Postapokaliptyczna bajka

14 sierpnia 2018

Marcin Podolec „Bajka na końcu świata tom 2: Opuszczony dom; tom 3: Ożywczy deszcz”, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 7 / 10

Obrodziło w ostatnich latach w serie komiksowe kierowane do najmłodszych. Duża w tym rola wydawnictwa Egmont, które organizuje cyklicznie konkurs na komiks im. Janusza Christy, oraz oficyny Kultura Gniewu, która uruchomiła osobną serię ? Krótkie Gadki ? do publikowania opowieści graficznych dla dzieciaków. Spośród licznych tytułów zasypujących księgarskie półki na uwagę z pewnością zasługuje „Bajka na końcu świata”. To, co najbardziej wyróżnia komiks Marcina Podolca, to tematyka ? autor sięgnął po rzadko wykorzystywaną w literaturze dziecięcej konwencję postapokaliptyczną. Jak udał się ten eksperyment?

Niedaleka przyszłość, a może nawet teraźniejszość. Świat po wielkim wybuchu. Ziemia przypomina pustynię pokrytą szczątkami cywilizacji. Nad gruzowiskami unosi się już tylko dym, a na obumarłych drzewach nie upatrzymy choćby najmniejszego zielonego listka. Jedyny poruszający się punkt na tym jałowym bezkresie to Wiktoria. Mała dziewczynka, która wspólnie z psem Bajką wędruje w poszukiwaniu rodziców. Z jakiegoś nieznanego nam powodu chce wierzyć, że drogowskazem nadającym właściwy kierunek marszu są światła na niebie, rozbłyskujące co noc.

„Bajka na końcu świata” to w zasadzie kameralna opowieść. Wiktoria i Bajka rzadko wchodzą w interakcję z innymi postaciami i ? przynajmniej jak na razie ? nie napotkały ludzi. Nie doświadczają też widowiskowych przygód ? w kolejnych tomach odpoczywają w opuszczonym domu i muszą mierzyć się ze skutkami magicznie ożywczego deszczu. Nie umniejsza to jednak atrakcyjności serii. Marcin Podolec nie potrzebuje spektakularnych efektów, aby w ujmujący i pozbawiony moralizatorstwa sposób opowiedzieć o dziecięcej samodzielności, odwadze i charcie ducha, ale też uleganiu własnym słabościom czy akceptowaniu i rozumieniu drugich. Umie też podsycać ciekawość młodych czytelników, odsłaniając stopniowo przeszłość bohaterek. Dowiadujemy się, gdzie przed „końcem świata” mieszkała Bajka, a także poznajemy okoliczności, w jakich doszło do rozdzielenia dziewczynki z rodzicami. Co ważne, kadry wzbogacone są dużą dozą humoru. Autor w pocieszny sposób obrazuje na przykład psie łakomstwo, jako atak zantropomorfizowanych ciasteczek na wygłodzoną Bajkę.

Tworzenie regularnej serii (Podolec planuje wydać od ośmiu do dziesięciu tomów) to poważne przedsięwzięcie, na które po 1989 roku zdecydowało się niewielu polskich artystów komiksowych. Powodem najczęściej są względy ekonomiczne. Na komiksach w Polsce trudno dobrze zarobić, dlatego też albumy rysowane są zwykle „po godzinach”. Utrzymanie tempa i dostarczenie w rozsądnym terminie kolejnej części wymaga więc niemałych wysiłków. Marcin Podolec zdaje się idealnie nadawać do podjęcia takiego wyzwania. Jego styl rysowania charakteryzuje się lekkością, a tła pozbawione są przesadnej ilości detali, co przekłada się na stosunkowo szybki proces tworzenia. Dzięki temu autor jest w stanie dostarczyć młodym odbiorcom dwie części rocznie. I bardzo dobrze, bo z każdym kolejnym tomem chce się tej postapokaliptycznej „Bajki…” jeszcze więcej.

Artur Maszota

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje