Syrenim głosem o śmiertelnej miłości – recenzja książki „Syrena i pani Hancock” Imogen Hermes Gowar

27 lutego 2019

Imogen Hermes Gowar „Syrena i pani Hancock”, tłum. Anna Dobrzańska, wyd. Albatros
Ocena: 9 / 10

„Istota, która uświadamia nam, że to, czego pragniemy, jest dla nas nieosiągalne” – to słowa, które trafnie opisują tytułową syrenę z debiutu Imogen Hermes Gowar. Prawdziwe piękno i sens tej powieści zawiera się bowiem w tajemnicy, wieloznacznym przesłaniu odnoszącym się do legend, ale też do prawdziwych doświadczeń.

Życie Jonaha Hancocka w największym stopniu determinowała miłość. Nie ma tutaj jednak mowy o banalnym uczuciu związanym z chwilowym zauroczeniem. Nieśmiały kupiec, bezdzietny wdowiec w dojrzałym wieku, chciał bowiem, aby towarzyszka jego życia poczuła się spełniona, szczęśliwa, a przede wszystkim bezpieczna. Zrządzenie losu – a właściwie zamysł pisarki – sprawił, że wybranką serca Jonaha została Angelica Neal, jedna z najpiękniejszych, a przy tym najbardziej nieszczęśliwych kurtyzan Londynu końca XVIII wieku.

Symbolem poszukiwania, nie tylko miłości, ale też szczęścia, zaspokojenia ciekawości tym, co piękne i orientalne jest tytułowa syrena. Niezwykła istota, w której posiadanie wszedł Hancock, stanowi nie lada atrakcję niemalże dla wszystkich mieszkańców brytyjskiej metropolii. Od parlamentarzystów i profesorów przez kupców i handlarzy, damy dworu i królowe świata rozpusty. Gowar nakreśliła przez to niesamowicie intrygujący obraz społecznej panoramy miasta! Kulturalnej stolicy ówczesnego świata, centrum polityki, ale też świątyni z grzesznymi przybytkami. W jednej z nich doszło do pierwszego spotkania pomiędzy Hancockiem a panną Neal.

Autorce powieści udało się oddać niezwykły, złożony charakter relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Na swój sposób przeklętych. Na pewno nieszczęśliwych, o czym dowiadujemy się z relacji innych. Przekonuje o tym nastoletnia Sukie, siostrzenica Hancocka, dowodzi tego również pani Frost, przyjaciółka Angeliki. Bywają zresztą takie fragmenty powieści, w których to właśnie postacie drugoplanowe dominują całkowicie. Interesująco poprowadzono wątki choćby Polly i Kitty, nierządnic z luksusowego domu uciech pani Chappell. Niby uwięzionych w epoce, a jednak częściowo wolnych. Choć za wolność przychodzi niekiedy zapłacić naprawdę wysoką cenę.

Imogen Hermes Gowar z pieczołowitością oddała esencję XVIII-wiecznej codzienności. Nie musiała w tym celu wcale pisać o wielkich wojnach czy politycznych knowaniach w parlamencie. „Emocjonalne utożsamienie z ludźmi tamtej epoki”, o którym wspomina w posłowiu, znajduje swój wyraz na kartach powieści. Odczuwamy niesamowity żal i przygnębienie po narodzinach martwego dziecka, dajemy się porwać namiętności, gdy bohaterowie oddają się cielesnym rozkoszom, ekscytujemy się, gdy z morskiej toni wyłowiona zostaje druga z syren Hancocka. Jakże inna od tej pierwszej – niewymownie piękna, a przez to nieprawdopodobnie niebezpieczna.

Na kartach powieści znajdziemy zresztą krótkie fragmenty, w których morskie istoty przemawiają własnym głosem – gdy syreny stają się narratorkami mówiącymi o tym, co mogą dać, a równocześnie, co mogą odebrać śmiertelnikom. Pisarstwo Gowar jest naprawdę hipnotyzujące, w jej języku realizm łączy się z metafizyką, a melancholia ze szczęściem. Rację mają ci, którzy czytając tę powieść, będą szukać skojarzeń z prozą spod znaku Jane Austen czy Charlesa Dickensa, choć wymowa książki odnosi się do naszej codzienności, na co wskazuje zdanie: „żyjemy w nowoczesnych czasach: to, co znane, może być równie niezwykłe jak to, co odkrywamy”.

„Syrena i pani Hancock” to prawdziwe odkrycie. Emocjonalnie angażująca powieść obyczajowa, oddająca ducha niezwykłej epoki, w której syreny – istoty mityczne – żyją naprawdę. Nawet jeśli ich istnienie jest uzależnione od naszej wiary. Niesamowita, cudnie opowiedziana, wielowątkowa i symboliczna historia.

Marcin Waincetel

Tematy: , , , ,

Kategoria: recenzje