Porozmawiaj z nią – recenzja książki „Nawiedzona wagina” Carltona Mellicka III

4 listopada 2019

Carlton Mallick III „Nawiedzona wagina”, tłum. Karolina Kaczkowska, wyd. Dom Horroru
Ocena: 8 / 10

W kinie estetyka kampu – czyli sztuka tak zła, że aż dobra – od lat cieszy się uwielbieniem wąskiej, acz wiernej grupy fanów. Ed Wood, Roger Corman, John Waters czy ekipa wytwórni Hammer Film Productions – to twórcy, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w kanonie nurtu i znaleźli później licznych kontynuatorów. Odbywają się nawet wydarzenia poświęcone tego typu dokonaniom filmowym, jak choćby organizowane w Polsce cyklicznie pokazy VHS Hell. Tymczasem w literaturze przez długi czas próżno było szukać podobnych tradycji. Nadzieja przyszła kilkanaście lat temu wraz z pojawieniem się w Stanach Zjednoczonych gatunku bizzarro. Te wszystkie absurdalne tytuły – chociażby „Zrobiłem dziecko Córce Szatana”, „Dupo-Gobliny z Auschwitz”, „Korek analny dzieciątko Jezus” czy „Wojownicza wilczyca z pustkowi” – sprawiły, że z niecierpliwością zaczęli zacierać ręce wszyscy polscy smakosze tego, co szczyci się brakiem smaku, licząc zapewne, że niebawem doczekają się tłumaczeń. Tymczasem wydawcy w naszym kraju – nawet ci mniejsi, niezależni – nie zareagowali na nowy trend zza oceanu. Może obawiali się skandalu? Choć to dziwne, zważywszy na fakt, że w dzisiejszych czasach nic tak nie przynosi rozgłosu jak medialna afera. Podjęto nieśmiałe próby propagowania bizzarro na polskim gruncie, ale żadna z rodzimych książek, nawet na wskroś oryginalna, nie dorównywała śmiałością wizji Amerykanów. Po latach odważny wydawca znalazł się wreszcie we Wrocławiu. Dom Horroru to niewielka oficynka. Ale skoro niestraszne jej porno horrory Edwarda Lee czy perwersyjne ekstremy Johna Eversona, to czemu miałaby się obawiać bizzarro? I tym oto sposobem otrzymaliśmy książkę jednego z czołowych przedstawicieli gatunku – Carltona Mellicka III i jego kultową już w pewnych kręgach „Nawiedzoną waginę”. Czy ta krótka, raptem 100-stronicowa powiastka spełnia pokładane oczekiwania? Czy otrzymujemy solidną porcję kiczu i absurdu? Częściowo tak, ale nie do końca. I to chyba dobrze. Bo spełnianie oczekiwań, a więc i przewidywalność, to nie jest coś, czego należałoby się spodziewać po tego typu publikacjach, prawda?

Steve, główny bohater książki Mellicka III, to niespełniony muzyk. Pewnie skończyłby jako stary kawaler, do emerytury ugniatając ciasto w pizzerii i brzdąkając samotnie w domu na gitarze, ale poznał dziewczynę, a miłość uskrzydla. Stacy jest Azjatką, prawie trzydzieści centymetrów wyższą od niego, lubi nadziewane liście winogron i pasjami ogląda rosyjskie kino. Niekoniecznie wszystko ich łączy, ale różnice mają to do siebie, że potrafią jeszcze bardziej zacieśnić związek. Tak jest i w tym przypadku, a szczęśliwie zakochany Steve czuje wręcz nieodpartą potrzebę niesienie drugim dobra. Niestety, kiedy ludzie lepiej się poznają, przebywając ze sobą nieustannie sam na sam, sielanka prędzej czy później się kończy. To samo spotyka parę bohaterów, ale powód nie wydaje się błahy. Przynajmniej nie dla Steve’a. Gość odkrywa bowiem, że z pochwy jego dziewczyny wydobywają się ludzkie głosy. W przypływie szczerości Stacy wyznaje, że już od dzieciństwa coś z nią było nie tak. W końcu po różnych traumatycznych przeżyciach doszła do wniosku, że jej wagina jest nawiedzona i zamieszkuje ją jakiś duch. Dziewczyna liczy, że ukochany zaakceptuje ten stan, w końcu wielu jej poprzednich chłopaków to kręciło. Steve jednak nie potrafi uprawiać z nią seksu, czując – jak sam mówi – „upiorny oddech na czubku fiuta”. Gdy podczas figli w łóżku, które mają zastąpić tradycyjne współżycie, z wnętrza dziewczyny wychodzi kościotrup, wspólnie podejmują decyzję, że czas coś z tym zrobić. Steve naoliwi się, przeciśnie przez szyjkę macicy i sprawdzi, co też do cholery dzieje się tam w środku.

Jeśli pomysł Carltona Mellicka III przywodzi wam na myśl mit vagina dentata, będący utożsamieniem męskich lęków wobec kobiet, w tak dosłowny sposób zobrazowany przez reżysera Mitchella Lichtensteina w niskobudżetowej komedii grozy „Zęby”, to wiedzcie, że nie tędy droga do rozwikłania zagadki kryjącej się za fabułą książki. O wiele bardziej adekwatnym skojarzeniem będzie tu „Malejący kochanek” – czarno-biała miniatura wpleciona w fabułę filmu „Porozmawiaj z nią” Pedro Almodovara. Tak jak hiszpański reżyser wykorzystał konwencję niemego kina, aby pogłębić przedstawioną historię, podobnie Carlton Mellick III zaczerpnął z tanich horrorów i książek science fiction, aby podzielić się z nami wzruszającą opowieścią o samotności, poświęceniu, sile kobiet i słabości mężczyzn. Paradoksalnie, ta książka również mogłaby mieć tytuł „Porozmawiaj z nią”, ponieważ traktuje o próbach porozumienia się między ludźmi. Ileż jednak piekielnej uciechy musi sprawiać autorowi fakt, że jedna z najlepszych historii miłosnych, jakie przeczytacie w tym roku, nosi tytuł „Nawiedzona wagina”. Ale żeby za taką ją uznać, trzeba wyzbyć się wszelkich literackich uprzedzeń.

Artur Maszota

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje