O legendzie

23 grudnia 2013

GajosElżbieta Baniewicz „Gajos”, wyd. Marginesy
Ocena: brak1

Artystę chyba nie może spotkać większy zaszczyt niż książka na jego temat, która pojawi się we wszystkich księgarniach. Gajosowi ten literacki pomnik został wystawiony już dziesięć lat temu. Marginesy wznowiły w tym roku ten dokument w uaktualnionym wydaniu i bardzo dobrze, bo zrobiły to z klasą i odpowiednio głośną promocją. „Gajos” to jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych mijającego roku.

Książka jakością wydania może konkurować o laur pierwszeństwa z „Kronosem” Wydawnictwa Literackiego. Tutaj też znajdziemy wiele pięknych fotografii, zarówno Gajosa teatralnego, jak i filmowego. Na dodatek mamy zdjęcia, które sam aktor zrobił światu oraz takie, które pochodzą z jego prywatnego archiwum. Wszystkie w uroczy sposób skomentowane przez niego osobiście. Co jeszcze wpływa na estetyczną wartość dzieła? Z pewnością przykuwająca uwagę okładka, niemęcząca czcionka czy załączone pod koniec kalendarium twórcze.

Wtajemniczeni wiedzą, że autorką jest nie byle kto, bo Elżbieta Baniewicz, a więc kobieta niejednokrotnie pisząca i mówiąca na temat teatru czy kina. Zaczyna od refleksji nad istotą aktorstwa, aby w eseistyczny sposób pomieszać narrację o Gajosie z fabułami poszczególnych widowisk i dzieł kinowych. Historii tu co niemiara, bez głupiego ostrzegania o spoilerach, a za to przypomnianych i napisanych z erudycją oraz lekkością. Tego w końcu wymaga solidny esej i właśnie tym głównie jest „Gajos”. Kiedy trzeba poznajemy tło społeczno ? historyczne, często zaglądamy za kulisy słynnych ról i słyszymy przeróżne anegdoty. W tym przypadku bowiem to samo życie aktora napisało intrygującą biografię.

Elżbieta Baniewicz zdecydowanie intensywniej skupia się na teatralnych kreacjach Gajosa, ale jej ukierunkowanie na „żywe aktorstwo” nie razi. Dla czytelników preferujących filmowe produkcje kompromisem niech będą ciekawe uwagi o fenomenie Teatru Telewizji. Porzućmy również obawy, że bez odpowiedniego wykształcenia nie zrozumiemy analiz autorki, gdyż w razie potrzeby tłumaczy ona, kim był Strindberg albo z czego słynie Brecht. Potrafi się po ludzku uśmiechnąć do odbiorcy tekstu, poetyka eseju pozwala jej unikać uniwersyteckiej formy wykładu.Tym bardziej, że jawnie uwielbia ona bohatera swojej wypowiedzi. Nie oznacza to, że oblicza Gajosa ocenia zawsze jednakowo pozytywnie. Potrafi skrytykować, gdy w karierę artysty wkrada się bylejakość. Akcenty zatem rozkłada wyraźnie, a więc cęgi dostaje kiepska inscenizacja Becketta czy marny literacko dramat Pilcha. Najważniejsze, że z całej oceny dorobku Gajosa przebija obiektywna prawda o jego klasie twórczej.

By do tego dojść autorka musiała przebrnąć przez mnóstwo recenzji, jednocześnie przywołując spory rozdział z historii polskiej kultury. Na tych ponad 400 stronach spotkamy się zatem z plejadą rodzimych gwiazd. Na szczęście, bez ambicji tabloidów, by wchodzić w sfery prywatne. Taka lekcja może trochę zmienić odbiór niektórych nazwisk czy miejsc, jak chociażby zapominanej dziś, a istotnej od zawsze ? Łodzi.

Wspomnienia zawarte w „Gajosie” dla każdego będą znaczyć coś innego. Jedni przypomną sobie własną młodość spędzoną przed serialem „Czterej pancerni i pies”, inni zapewne zaczną interesować się tym dziełem okresu PRL-owskiego. A może ktoś po lekturze zachłyśnie się Kabaretem Olgi Lipińskiej? Wszyscy natomiast z pewnością zjedzą wisienkę na torcie, czyli wypowiedzi Janusza Gajosa, które kończą omawianą tu książkę.

Nie tylko reminiscencyjnie należy traktować dzieje aktora, który zaczął (trudno uciec przed taką klasyfikacją) od Janka Kosa. To dobry poradnik życiowy, bo przecież opowiada historię niemal spełnionego amerykańskiego snu. Ponad trzysta ról, a nikt tu nie śmie wspomnieć o tym, by Gajos przechodził na emeryturę. Monografię polecam jako prezent, jeżeli jeszcze ktoś nie ma pomysłu na to, co bliskim podarować pod choinkę. Ta książka będzie chętnie ściągana z półki przez przedstawicieli różnych pokoleń, ale także płci, gdyż Gajosowi nader często trafiały się na planie atrakcyjne partnerki. Nie tylko Pola Raksa.

Wracając na koniec do Elżbiety Baniewicz. Była już Dymna, jest Gajos ? czyżby przyszła pora na Krystynę Jandę?

Łukasz Kaminzki

1Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje