Prehistoria kontra technologia ? recenzja komiksu „Negalyod” Vincenta Perriota

26 lutego 2020

Vincent Perriot „Negalyod”, tłum. Maria Mosiewicz, wyd. Egmont
Ocena: 7,5 / 10

W „Negalyodzie” Vincent Perriot w udany sposób łączy najważniejsze elementy klasycznego komiksu europejskiego. Dzięki temu podczas lektury możemy cieszyć się rozrywkową, wciągającą fabułą i graficznymi nawiązaniami do twórczości Moebiusa, jednego z największych mistrzów w dziedzinie historii obrazkowych.

Już pierwszy kadr komiksu jasno stawia sprawę, pokazując czytelnikowi co będzie w nim najistotniejsze. Ujęcie dłoni głównego bohatera czerpiącego wodę ? jak widzimy na kolejnych kadrach ? z kałuży utworzonej pod potężnym rurociągiem stanowi podbudowę dla ekologicznej tematyki, która nieustannie, aż do finału, będzie przewijała się przez „Negalyod”. Na szczęście twórca nie epatuje ekologiczną tematyką w nachalny sposób, tylko umiejętnie wpisuje ją w pełną niespodzianek i zwrotów akcji fabułę.

Te niespodzianki to stały element komiksu. Razem z Jarrim, nomadem wypasającym na pustynnych terenach stado? dinozaurów, wpadamy w objęcia wielkiej przygody, podczas której sukcesywnie poszerzamy swoją wiedzę o niecodziennym świecie przedstawionym. Mamy zatem z jednej strony nomadów i dinozaury, z drugiej zaś olbrzymie miasta położone na oplecionej rurociągami pustyni, w których władzę nad ludźmi sprawuje sztuczna inteligencja zwana Siecią, Potrafi ona tak samo srogo karać tych, którzy okazują niesubordynację i łamią ustanowione przez nią prawa, jak i ludzi z kręgu władzy, jeśli tylko nie są w stanie wypełnić powierzonych im zadań.

Fabuła nie jest zbytnio skomplikowana i toczy się płynnie do wybuchowego finału, ale zawiera także niejedno drugie dno potrafiące skutecznie pobudzać czytelniczą ciekawość. Już sam obraz świata, łączący nieprzystające do siebie elementy (dinozaury i sztuczna inteligencja), potrafi zaintrygować. Zdajemy sobie sprawę, że to świat po jakiejś globalnej katastrofie, po której w wyniku ocieplenia klimatu poznikały naturalne zbiorniki wodne. Zasobami wody steruje zaś wzmiankowana Sieć, która w ten sposób może kontrolować ludzkość skupioną w olbrzymich, industrialnych osadach zwanych Stacjami (bez nazw, tylko numerowanych). Do takiej właśnie Stacji z numerem 3073 trafia Jarri, napędzany żądzą zemsty za wymordowanie swojego stada przez tajemniczą, dysponującą śmiertelną mocą… ciężarówkę meteorologiczną. I od tego momentu zaczyna się przygodowa jazda bez trzymanki, co doskonale sprzyja szybkiej, pochłaniającej wręcz lekturze komiksu.

Radość z lektury potęguje warstwa graficzna komiksu. Egmont jakiś czas temu wydał ?Kroniki Metaliczne. Chaos? z ilustracjami i krótkimi formami Moebiusa i czytając „Negalyod”, nie sposób uciec od aż nazbyt widocznych odniesień do twórczości europejskiego klasyka. Począwszy od charakterystycznych elementów, jak wielkie stojące czapy na głowach służbistów Sieci, które przypominają charakterystyczne nakrycia głowy bohaterów Moebiusa, mamy stałe wrażenie obcowania z nawiązaniami do stylu wielkiego artysty. Sam sposób rysowania postaci przypomina miękką kreskę Moebiusa, ale są również wybrane kadry, czy całostronicowe plansze, które klimatem i kompozycją budzą nieodparte skojarzenia z efektownymi ilustracjami z ?Kronik Metalicznych. Chaosu?. Jednakże nie odbieramy tych graficznych odniesień jako zwykłego naśladownictwa, tylko raczej jako twórczą inspirację i rodzaj hołdu, dzięki czemu powstał album z obrazami bardzo cieszącymi oko komiksowego fana.

Cieszy również warstwa fabularna, w której Perriot znalazł odpowiednią równowagę między prawie nieustanną akcją i wspomnianą powyżej ekologiczną tematyką. Z nią wiążą się najciekawsze twisty w albumie, czyniąc z „Negalyodu” wcale nie tak oczywistą historię, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Czeka nas tutaj, obok emocji związanych z warstwą przygodową, miejsce na głębszą refleksję wykraczającą poza tematykę ekologiczną, bo związaną z uniwersalnym spojrzeniem na ludzkie zachowania i ograniczoną perspektywę rzeczywistości w przełomowych, dziejowych momentach.

Jeżeli można mieć jakieś zastrzeżenia do „Negaylodu”, to będą one dotyczyły sposobu prowadzenia historii w jej końcowym akcie. Pozostajemy bowiem po lekturze komiksu z pewnym niedosytem. Nie byłby on odczuwalny, gdyby autor poświęcił trochę więcej miejsca na rozbudowę świata pozostającego pod kontrolą Sieci ? być może wtedy wątki istotnych pobocznych postaci wybrzmiałyby bardziej przekonująco, a my moglibyśmy lepiej zrozumieć ich motywacje. Dlatego też po finale nie możemy pozbyć się odczucia, że komiks skończył się zbyt szybko, choć z drugiej strony cieszy fakt, że mamy do czynienia z zamkniętą serią, która daje mnóstwo czytelniczej satysfakcji.

Ta satysfakcja płynie przede wszystkim z wrażenia udanego połączenia opisanych powyżej elementów składowych, ale nie tylko. „Negaloyd” ma w sobie to coś, co w przypadku filmów charakteryzowało Kino Nowej Przygody i udanie łechta nostalgię za minionymi czasami. Odczują ją szczególnie starsi czytelnicy, wspominając nieskrępowaną wyobraźnię klasycznych twórców komiksu, których dzieła poznawali choćby w magazynie „Relax”. To tam można było przeczytać widowiskową ?Najdłuższą podróż? z rysunkami Grzegorza Rosińskiego, w której na równych prawach występowały dinozaury i bohaterowie w kosmicznych skafandrach. „Negalyod” nie jest zatem pierwszy w łączeniu prehistorii z technologią, ale czyni to w taki właśnie sposób, że podczas lektury ponownie poczujemy się jak młodzi czytelnicy przeżywający swoje pierwsze, niezwykłe popkulturowe przygody.

Tomasz Miecznikowski

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje