Rock’n’roll po polsku – recenzja książki „Big Beat” Marka Karewicza i Marcina Jacobsona

8 lutego 2016

big-beatMarek Karewicz, Marcin Jacobson „Big Beat”, wyd. Sine Qua None
Ocena: 8 / 10

Marek Karewicz to światowej sławy fotografik, specjalizujący się w fotografowaniu muzyków jazzowych i rockowych. Jest autorem niezliczonej ilości zdjęć wykonawców polskich i zagranicznych oraz około czterystu projektów okładek rodzimych artystów. Umiejętności Karewicza doceniono również za granicą, o czym świadczą osobiście wystosowane zaproszenia na trasy koncertowe od Milesa Davisa i Raya Charlesa. Ponadto przez 32 lata był didżejem w klubie Remont w Warszawie. Konkludując, najprawdopodobniej od lat 60. XX wieku w Polsce znał każdego, kogo warto znać.

Big beat to nasza wersja muzyki rock’n’rollowej, którą grano w Polsce od końca lat pięćdziesiątych. PRL był państwem absurdów, co doskonale udokumentował Stanisław Bareja, a obowiązująca komunistyczna nowomowa nadawała pojęciom nowe znaczenia – dlatego nie rock’n’roll, imperialistyczny twór, a big beat, mocne uderzenie, muzyka młodzieżowa, Muzyka Młodej Generacji etc. Choć jak podkreśla Karewicz, big beatu nie lubił, wolał jazz, stał się mimo wszystko czołowym fotografem wykonawców tego gatunku. Jak sam wspomina, do całkowitego poświęcenia się fotografii namówił go inny znany miłośnik jazzu, Leopold Tyrmand. Wiele lat temu ukazał się album „This is jazz”, omawiany tu „Big Beat” to dopełnienie zawodowej biografii artysty.

Marek Karewicz jest wspaniałym gawędziarzem. W lekkim, żartobliwym tonie przytacza niezliczoną ilość anegdot i opisuje mnóstwo ciekawych postaci życia artystycznego w Polsce drugiej połowy XX wieku. Historia opowiedziana jest chronologicznie. W pierwszej części fotograf krótko omawia swoje dzieciństwo, młodość oraz początki fascynacji muzyką i pracy z aparatem. Druga część podzielona została na rozdziały, której bohaterami są zespoły i ludzie związani z muzyką: Rhythm & Blues, Franciszek Walicki, Czerwono-Czarni, Keczer/Kossowski/Lech, Majdaniec/Stanek/Sobczyk, Niebiesko-Czarni, Czerwone Gitary, Trzy Korony, No To Co, Skaldowie, Polanie, Niemen, Borys, Nalepa, SBB, Skowroński, Test, Gąssowski, Dżamble, Klan, Grechuta i Budka Suflera.

Opowieści utkane są z małych historii, scen, anegdot. Traktują przede wszystkim o ludziach operatywnych, zaangażowanych w to, co robią, którzy by oddać się swoim pasjom i przeżyć wśród absurdów idiotycznie regulowanego państwa, musieli wykazywać się nieprzeciętnymi umiejętnościami. Owszem, z jednej strony mamy muzykę, wokół której kręci się cała ta historia, jednak jest ona pretekstem i tłem dla opowieści o ludziach, ich sposobach na życie, postawach, pogmatwanych i nieraz zabawnych losach. Karewicz przytacza np. niezwykłą sytuację, gdy podczas trasy koncertowej Skaldów po ZSRS, jeden z muzyków po spożyciu zasnął na ławce, zgubił tupecik, a legitymujący go milicjanci zaskoczeni zapewnieniami, że mają do czynienia z członkiem zespołu, odwieźli go do psychuszki. Albo gdy przewrotnie stwierdza, że polscy artyści i menedżerowie na Zachodzie o wiele częściej gościli na złomowiskach niż w galeriach i muzeach, bowiem w ramach wymiany uprzejmości z urzędnikami załatwiającymi wyjazdy, do kraju przywozili wycieraczki do Golfa, lampy do Opla itd. Tego typu relacje wypełniają wspomnienia o polskim rocku.

Całość uzupełniają fotografie, które są interesujące z kilku powodów. Rozpatrywać je można jako wyraz artystycznej działalności profesjonalnego fotografa, można czerpać z nich wiedzę o minionym świecie, umożliwiają też spojrzenie na znanych i lubianych z trochę innej perspektywy. Świat lat 60. XX wieku i ten, w którym żyjemy dzisiaj, są – wydawałoby się – nieporównywalne. Jednak kiedy przeglądałem fotosy wykonawców beatowych, przyszła mi do głowy myśl: spokojnie mogliby być dzisiaj blogerami modowymi.

Kasper Linge

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje