Szczęśliwi ci, którzy zginęli – recenzja książki „Please kill me. Punkowa historia punka” Legsa McNeila i Gillian McCain

14 marca 2018

Legs McNeil, Gillian McCain „Please kill me. Punkowa historia punka”, tłum. Andrzej Wojtasik, wyd. Czarne 2018

Ocena: 10 / 10

Krwawe, ale bezbolesne dzięki adrenalinie i psychodelikom upadki ze scen, fani rzucający kuflami i domagający się spluwania im w twarz, podłogi i ściany toalet zdobione krwią wyciekłą ze strzykawek, kobiety pozwalające na robienie z nimi czegokolwiek i głośna kontestacja zastanej rzeczywistości. Wszystko to sprawia, że czujesz się nieśmiertelny i bezkarny. Dlaczego więc motto towarzyszące książce „Please kill me. Punkowa historia punka” mówi, że ci, którzy zginą, będą szczęśliwi?

Kiedy na początku lat 90. Dee Dee Ramone po opuszczeniu Ramonesów zwrócił się do Legsa McNeila (założyciela kultowego pisma „Punk”) z prośbą o pomoc w spisaniu swych życiowych doświadczeń, nikt nie sądził, że zapoczątkuje to powstanie książki, która na zawsze zmieni oblicze i rozumienie punk rocka, jak również samej historii literatury. Wywiady McNeila z Dee Dee stały się zalążkiem punkowej biblii, w której znalazł się szereg wypowiedzi innych, kluczowych indywidualności tworzących amerykańską scenę punkową, takich jak m.in.: Patti Smith, Andy Warhol, Iggy Pop, Lou Reed, John Cale, Johnny Thunders czy Richard Hell. McNeil do współpracy nad „Please kill me” zaprosił Gillian McCain – wspólnie przeprowadzili setki wywiadów; finalnie tylko dziesięć procent zebranego materiału trafiło do książki. Pierwsze wydanie „Please kill me” miało miejsce w 1996 roku i natychmiast zdobyło rozgłos, o którym nikt z autorów ani muzyków nie myślał podczas samego procesu tworzenia (się) ich muzycznej historii. Książka z racji wielogłosowej narracji należała do zapomnianego w ostatnich dekadach gatunku, jakim była literatura faktu czerpiąca z tradycji historii mówionej. McNeil i McCain, decydując się na taki sposób prowadzenia historii, przyczynili się do rozkwitu i rozpowszechnienia tego gatunku.

Sex Pistols

„Please kill me” to opowieść, w której nie uświadczymy jakiejkolwiek cenzury, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę fakt, kim są bohaterowie tejże historii. O tym, czym jest punk, czytelnik dowiaduje się z ust samych twórców subkultury, dla których najważniejsza była wolność twórcza i osobista. Autorzy starali się nie ingerować w wypowiedzi swoich rozmówców, aby zachować ich unikalny i zindywidualizowany sposób mówienia, dzięki czemu odbiorcy łatwiej jest stworzyć autentyczny obraz danego artysty, jak i odnaleźć się w buntowniczej i pozbawionej zdrowego rozsądku punkowej rzeczywistości. McNeil przyznaje, że punkiem było wszystko to, co budziło zgorszenie i obrazę. Punk nie miał politycznego podłoża – wbrew pozorom nie propagował prawicowych poglądów, ani tym bardziej nazizmu; znajdujące się na ubraniach muzyków swastyki służyły jako symbol prowokacji – miały za zadanie wywołać szok, były czymś skandalicznym, czymś, co nie przystoi. The Dead Boys cali obwiesili się swastykami, nie mając tak naprawdę pojęcia, jaki symbol na sobie noszą. Ruch, czy też raczej subkultura, która narodziła się na przełomie lat 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych, chciała pobudzić ludzi do działania – oto powstaje punk, który mówi, że nie trzeba być doskonałym, że kreatywność rodzi się z chaosu, a amatorskość nie oznacza bycia przegranym; że dzieciaki nie muszą czekać, aż ktoś do nich przyjdzie i powie im, co mają robić i jak żyć, tylko samodzielnie mogą kreować swoją rzeczywistość.

Czytając „Please kill me”, ma się wrażenie, jakby oglądało się film dokumentalny, w którym bohaterowie odpowiadają na pytania nie pojawiające się w trakcie samego nagrania. Pytania te bowiem nie są najważniejsze, gdyż stają się jedynie pretekstem do budowania narracji. Rozmówcy poprzez swe odpowiedzi tworzą wielogłosową, lecz zindywidualizowaną i spójną zarazem historię, którą rejestruje kamera. Zmieniają się tylko kadry – osoby i przestrzenie. Na kartach książki ani razu nie pojawia się pytanie zadane przez McNeila czy McCain, w centrum znajdują się jedynie postacie i ich wypowiedzi, które wprowadzają czytelnika w świat warholowskiego The Factory, podziemnego teatru czy nowojorskich klubów i mieszkań.

Dee Dee Ramone w jednej ze swych ostatnich wypowiedzi w książce stwierdza, że po piętnastu latach spędzonych w trasie z The Ramones był już tym wszystkim zmęczony. Zmęczony swoim wizerunkiem, postawą i stylem życia. Podobnego zdania jest Richard Hell, który przyznaje, że rock’n’roll to coś, z czego się wyrasta, co sprawia frajdę, kiedy jest się dzieciakiem; kiedy można uwolnić stłumioną energię, gniew, frustrację i przede wszystkim zwrócić na siebie uwagę. Kiedy cały ten bunt przemija, ma się poczucie bezcelowości swych działań i wstydu, że dalej tkwi się w miejscu, w którym kiedyś się było. Punk był procesem, pewną drogą inicjacji. Nie wszyscy zdołali ją „przejść” bezboleśnie. Szczęśliwi są ci, którzy zginęli, odchodząc w poczuciu blasku i chwały, nie doświadczając wstydu w dorosłości.

Paulina Janota
fot. Sex Pistols: Koen Suyk / Nationaal Archief, Den Haag, Rijksfotoarchief: Fotocollectie Algemeen Nederlands Fotopersbureau, fot. 70’s punk: spaztacular / Flickr

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje