Szeptanie, chichotanie i paplanie z Tappim

5 lipca 2013

Przygody Tappiego z Szepczącego LasuMarcin Mortka „Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu”, wyd. Zielona Sowa
Ocena: 7,5 / 10

Długa tekturkowa tuba. Pozostałość po papierowych ręcznikach. Chwyta ją w swoje dwuletnie dłonie i próbuje dotknąć misia na ekranie telewizora. Skoro animowany pluszak go nie dostrzega, to przecież musi jakoś zwrócić na siebie jego uwagę! Dwa lata później, być może zrażony nietowarzyskością telewizyjnych bajkowych bohaterów, przerzuca swój głód historii na bajki czytane. Pyta, co oznacza odczytane przeze mnie słowo „przechodzień”. A, coś mnie korci i mówię, że… to rodzaj ufoludka. Następne miesiące mijają na żmudnym tłumaczeniu otoczenia, że to był żart. Perypetie kilkulatków. Wszyscy takie przechodziliśmy. Ze strzępów informacji, kadrów bajek, lektury wierszyków przed snem oswajaliśmy świat. Uczyliśmy się znaczenia nowych słów i składania zdań. Doświadczaliśmy, wraz z naszymi literkowymi przyjaciółmi, ich radości i smutki. Dla nas-dorosłych to zwyczajne czarne kreski i kółka określonej czcionki, dla dziecka ? baza wpływająca na jego wyobraźnię, myślenie, emocje. Literatura dla dzieci jest więc gatunkiem wyjątkowym. Jedynym na świecie, który wymaga… (auto)cenzury.

Niełatwo więc znaleźć dobrą książkę dla malucha. Sięgając po „Przygody Tappiego”, bałam się kolejnego rozczarowania. Po kilku pierwszych stronach wiedziałam już, z kim mam do czynienia: z niegrzeszącym urodą ani subtelnością wikingiem ? wielkim, silnym, niezgrabnym, ale… sympatycznym. Tappi nieustannie sam przypadkowo wpędza się w tarapaty, lubi dobrze podjeść, potrafi podnieść swoją chatę, a nawet przerzucić głaz przez rzekę. Do tego mieszka w gadającym, bo szepczącym, lesie. Nie jest jednak wcale groźny, aby się z nim zaprzyjaźnić, wystarczy się uśmiechnąć i pomachać ręką. Tak, to wymarzony towarzysz dla kilkulatków!

Już pięcio-, sześciolatki mogą z nim wyruszyć w ekscytującą podróż. Każdy rozdział to odrębna przygoda skrojona w sam raz na wieczorne czytanie ? poszczególne części nie są długie i na pewno nie znużą ani czytającej mamy, ani malucha. Historie z Tappim w roli głównej dostarczają też wielu pretekstów do rozmowy z dzieciakami: o tym, czym jest przyjaźń, wzajemna pomoc i współpraca oraz czy bliscy nam ludzie muszą być idealni czy też zupełnie przeciwnie; o niejednoznaczności piękna i brzydoty; o akceptowaniu innych takimi, jakimi są. Mieszkańcom Szepczącego Lasu daleko bowiem do ideału: Tappi popełnia błędy, ale potrafi się do nich przyznać i robi wszystko, by je naprawić; jego przyjaciel, reniferek Chichotek, nie grzeszy odwagą, ale w krytycznej sytuacji przełamuje strach, aby ratować Tappiego; Kruk Paplak paple, aż uszy puchną, ale stara się pomóc wikingowi w bezpiecznym zakończeniu podróży. Taka konstrukcja postaci sprawia, że nie są one papierowe ani czarno-białe. Pokazują dzieciom złożoność świata, uczą tolerancji, ale jednocześnie wzbudzają ciekawość. Przecież nie można być pewnym, co taki Tappi, Chichotek albo Troll zmalują na następnej karcie książki.

W jakiekolwiek jednak zabrną krainy, jednego można być pewnym: będzie śmiesznie. „Przygody…” obfitują w humor sytuacyjny, czyli taki, jaki Tygryski (dzieciaki) lubią najbardziej. Nie ma obaw, że nie wychwycą komizmu ? styl książki jest jasny i pozbawiony sztucznych ozdobników. Jest klarowny, ale nie infantylny, dzięki czemu każdy kilkulatek mimochodem wyłowi i zrozumie przynajmniej kilka nowych słów.

Szukanie „morałów” po każdej przygodzie Tappiego, uczenie się trudnych nowych wyrazów ? po takiej reklamie nie jeden dzieciak zrezygnowałby z słuchania opowieści Marcina Mortki. Nie warto się jednak zniechęcać ? przygody wikinga są okraszone sporą porcją śmiechu, radości, magii i zostawiają duże pole dla wyobraźni. A kiedy oddawać się fantazjowaniu, jak nie w dzieciństwie, jedynym okresie, gdy możemy to robić zupełnie bezkarnie?

Natalia Hennig

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje