Ku ostrzeżeniu serc

1 marca 2012

George Orwell „Brak tchu”, Wyd. Bellona
Ocena: 10 / 10

Nękany strachem i ponurymi wizjami „obozów koncentracyjnych i nieuchronnej klęski głodu”, George Orwell nie potrafił cieszyć się pobytem w Maroku, gdzie miał poprawić stan zdrowia. Żona i przyjaciele traktowali jego plany zbudowania schronu czy obawy przed natychmiastowym trafieniem do łagru jako paranoiczną przesadę. Jednak Orwell z właściwą sobie przenikliwością już wtedy dostrzegał to, co nastąpi. Wiedział, że wojna, która nadejdzie, będzie inna niż wszystko, co zdarzyło się dotychczas. Wyrazem tego strachu jest powieść „Brak tchu”, będąca w równym stopniu prorocza i pisana „ku ostrzeżeniu serc” jak jego najbardziej znane utwory. Dotyczy przemian, które spotkały nasz świat po dwóch wielkich wojnach. Przemian, które już nigdy nie pozwolą nam spokojnie odetchnąć.

Pokój to nie „brak wojny”. To stan, w którym czujemy się bezpiecznie, gdzie przyszłość nie wprawia nas w drżenie, a niezmienność i pewność znanego nam kształtu świata nie zostaje w jednej chwili zmieciona przez bezsensowny obrót koła historii. Stan w którym dobro i zło nie zamieniają się nagle miejscami. Czy ktoś z nas zaznał w ogóle pokoju? Wygodne, pozornie spokojne życie, które prowadzimy, podszyte jest nieustannym strachem. Doskonale podsycanym przez znajomość historii i obserwację aktualnie rozgrywających się konfliktów, których okrucieństwo i przerażająca skuteczność wprawiłyby w zdumienie niejednego dyktatora starej daty.

Wbrew ciężkiej tematyce, powieść jest bardzo przystępna i zabawna. Pierwszoosobowa narracja i kolokwialne zwracanie się do czytelnika dają wrażenie osobistego obcowania z nostalgiczno-cynicznymi wynurzeniami bohatera. George Bowling to facet taki jak tysiące innych. Już pierwszy rzut oka na jego pokaźną postać, mówi o nim wszystko. Gruby komiwojażer, zarabiający od pięciu do dziesięciu funtów tygodniowo, mieszkający na jednej z identycznych ulic na przedmieściach, obarczony kredytem i rodziną, której nie darzy zbyt ciepłymi uczuciami. Gruboskórny i potrafiący wtopić się w każde środowisko. Pospolity aż do bólu. Ale zaraz… kto przedstawia nam biednego George’a w ten niepozostawiający złudzeń sposób? On sam. Boleśnie jasno zdający sobie z tego wszystkiego sprawę, George nie ma właściwie ambicji czegokolwiek zmieniać. Jednak niespodziewanie, do jego myśli powraca obraz sielskiego dzieciństwa, które spędził w Dolnym Binfield. To malownicze miasteczko, w którym we wspomnieniach zawsze jest lato, urasta w powieści do rangi symbolu świata przed rokiem 1914.

Georgebynajmniej nie gloryfikuje swoich rodzinnych stron i ludzi, którzy tam mieszkali, a jego nostalgia pozbawiona jest patosu. Jednak świat jego rodziców był inny. Uczciwy kupiec czy rzemieślnik, sumiennie wykonujący swoją pracę mógł być pewien, że zdoła zapewnić swojej rodzinie godne, bezpieczne życie. Nie drżał przed bankructwem, wygryzieniem przez młodszych, przebojowych karierowiczów. Zarabiał ciężką pracą na skromną egzystencję, ale ciągłość i pewność dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Wojna zmieniła wszystko. Rzesza zdemobilizowanych młodzieńców, oczekujących szansy na karierę w zamian za obronę ojczyzny, została skazana na nędzną egzystencję z dnia na dzień. Miasta stały się polem walki, gdzie ludzie starali się wzajemne wydrzeć sobie nędzne łupy tej nowej przemysłowej dżungli, gdzie nikt już nie szanował niczyjej pracy, karierę robiło się nie na wiedzy i doświadczeniu, ale układach i lizusostwie. Brzmi znajomo, prawda?

Aż chciałoby się wrócić do tego świata prostych przyjemności, wędkowania i zajadania się słodyczami o cudacznych nazwach. Jednak, jak przekonuje się bohater, stanięcie twarzą w twarz ze wspomnieniami, może dać tylko rozczarowanie. I ponurą konstatację, że jedyne co pozostało z przeszłości to stylizowane, pseudo-rustykalne maszynki do robienia pieniędzy oraz banda oszołomów, łudzących się, że żyją w zgodzie z naturą.

„Brak tchu” przeraża aktualnością po siedmiu dziesięcioleciach od powstania. Świat korporacji, gdzie rzesza jednakowych garniturów wykonuje jednakowe czynności, by spłacić kolosalne kredyty, nie odbiega od tego, co widywał George Bowling na swoich przedmieściach. Snobistyczne ruchy głoszące powrót do natury, mnożą się jak nigdy przedtem, a prawdziwą naturę zalewa beton i plastik. Z każdym dniem nasz świat zmienia się w mieszankę prozy Orwella, wzbogacany coraz skuteczniejszą technologią do kontroli i uśmiercania. Ludzie żyjący przed wojną mieli chociaż tę przewagę moralną, że mogli się tylko domyślać, jak będzie wyglądać przyszłość. My to wiemy. Wątpię, czy Orwell byłby w stanie znieść rzeczywistość, którą tak doskonale przewidział.

Katarzyna Lasek

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje