichów zamieszkujących klasztor, ale i nowe socjalistyczne państwo. Wyspy Sołowieckie stały się więzieniem już nie tylko w metaforycznym sensie – na ich terenie powstaje największy obóz koncentracyjny SŁON.
Powieść „Klasztor” Zachara Prilepina stworzona została w oparciu o zrelacjonowaną przez pradziadka pisarza historię o Fiodorze Eichmansie – pierwszym naczelniku obozu koncentracyjnego na Sołowkach, w uwtorze występującym pod lekko zmodyfikowanym nazwiskiem Eichmanis. Autor pogrupował książkę na kilka części – wstęp, w którym poznajemy motywy napisania powieści, dwie obszerne księgi skoncentrowane na losach głównego bohatera Artioma oraz dwa krótsze rozdziały – dzienniki Gali Kuczerienko oraz uwagi Prilepina, coś w rodzaju krótkiej analizy biograficznej Fiodora Eichmanisa. Dwa ostatnie fragmenty książki – w szczególności zdobyte w interesujących okolicznościach pamiętniki Galiny – rzucają nowe światło na kilka sytuacji z głównych ksiąg dzieła.
Powieść koncentruje się na historii młodego chłopaka – Artioma, jednak czytelnik może odnieść wrażenie, że równolegle do niej toczy się opowieść o Eichmanisie. Postać naczelnika łagru pojawia się w książce tylko w nielicznych momentach, jest jednak wspominana przez innych bohaterów. Część z nich nie bez powodu żywiła do niego mocno negatywne uczucia – Eichmanis z pewnością był człowiekiem okrutnym i bezwzględnym. Dużo ciekawsza wydaje się być fascynacja niektórych bohaterów naczelnikiem łagru. O ile zainteresowanie i uczucie, jakim Galina obdarzyła Fiodora Eichmanisa, można uznać za zrozumiałe – nie łączyły ich relacje więzień-dowódca, a kobieta-mężczyzna – o tyle pewnego rodzaju uwielbienie i podziw Artioma zdają się być czymś nie do końca naturalnym.
W łagrze przeplatają się losy wielu klas społecznych i politycznych – żyje tu elita intelektualna, chłopi, artyści, duchowni, żołnierze Armii Czerwonej, przestępcy. Prilepin pokazuje historie różnych ludzi, których połączyło jedno – z jakiegoś powodu znaleźli się na Sołowkach i muszą nauczyć się ze sobą współistnieć.
Toczy się tu quasi-normalne życie – ludzie mają duchowe potrzeby: czytają i dyskutują o poezji, na terenie łagru działa teatr, można skorzystać z biblioteki, uczęszczać na zajęcia w szkole. Często grywa się w karty na pieniądze – wiadomo, że można zostać przyłapanym, jednak hazard jest silniejszy od strachu przed karcerem. Więźniowie spotykają się na potajemnych ucztach – każdy z gości przynosi choćby skromny poczęstunek. Inteligencja ma potrzeby rozmowy na tematy egzystencjalne i polityczne. Autor dostrzega to proste i ludzkie pragnienie, jakim jest chęć zjedzenia wspólnego posiłku przy jednym stole i podyskutowania. W obozie nawiązują się przyjaźnie – oznacza to, że w łagiernikach nie zostały wytępione naturalne, ludzkie odruchy.
Prilepin rysuje czytelnikom wyspę jako więzienie – odludzie, zamkniętą przestrzeń otoczoną żywiołem, z której samotna ucieczka jest niemal niemożliwa. W powieści niejednokrotnie podkreślano, że nikomu nie udaje się opuścić Sołowek – stają się one celą do końca dni. Wielu łagierników, czasem nawet niektórzy pracownicy obozu marzą o tym, że kiedyś uda im się z niej wydostać. Być może byłby to dla nich symbol odzyskanej wolności.
Powieść „Klasztor”, choć często brutalna i naturalistyczna, zdaje się być w pewien sposób wyjątkowa na tle literatury łagrowej. Przemoc i poczucie niesprawiedliwości pojawia się w niej na każdym kroku. Wszyscy więźniowie pragną przetrwać kolejny dzień, jednak pomimo tego czytelnik rzadko odnosi wrażenie, że jest to książka o katordze. Schodzi ona na dalszy plan, na pierwszy zaś wysuwają się poszczególne historie osadzonych. Ci ludzie posiadają indywidualne doświadczenie, nie jest to masa, lecz pojedyncze osoby. Część z nich, pomimo potwornych warunków panujących w obozie, wciąż potrafiła spojrzeć na siebie jak na wyjątkową jednostkę.
Weronika Nykiel
*Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje