Semteksem w euforię Januszów

12 czerwca 2012

Ryszard Dąbrowski „Likwidator – Ełro’12”, Wyd. Zielony Front
Ocena: 7,5 / 10

Rychu Dąbrowski wysyła Likwidatora wszędzie tam, gdzie rozgrywają się wydarzenia podsycające emocje polskiego demosu. Ostatnio anarcho-wojownik w kominiarce widziany był w lesie smoleńskim, teraz zaś powrócił w dorzecze Wisły i Odry, aby wnieść nieco grozy w aurę piłkarskiej celebry, jaką każdy z nas zobaczyć może za oknem.

Za kilka godzin kolejny „mecz o wszystko” polskiej reprezentacji. O tyle gorący, że przeciwko Rosji, co niektórzy już wykorzystują, by odmalować spotkanie jako symboliczną potyczkę biało-czerwonych orłów z jedenastoma smoleńskimi brzozami. Jeszcze inni, owinięci we flagi Tyskiego, pokrzykiwać będą: „Lewandowski, strzelże co!”. Gdyby rzeczywistość komiksu na chwilę miała stać się prawdą, to pod teorie spiskowe tych pierwszych i cielęce samozadowolenie drugich podkładałby już semtex Likwidator.

„Teraz będzie nasza wiktoria, przez nas zrobiona i to nie jest nasze ostatnie słowo!” – zaraz na początku komiksu grzmi szef rządu zwany Ryżym. Nieważne, że kraj aferami stoi, do diabła z widmem kryzysu, grunt, że to w Polsce odbędą się Mistrzostwa Europy w kopaniu futbolówki. Euforia nie trwa jednak długo, bo reprezentacja gospodarzy ponosi w turnieju klęskę za klęską. Pod przewodnictwem nowego trybuna ludowego, co to zatrzymał kiedyś Anglię, zawiązuje się szybko rodzima mutacja ruchu Oburzonych, domagająca się od Ryżego natychmiastowych sportowych triumfów. Tymczasem władza, by odwrócić uwagę od zamieszania, wypowiada wojnę konopi indyjskiej. Nielegalne plantacje zielonej śmierci nad Biebrzą zostają wypalone wraz z słuszną częścią obszaru miejscowego parku narodowego. Nooo, na to Likwidator nie będzie już patrzył bezczynnie! Aby ukrócić napalmową orgię, gotów jest uderzyć tam, gdzie najbardziej zaboli premiera – porwać członków narodowej kadry.

Rysiek Dąbrowski przyzwyczaił już do tego, że bardzo doraźnie komentuje aktualne wydarzenia. W „Ełro’12” mamy więc tytułowe zawody, aktywizację chuliganerki pod narodowymi sztandarami, powracającą dyskusję „sadzić zielone czy sadzić za zielone” itd. W dodatkowych epizodach Likwidator zajmuje też stanowisko w sprawie nauczania religii w szkołach oraz legislacyjnych zamachów na Internet, a gościnnie własną opowiastkę dokłada Nikodem Cabała, przypominając o tym, jaką rolę projektowali kobietom ojcowie teologii.

U Likwidatora wszystko więc po staremu. Dąbrowski tradycyjnie demonstruje umiejętność odmalowania wybitnie polaczkowatej fizyczności – nalanych lic wąsatych Januszów i zmurszałych masek starych bab. Równie niesympatyczni politykierzy zwyczajowo przypominają postaci znane z mediów, ze wskazaniem na prezesów dwóch największych partii. Momentami może niedomaga scenariusz, bo między erupcją futbolowej euforii w narodzie, dymiącymi kibolami, a krzakami samosiejki w ogniu następują zbyt drastyczne skoki, ale załóżmy, że w komiksie undergroundowym prymat nad fabularną poprawnością powinien sprawować przekaz. A ten trafia – by zadośćuczynić piłkarskiemu żargonowi – w samo okienko.

Sebastian Rerak

Tematy: , ,

Kategoria: recenzje