O niemym chłopcu, który poszukiwał swojego głosu – recenzja komiksu „Ye” Guilherme’a Petreki

20 kwietnia 2019

Guilherme Petreca „Ye”, tłum. Marek Cichy, Jakub Jankowski, wyd. Mandioca
Ocena: 8 / 10

Wykorzystując poetykę mrocznej, surrealistycznej baśni, Guilherme Petreca stworzył małe, niepozorne, ale jednak… arcydzieło. Bo w tych kategoriach trzeba rozpatrywać komiks, który skrywa się pod enigmatycznym tytułem „Ye”. Graficzną perełkę dla polskich czytelników przygotowała oficyna Mandioca.

Ye to imię głównego bohatera opowieści, która rozgrywa się w bliżej niesprecyzowanym miejscu i czasie. Wrażliwy młodzian ubrany w strój przywodzący na myśl kostium arlekina jest niemową. Ze światem komunikuje się tylko przy pomocy westchnień, okrzyków, przytaknięć, z których każde brzmi dokładnie tak samo: „Ye”. Tajemnica psychicznego okaleczenia (bo Ye nie urodził się niemową, on swój głos stracił) wiąże się z mistyczną postacią Króla Bez Barw, który zwiastuje nieszczęście. I wojnę.

Guilherme Petreca stworzył symboliczną opowieść, w której poszukiwanie głosu jest równoznaczne z poszukiwaniem samego siebie. To pasjonująca walka, a właściwie wojna, o to, żeby przezwyciężyć własne lęki oraz słabości – paraliżujące siły, które w komiksie zobrazowano jako trudne do zidentyfikowania istoty wyłaniające się ze świata cieni. Aby misja Ye zakończyła się powodzeniem, chłopiec będzie musiał nie tylko pokonać maszkary, zmierzyć się z bandą piratów i złoczyńców, przepłynąć morze, przewędrować lodową krainę i dziwne, nieprzystępne miasta. Na końcu wędrówki czekać będzie zaś wiedźma o imieniu Miranda. To ona, podobno, może pomóc w pokonaniu tajemniczego Króla.

„Ye” traktuje o dorastaniu, stopniowym poznawaniu własnych sił i słabości. Petreca z wielkim wyczuciem kreśli obrazy, które tak naprawdę składają się na oniryczną opowieść drogi. Senna kraina mogłaby stanowić jedno z królestw Sandmana. Często wykorzystywany motyw wędrówki Petreca przekształcił w absolutnie czarowne kadry. W hipnotyzujący sposób zacierając granicę pomiędzy tym, co prawdziwe, a tym, co fantastyczne, pewną ręką nakreślił niepokojących, ciągle poszukujących bohaterów, którzy muszą sobie radzić z emocjonalną walką. W niektórych obrazach widać każdy, najdrobniejszy nawet szczegół, w innych liczy się tylko głęboka plama czerni i kontrastująca biel. Dobro i zło.

Historia o tym, jak łatwo jest stracić własny głos, a jak trudno jest ten głos odzyskać, może być traktowana równocześnie jako swoisty traktat o sztuce. Guileherme Petraca poprzez „Ye” zamanifestował własny styl – niepokojący, baśniowy, mroczny – który świadczy o wielkiej wrażliwości brazylijskiego twórcy. Warto sprawdzić, co to za wrażliwość.

Marcin Waincetel

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje