Odwrotną stroną bohatera jest potwór ? recenzja książki „Dziedziczka jeziora” Marii Dahvany Headley

4 marca 2020

Maria Dahvana Headley „Dziedziczka jeziora”, tłum. Dorota Dziewońska, wyd. Galeria Książki
Ocena: 8 / 10

Nie ma historii staroangielskiej literatury bez Beowulfa. Ten epicki poemat, rozgrywający się w Skandynawii, to ulubiony przedmiot analizy naukowców, zmora studentów filologii i niekończące się źródło inspiracji dla twórców wszelkiej maści. Oryginalny autor pozostaje natomiast anonimowy.

W największym skrócie: Beowulf, dzielny wojownik, zdąża na pomoc duńskiemu królowi Hrodgarowi, który zmaga się z atakami straszliwego potwora ? Grendela. Beowulf rozprawia się najpierw z samym Grendelem, a potem z jego pałającą żądzą zemsty matką. Czczony jako bohater, zostaje władcą Gotów, a po kilkudziesięciu latach podejmuje kolejną wyprawę ? tym razem przeciwko smokowi. Smok jest tak przerażający, że zaledwie jeden z wojów Beowulfa, Wiglaf, pozostaje u boku króla w ostatecznym starciu. Beowulf smoka zabija, jednak sam otrzymuje śmiertelną ranę. Umierając, prosi, by wzniesiono mu nagrobek na brzegu morza, a Wiglafa namaszcza na swojego następcę.

Dziedziczka jeziora Marii Dahvany Headley to współczesna reinterpretacja poematu wraz z próbą umieszczenia jego uniwersalnego przesłania w XXI-wiecznym kontekście, głównie w odniesieniu do wszelkiego typu uprzedzeń i stereotypów. W prologu spotykamy Danę Mills, żołnierza piechoty morskiej, która zostaje odnaleziona półprzytomna, zagubiona ? i w ciąży. Ponieważ wydaje się niestabilna (a tak dokładniej, to do końca nie wiadomo, co z nią w ogóle zrobić), trafia do szpitala, skąd jednak ucieka, by ostatecznie urodzić w samotności, w odizolowanym miejscu w głębi góry, uważanym przez okolicznych mieszkańców za nawiedzone. Swojego syna, Grena, pragnie trzymać z daleka od wszystkich, on sam jednak chciałby zaprzyjaźnić się z chłopcem z miasta, Dylanem. Ta relacja nikomu z otoczenia chłopców nie przypada do gustu: ani Danie, ani matce Dylana, Willi, na co dzień grającej idealną panią domu, ale w rzeczywistości uwięzionej w nieszczęśliwym małżeństwie. Willa sama nie wie do końca, czy faktycznie jej synowi coś zagraża, czy też wymyślił sobie wyobrażonego towarzysza, by kryć własne grzeszki? a może osuwa się w szaleństwo? Konflikt eskaluje, a na scenie pojawia się kolejna postać ? policjant Ben Woolf. Emocje wrą, więc nietrudno się domyślić, że lada chwila może dojść do tragedii.

Myślą przewodnią książki są rozważania na temat „potworów” i ich natury. „Potworów” ujmowanych z co najmniej kilku różnych perspektyw. Tworzonych przez inność, przez niewiedzę, przez uparte zamykanie oczu, przez lęk. Rodzących się jako konsekwencja traumy, odrzucenia, prześladowania. Wygodnych fantomów sankcjonujących podział „my” i „oni”. Tu na swój sposób każdy jest potworem ? widzi tak siebie, widzi tak otoczenie, upiera się przenosić swoje własne niepewności na zewnątrz, by niwelować cierpienie.

Dla Dany Mills potworem jest całe społeczeństwo, które pozwala na niewyobrażalne zbrodnie, ale też nieprzewidywalność życia jako takiego ? bezpieczne i pewne w jednym momencie, w drugim rozpada się w wyniku eksplozji. Dana próbuje więc radzić sobie ucieczką w samotność, w zapomnienie, całkowitą izolację, ale żadne ściany, jeziora i góry nie mogą jej uchronić przed demonami, które drzemią w niej samej. Z kolei dla Willi potworem będzie niezdefiniowane Nieznane ? dziki chłopiec, jego równie dzika bezdomna i zapewne szalona matka, głównie dlatego, że to oni mogą doprowadzić do rozpadu jej świata, jej z mozołem budowanego raju. W momentach jasności umysłu Willa wie, że to tylko wykręty. Że to ona sama ponosi winę za pracowite pielęgnowania kłamstwa, że winny był jej mąż, przekonany o własnej doskonałości i nietykalności. Czasami Willa ma odwagę spojrzeć sobie w oczy w lustrze i się wzdrygnąć, ale szybko tłumi to kolejnym kieliszkiem wódki, kolejną ciążą, kolejnym małżeństwem. Istnieje i nie istnieje, bardziej niż kobietą z krwi i kości staje się symbolem eleganckiej i sytej klasy średniej, trzymającej wszystkie brudy pod powierzchnią, zgodnej w dbałości o pozory, bo pozory pozwalają utrzymać dobrobyt. W świecie Willi i jej rodziny, reprezentowanej przez grupę ?matek?, nie ma miejsca na tragedię Dany Mills. Dana Mills i jej losy to brzydki, niewygodny i nieprzyjemny sekret, który wyjątkowo nie pasuje do wymuskanej choinki, wyrafinowanego koktajlu i srebrnych pantofli na obcasie. Ten inny świat jest nieciekawy, psuje perfekcyjny obrazek, więc kogo za to winić? Oczywiście tych, którzy w nim żyją ? potwory.

Z całej tej grupy to chyba Bena Woolfa można uznać za najbardziej uczciwego i paradoksalnie najbardziej przewrotnego w swoim pozoranctwie, ponieważ w gruncie rzeczy wie, że nie jest tym, za kogo biorą go inni i kim chce faktycznie być ? bohaterem. Wkłada ten kostium, bo mu pasuje, bo zawsze chciał być Kimś, coś znaczyć, pełnić istotną służbę. Zawsze pozostawał na posterunku, czujny i napięty, byle nie wyjść z roli mężczyzny w idealnej formie. Fizycznie radzi sobie znakomicie, pod względem moralnym ? dużo gorzej.

Gren i Dylan przez chwilę mieli idealne szczęście. Znaleźli się wzajemnie ? i nie osądzali. Widzieli jeden drugiego bez kontekstu, bez obciążeń, bez pytań. Inność nie była dla nich potworem, bo w twarzy tego drugiego widzieli wyłącznie siebie. Ta chwila całkowitej niewinności nie ma szans przetrwania, a odebrać ją można na wiele sposobów. To jedno z najważniejszych i jednocześnie najsmutniejszych przesłań „Dziedziczki jeziora”. Nie jest to łatwa lektura i z pewnością nie jest to również pogodny ani krzepiący komentarz do rzeczywistości. Gorzko rozlicza się z fasadą pozorów, którą każdy z nas buduje wokół siebie, którą buduje rodzina, społeczność, narodowość, państwo. Być może łatwiej z taką fasadą żyć, ale każde pęknięcie, a te przychodzą prędzej czy później, gdyż są nieuniknione, boli niczym cios w samo serce.

Każdy bohater może być potworem i odwrotnie, bo nigdy nie jesteśmy do końca tym, co widzą w nas inni, przekazuje nam autorka. Niemniej kiedy potwór spotyka się z bohaterem, żaden z nich nie może na zawsze pozostać wygranym. Jedyne, na co obaj mogą liczyć, to że znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która zechce poznać, zrozumieć i opowiedzieć ich historię.

Karolina Chymkowska

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje