Skąd wziął się Joker – recenzja komiksu „Batman: Zabójczy żart” Alana Moore’a i Briana Bollanda

10 maja 2012

Alan Moore, Brian Bolland „Batman: Zabójczy żart”, Wyd. Egmont
Ocena: 10 / 10

„Batman: Zabójczy żart” Alana Moore’a i Briana Bollanda powszechnie uważa się za arcydzieło opowieści obrazkowych. W przyszłym roku komiks obchodził będzie swoje dwudziestopięciolecie, a nadal wznawiany jest i kupowany na całym świecie, czego dowodem opublikowane niedawno polskie wydanie.

Po raz pierwszy „Zabójczy Żart” ukazał się w naszym kraju w 1991 roku. Był to pierwszy numer Batmana (pomijając komiksową adaptację filmu w reżyserii Tima Burtona, która go poprzedzała) wypuszczony przez nieodżałowaną oficynę TM-Semic. Po dwudziestu jeden latach egzemplarze tego wydania stały się w polskim komiksowym światku „przedmiotami kolekcjonerskimi”.

Sam komiks zapisał się w historii opowieści graficznych z wielkiej litery. Jest podręcznikowym przykładem pozycji, która wykracza poza ramy rysunkowego gatunku i z powodzeniem aspiruje do miana literatury. Dla wielu to po prostu arcydzieło sztuki przez duże „s”. Śmiało można go nazwać jedną z pierwszych graphic novel i zapowiedź komiksowej rewolucji w latach 90, gdy artyści, pisarze i rysownicy, stawiając na niezależność pchnęli obrazkowe medium na kolejny, wyższy poziom. Dziś już nikt nie odmówi komiksowi, że potrafi bawić i fascynować głębią treści i artystycznym kunsztem w tym samym stopniu co literatura, film, czy malarstwo.

Nowatorstwo Moore’a polegało na dekonstrukcji ikony kultury masowej i ubraniu opowieści o niej w kostium mrocznego thrillera.

Kim jest Batman? Co kryje się pod maską człowieka opętanego chęcią zemsty, do tego stopnia, że zakłada strój nietoperza i rusza oczyścić ulice współczesnej metropolii z morderców, gwałcicieli, gangsterów, wszelkiej maści przestępców i kryminalistów, w uproszczeniu – wyplenić wszelkie zło. Mówi się, że ludzi określają ich wrogowie. Idąc tym torem rozumowania, aby poznać Batmana, trzeba poznać jego wrogów. Kim byłby więc Mroczny Rycerz bez clowna chaosu – Jokera?

Bo „Zabójczy żart” jest właśnie o Jokerze. Wątek z pogonią za psychopatycznym klaunem, który zastawia na Batmana pułapkę, porywając komisarza Gordona, wpleciony został w genezę powstania największego przestępcy Gotham. W retrospekcjach z pierwszego roku działalności Mrocznego Rycerza, sam książę chaosu opowiada, kim był, zanim w wyniku wypadku został naznaczony maską z upiornym uśmiechem oraz jak do tego doszło. Moore snuje opowieść o szaleństwie i cienkiej granicy dzielącej ją od normalności. Nie przestając jednocześnie pytać, kim jest Człowiek Nietoperz, jeśli ma takiego wroga jak Joker.

Ale komiks to nie tylko słowa, nie ważne jak dobre czy piękne. Na jego wartość w równej mierze składa się warstwa graficzna.

Prace nad komiksem trwały ponoć lata, głównie za sprawą rysownika Briana Bollanda, który znany jest ze swego fotograficznego stylu i mocno realistycznej kreski. Artysta rysuje głównie okładki (tych do Batmana ma na koncie niezliczoną liczbę), nie dziwi zatem, że każdy kadr jest małym arcydziełem sztuki obrazkowej.

„Zabójczy żart” miał ogromny wpływ na postać Batmana (ustalił kanon pochodzenia Jokera, a postrzelenie Barbary Gordon miało ogromny wpływ na rozwój biografii Mrocznego Rycerza), ale także na samo medium. Dziś krytycy sztuki nie postrzegają powieści graficznych jedynie jako rozrywkę dla dzieci, ale widzą w nich przejaw artystycznej działalności, XI muzę. „Zabójczy żart” jest tego najlepszym dowodem.

Krzysztof Stelmarczyk

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje