Poskromić lęki – Peter Straub, czyli niedoceniany mistrz grozy – recenzja książki „Upiorna opowieść”

31 października 2018

Peter Straub „Upiorna opowieść”, tłum. Irena Ciechanowska-Sudymont, Jan Zaus, wyd. Vesper
Ocena: 9 / 10

Sekrety – któż ich nie ma? Małe kłamstewka i słodkie grzeszki z czasem mogą jednak przerodzić się w olbrzymie tajemnice, które posiadają moc niszczenia sumień i żyć. Z pewnością wiedzą coś na ten temat bohaterowie „Upiornej opowieści”, jednej z najbardziej wytwornych powieści grozy w historii całego gatunku. Peter Straub, autor książki, jest niekwestionowanym królem horroru, który berło władcy może dzierżyć razem ze Stephenem Kingiem. Zresztą to właśnie ci dwaj panowie napisali w duecie „Talizman” i „Czarny Dom”.

Wprawdzie „Upiorna opowieść” różni się od wszystkiego, co powszechnie znane w literaturze grozy, to jednak mozaikowa (tak w formie, jak i treści) historia zbudowana jest z wyjątkowo szlachetnych materiałów – motywów zaczerpniętych z literatury gotyckiej, patronami której są chociażby Edgar Allan Poe, Gregory Lewis, Ann Radcliffe czy Mary Shelley. Straub jest erudytą z wdziękiem i szacunkiem odnoszącym się do dzieł tytanów grozy i opowieści spod znaku niesamowitości.

Amerykaninowi udało się stworzyć powieść wielowątkową i wielowymiarową, która na podstawowym poziomie koncentruje się na losach członków tajemniczego Stowarzyszenia Chowder. Starsi dżentelmeni posiadają niecodzienne hobby: wymyślają piękne i złowieszcze historie. O stracie i żałobie, śmiertelności i pragnieniu życia wiecznego, czy – wreszcie – o szaleństwie, które w zaskakujący sposób manifestuje się w ich życiu. Okazuje się bowiem, że pewna historia, opowiedziana podczas jednego z nietypowych posiedzeń, wydarzyła się naprawdę. Zbrodnicze echo już wkrótce słyszalne będzie dla wszystkich członków upiornego stowarzyszenia.

Peter Straub zdaje się przekonywać, że sekrety, które pielęgnujemy niekiedy w naszych sercach, mogą być naprawdę niebezpieczne, bo działają niczym trucizna – wyniszczają i wypalają sumienia. Zwłaszcza gdy tajemnica wiąże się z duchami osób, które błąkają się pomiędzy wymiarami, szukając sprawiedliwości i ukojenia. Wszystko, o czym tu mowa, może brzmieć tak, jak gdyby „Upiorna opowieść” bardziej niż horrorem była filozoficznym traktatem, w którym autor zastanawia się nad prawdziwą naturą zła. Po części jest to prawda. Misterny i piękny język, którym posługuje się Straub, może spotęgować to wrażenie. Bogactwo kulturowej symboliki również sprawia, że lekturę trzeba smakować uważnie, drobiazgowo. Dzięki temu wyniesiemy z niej to, co najlepsze.

Jednak dzieło Strauba jest też, po prostu, absolutnie znakomitą historią, w której motyw wampiryczny łączy się z pradawnymi wierzeniami w życie pozagrobowe, wilkołactwo splata się z wywoływaniem duchów, a przedwieczne istoty nie z tej rzeczywistości mogą wpływać na ludzki los i przeznaczenie. Absolutnie hipnotyczny jest już zresztą sam prolog, w którym mężczyzna – dziwny, nieobliczalny, nie panujący nad swoimi emocjami – wraz z niewinną istotką, uroczą dziewczynką, przemierza drogę, na końcu której znajduje się miejsce przywodzące na myśl piekło. Nie chodzi jednak o królestwo ognia, lecz obszar pod panowaniem nieszczęśliwych duchów koniecznie chcących skontaktować się ze światem żywych.

„Upiorna opowieść” to dzieło prawdziwie zagadkowe. Peter Straub zaprasza nas w podróż pomiędzy wymiarami, w której ekscentryczni członkowie Stowarzyszenia Chowder tłumaczą nam, w czym zaklęte jest piękno grozy, makabryczny urok opowieści niesamowitych. To historia, która jest wyzwaniem, i lektura, która jest ucztą. Pod warunkiem, że chcemy się karmić strachem, niepokojem. Ale spokojnie, literacka groza może pomóc w poskromieniu lęków. Tak jest właśnie z „Upiorną opowieścią”.

Marcin Waincetel

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje