Ostateczne starcie ? recenzja komiksu „B.B.P.O.: Plaga żab tom 4”

29 kwietnia 2019

Mike Mignola, John Arcudi, Guy Davis „B.B.P.O.: Plaga żab tom 4”, tłum. Jacek Drewnowski, wyd. Egmont
Ocena: 8 / 10

Czwarty tom „Plagi żab” autorstwa scenarzystów Mike?a Mignoli i Johna Arcudiego oraz rysownika Guya Davisa należy postrzegać jako spektakularne zakończenie niezwykle interesującego cyklu z uniwersum łebskiego Hellboya. Ostateczne starcie z hordą żabich kreatur nadciąga, a przed Abe’em Sapienem i drużyną agentów z Biura Badań Paranormalnych i Obrony nie lada wyzwanie. Istnieje nikła szansa na przetrwanie krwawego starcia z groźnym adwersarzem. Bohaterowie, do dzieła!

Wydawało się, że po odejściu Piekielnego Chłopca nie da się wykrzesać nic oryginalnego z dalszych przygód jego wiernych kompanów ? humanoidalnego, nad wyraz inteligentnego Abe’a Sapiena, posiadającej pirokinetyczne zdolności Liz Sherman oraz duchowego medium, niemieckiego uczonego Johanna Krausa. Tymczasem wręcz przeciwnie! Po zniknięciu Hellboya organizacja rządowa B.B.P.O. przeszła wyraźną metamorfozę. W końcu mogliśmy śledzić samodzielne perypetie oraz barwną genezę powyższych postaci, a także cieszyć się z poznania nowych bohaterów, którzy zasilili szeregi Biura Badań Paranormalnych. Recenzowane dzieło wieńczy nierówną walkę agentów z demonicznym Memnanem Saą (znanym też jako Martin Gilfryd) i jego szatańskim pomiotem. Nareszcie poznamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania, a także tajemnice poszczególnych śmiałków. Przed lekturą niniejszego woluminu należy przypomnieć sobie złowróżbne wizje Liz, które teraz niebezpiecznie zaczynają się ziszczać.

Niewątpliwymi atutami opasłego tomiszcza są szybkie tempo akcji, ciągłe zmiany plenerów, aura niepokoju i grozy unosząca się nad zwartą opowieścią oraz umiejętne nawiązania do pierwotnej serii „Hellboy”. Bohaterowie przemierzają setki kilometrów (Góry Skaliste, amazońską dzicz, Niemcy, chińsko-rosyjskie pogranicze), aby ostatecznie uporać się z potężną armią żabich demonów i ich władcą. Po drodze napotykają na niespodziewane znaleziska, a kluczową rolę w konfrontacji z wrogiem może odegrać duch sławetnego agenta Homara Johnsona. Wprowadzenie owej charyzmatycznej postaci do fabuły „Plagi żab” to jeden z najmocniejszych akordów tej mrocznej uwertury. Podobnie można powiedzieć o genezie potężnego czarnoksiężnika Gilfryda oraz wspomnieniach wiekowej Panyi ? mumii ze starożytnego Egiptu, uwolnionej we wcześniejszym tomie cyklu przez agentów B.B.P.O. Szkoda tylko, że jej pomoc w decydującej rozgrywce z bestiami jest znikoma. Cieszy natomiast zadowalające rozwinięcie sylwetki Abrahama Sapiena, który po niespodziewanej stracie kapitana Daimio przejmuje stery nad całą agenturą. Epizodycznie w omawianym tomie pojawia się szalony złoczyńca Czarny Płomień, a w reminiscencjach z Liz także sam Hellboy.

Komiks sprawi niemałą frajdę wiernym miłośnikom twórczości H. P. Lovecrafta. Żabie kreatury przypominają potwory wykreowane przez nieodżałowanego Samotnika z Providence, a historia Gilfryda bezpośrednio odwołuje się do dzieł twórcy mitologii Cthulhu. Czwarty tom „Plagi żab” to apetyczne połączenie: groszowych opowieści grozy, monster movie, literatury awanturniczej, starożytnych wierzeń, kina wojennego i krwawego thrillera. Mignola i Arcudi pełnymi garściami czerpią z masowej popkultury, udanie rozwijają i domykają poszczególne wątki, serwując postmodernistyczną ucztę z prawdziwego zdarzenia.

Równie udanie prezentują się charakterystyczne ilustracje Guya Davisa. Amerykański rysownik kapitalnie oddał wygląd poszczególnych bohaterów stworzonych przez Mignolę, a jego kreska jest zbliżona do prac „ojca” Hellboya. Szczególne brawa za postacie Czarnego Płomienia i opętanego Gilfryda oraz widowiskowe starcie z gigantycznymi mechanicznymi monstrami na ulicach niemieckiego miasta. W kolorystyce dominują barwy ciemne i zimne ? podobnie, jak to miało miejsce w serii „Hellboy”. Dodatkowo otrzymujemy prawie pięćdziesiąt stron szkiców postaci, opisów, a także chwytające za serce wspomnienia Davisa.

Czwarty tom godnie zamyka cały cykl, liczący sobie, bagatela, przeszło tysiąc czterysta stron. To pozycja obowiązkowa dla fanów uniwersum wykreowanego przez Mignolę. A na horyzoncie widać już kolejny cykl z B.B.P.O., mianowicie „Piekło na Ziemi”.

Mirosław Skrzydło

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje