Śledztwo, które ciągnie się jak makaron

19 października 2011

?ke Edwardson „Wołanie z oddali”
Ocena 6,5 / 10

536 stron. O kurczę, pomyślałem, opasła kniga. Będę musiał odłożyć na bok wszystkie zajęcia, łącznie z praniem i jedzeniem, żeby się wyrobić na czas z recenzją. Kryminał na tyle stron? Może być ciężko?

„Wołanie z oddali” jest drugim tomem cyklu kryminalnego, opowiadającego o trzydziestosiedmioletnim gliniarzu z Göteborga, Eriku Winterze. Bohater to taki dość pretensjonalny typ. Paraduje w markowych ciuchach kupowanych podczas weekendowych wypadów do Londynu. Namiętnie słucha jazzu, głównie saksofonisty Johna Coltrane?a, przy którym odpoczywa, chociaż muszę przyznać, że brzmi to jak jakiś żart. W życiu bym nie włączył Coltrane?a dla odpoczynku, zwłaszcza gdybym był znerwicowanym policjantem, który tylko marzy, żeby ?wyrwać się? z otaczającego go świata trupów, złodziei, alfonsów i prostytutek. Coltrane dmie swoje jazzowe huragany, pędzi na złamanie karku, a gliniarz przy tym odpoczywa. Coś nie tak. Całe szczęście w powieści pojawia się również wątek związany z The Clash, wspomina się na przykład o utworze ?London Calling?, który idealnie oddaję duszną, neurotyczną atmosferę książki.

Erik zaczyna prowadzić śledztwo dotyczące kobiety, której ciało znaleziono w jeziorze pod Göteborgiem. Nie wiadomo ani jak się nazywała, ani skąd się wzięła. Trwają gorączkowe próby zidentyfikowania ciała. Winterowi pomaga zespół złożony z wykwalifikowanych policjantów o trudnych do spamiętania nazwiskach. W trakcie śledztwa dowiadują się, że kobieta miała dziecko. Rozwiązania zagadki muszą poszukać w przeszłości?

Na początku zastanawiałem się, o którym z policjantów tak właściwie czytam? Czy to na pewno Winter a nie Beck albo Wallander? Jeżeli akurat jesteś po lekturze którejś z książek Sjöwall ? Wahlöö czy Mankella, skojarzenia będą narzucały się machinalne. Wszystkie te postaci charakteryzują się pewną ospałością i emocjonalnym stłumieniem, każda z nich ma jakiś głębszy problem.

Bohater „Wołania z oddali” jest kawalerem w średnim wieku, nie może się dogadać z kobietą, z którą sypia. Ona wypytuje go o przyszłość, on udaje, że nie wie, o co chodzi. Relacje Wintera z siostrą i rodzicami są takie, jak jego zawodowy świat – prawie martwe. ?Zabiera pracę do domu?, utożsamia się z ofiarą morderstwa, zżerają go nieodkryte tajemnice. I taka jest właśnie ta książka. Opowiada o samotności wśród blokowisk, policyjnych biur i wśród najbliższych.

Dużym plusem jest wielowątkowość powieści. Tu jakaś strzelanina, tam jakieś porwanie i nieustające problemy rasowe. Podobnie jak to czynili Sjöwall i Wahlöö, Edwardson porusza w „Wołaniu z oddali” problemy społeczne dręczące Szwecję. Warto wspomnieć, że książka napisana została w 1998 roku, kiedy eksperyment multi-kulti trwał w najlepsze.

Czyta się to przyjemnie, choć czasami akcja staje w miejscu. Niektórych mogą razić zbyt długie opisy okoliczności przyrody lub drążenie tematu duńskich uliczek. Mniej wytrwałym mogą przed oczyma stanąć jak żywe trzystronicowe opisy krajobrazów u Sienkiewicza. Stąd owe 536 stron powieści.

Trzeba jednak przyznać, że lektura nocą idealnie pozwala zapaść się w klimat chłodny jak szwedzkie powietrze. Intryga, choć stopniowana powoli, większość czasu trzyma w napięciu. Dobra pozycja dla tych, którzy zdążyli już flirtować z Czarną Serią wydawnictwa Czarna Owca.

Kasper Linge

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria
Kup ebooka w Nexto

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje