Rzuć palenie z Alexem Robinsonem

4 stycznia 2014

Zbyt cool by, dało się zapomniećAlex Robinson „Zbyt cool, by dało się zapomnieć”, wyd. Timof i cisi wspólnicy
Ocena: 7,5 / 10

Rzucenie palenia częstokroć widnieje na szczycie listy noworocznych postanowień. U wyjątkowo opornych osobników potrafi okupować pierwsze miejsce przez wiele lat, czasem nawet i do grobowej deski. Desperackiej próby zerwania z nałogiem podjął się również bohater komiksu Alexa Robinsona „Zbyt cool, by dało się zapomnieć”, z którym przy okazji pierwszych dni stycznia warto się zapoznać. Jeśli nawet nie uda się dzięki niemu dokonać rozbratu z nikotyną, czeka was przynajmniej dobrze spędzony wieczór.

Andy Wicks to wyłysiały jegomość z branży komputerowej, który zbliża się do czterdziestki i za wszelką cenę chce rzucić palenie. Próbował już wszystkiego. Chociaż w komiksie nie ma bezpośrednio o tym wzmianki, można przypuszczać, że jest jednym z tych weteranów walki o czyste płuca, którzy spałaszowali już cały karton gum z nikotyną, próbowali zająć ręce szydełkowaniem, a być może nawet poddali się inhalacjom, nakłuwaniu ucha i wszelkim innym metodom osiągającym stuprocentową skuteczność jedynie w drenowaniu zawartości portfela, ale ich wysiłki nie przynoszą znaczącego rezultatu. Wreszcie za namową żony Andy godzi się na coś, na co żaden szanujący się technik komputerowy nigdy by się nie zgodził, choćby groziło mu dożywotnie odcięcie od Internetu. Poddaje się najbardziej alternatywnej z alternatywnych metod leczenia, czyli hipnozie. I choć Andy przypuszczał, że nic gorszego niż zlasowany mózg bądź ewentualna przemiana w kurczaka go nie spotka, okazało się, że był w błędzie.

zbyt-cool-rysunek

Przypominająca Whoopi Goldberg pani doktor wprowadza go bowiem w trans, podczas którego nasz bohater niczym Marty McFly przenosi się do przeszłości, w rzeczywistość wyjętą wprost z filmowego ?Klubu winowajców?, ponieważ przełomowy moment w życiu i nałogu Andy?ego miał miejsce właśnie w owym pamiętnym roku 1985. Wtedy to był on nabuzowanym hormonami nastolatkiem, chodził do szkoły średniej i, jak przystało na przyszłego komputerowca, należał do nieformalnego klubu kujonów. Razem z Andym odbędziemy więc sentymentalną wędrówkę po szkolnych korytarzach, ulżymy sobie w domowej łazience przy ?zaczytanym? numerze Playboya, zasmakujemy pierwszego piwa na domówce i poobmacujemy się z wymarzoną dziewczyną. To oczywiście są te pozytywne strony bycia pokwitającym młodzieniaszkiem, więcej było jednak tych negatywnych, o których Robinson również nie omieszka nam przypomnieć. Wbrew przypuszczeniom Andy?ego problemu nie rozwiąże kwestia mitycznej pierwszej fajeczki, zaś źródła nałogu (a także i jego rozwiązania) należało poszukać w wydarzeniu, które najbardziej go ukształtowało, przez co znacząco wpłynęło na jego przyszłość.

„Zbyt cool, by dało się zapomnieć” to jednoosobowy zjazd klasowy po latach ? dzięki zabiegowi podróżowania w czasie daje możliwość skonfrontowania wspomnień ze stanem faktycznym bez konieczności kilkugodzinnego zapewniania dawnych kolegów i koleżanek, że przez ostatnie dwadzieścia lat nic a nic się nie zmienili. W popkulturowej, mocno filmowej formule Alex Robinson wyraża opinię, jaką trzy lata później wygłosił bohater nagrodzonej Bookerem powieści Juliana Barnesa, mianowicie, że to, co pozostaje w naszej pamięci, niekoniecznie jest tym, czego naprawdę doświadczyliśmy. O ile jednak znakomite „Poczucie kresu” nie jest lekturą motywującą do łapania wiatru w żagle w ponure dni towarzyszące rozpoczęciu nowego roku kalendarzowego, komiks Robinsona spełnia się w tej roli nieporównanie lepiej. Bo choć kolejny papieros wciąż kusi, a walka z nałogiem być może z góry skazana będzie na niepowodzenie, wciąż znajdą się powody do pocieszenia. W końcu, czyż może spotkać was w tym roku coś równie przerażającego, jak ponowne pójście do szkoły średniej?

Artur Maszota

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje