Toporkiem w groteskę ? recenzja książki „Chimeryczny lokator” Rolanda Topora

8 sierpnia 2012

Roland Topor „Chimeryczny lokator”, Wyd. Replika
Ocena: 9 / 10

W dobie szalejącej urbanizacji literatura nieruchomościowa, jak można by z przymrużeniem oka określić tego typu prozę, zdaje się szczególnie zyskiwać na ważności. Jednym z najwybitniejszych reprezentantów tejże jest wznowiony przez wydawnictwo Replika „Chimeryczny lokator”.

Historia rozgrywa się na długo przed nastaniem Ery Dobrobytu i Szczęścia pod postacią powszechnego dostępu do dożywotnich kredytów, w czasach kiedy właściciel lokalu uchodził za okaz rzadki i poważany, a wynajmowanie mieszkania stanowiło najoczywistszą metodę na znalezienie dachu nad głową. Bohater powieści, Trelkovsky, to ? zdawałoby się ? lokator idealny: nie posiada żony ani dzieci, za dziewczynami się nie ugania, a przesadnie zrównoważonego żywota nie próbuje sobie rekompensować nawet milusińskim zwierzakiem. Wprawdzie nie stać go na zapłacenie pełnej kwoty odstępnego, ale dar przekonywania idzie u niego w parze z uniżonością, toteż udało mu się przekonać właściciela pewnej kamienicy, że lepszej partii dla oferowanych czterech obskurnych ścian nie znajdzie. I kiedy wszystko winno zmierzać ku wielce błogiemu ustatkowaniu, w życiu Trelkovsky?ego zaczynają się przysłowiowe schody. Bo sąsiedzi w kamienicy okazują się nie tylko wyjątkowo roszczeniowi, ale najwyraźniej przejawiają wobec nowego lokatora podejrzanie mroczne zamiary.

W czarnej jak sumienie faszysty grotesce, Topor z maestrią godną prawdziwego mistrza rysunku odmalowuje odwieczne dylematy wszelkich nonkonformistów, potęgujące się w zatłoczonych współczesnych aglomeracjach. Jak daleko musimy poddać się wszechobecnej presji społecznej, panującym zasadom oraz normom, pamiętając, żeby przy tym nie zwariować? Na ile możemy stać się samotną wyspą w świecie, w którym indywidualizm jest na cenzurowanym? Topor prędzej zmusza do zadawania sobie pytań, niż udziela gotowych odpowiedzi. Zdaje się sugerować, że te raptem dwieście stron, to jedynie rozgrzewka dla gorącej dyskusji w gronie bliskich nam intelektualnie osób.

Pomijając warstwę interpretacyjną, „Chimeryczny lokator” to również przerażające studium schizofrenii. Przerażające, bo w odróżnieniu od niemal epickiej odysei po steranym chorobą umyśle w „Obłędzie” Jerzego Krzysztonia, w książce Topora nie uświadczymy najmniejszej wzmianki o zaburzeniach bohatera. Refleksja zakrada się do nas niespodziewanie, gdzieś w trakcie obcowania z lekturą, kiedy fabuła zaczyna zmierzać ku niemal teatralnej w swym symbolizmie kulminacji.

Topor to jeden z nielicznych twórców, którzy posiedli wyjątkową umiejętność pisania o sprawach ważnych bądź intrygujących z zachowaniem wszelkich atrybutów literatury rozrywkowej. W „Chimerycznym lokatorze”, podobnie jak w pozostałych swych dziełach, nie marnuje czasu na zabawę w erudytę. Tu się wali po oczach, dosadnie i celnie niczym zgrabnym i poręcznym toporkiem.

Artur Maszota

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje