Książka, po której nic nie będzie smakować jak dawniej

26 października 2014

Pamietnik_z_mrowkoszczelnej_kasetyMark Helprin „Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety”, wyd. Otwarte
Ocena: brak1

Jeśli właśnie trzymasz w ręku kubek kawy, odłóż go. Zaparz herbatę lub może nalej sobie po prostu szklankę wody. Jeśli jednak uparcie zaciskasz palce na uszku filiżanki ulubionego americano i niezmiennie sączysz karmelowe caf? latte z wielkiej szklanki, zastanów się dobrze, poszukaj serwetki, która może stać się ratunkiem, gdy wielki łyk twojego ulubionego czarnego napoju bogów nie przejdzie ci przez gardło. Usiądź i zacznij czytać, rób to ostrożnie, ponieważ lektura „Pamiętnika z mrówkoszczelnej kasety” niesie w sobie wiele gróźb, jedną z nich jest histeryczny śmiech.

Książka Marka Helprina ujrzała światło dzienne blisko 20 lat temu, obecnie trafiła na rynek polski i jest na nim swojego rodzaju novum, ponieważ do tej pory w naszym kraju wydano jedynie „Opowieść zimową” autorstwa Amerykanina. Helprin to pisarz, który w literackich bojach wprawiał się już podczas studiów na Harvardzie, przygodę z literaturą i słowem kontynuował jako dziennikarz i dojrzały twórca. Obecnie jest jednym z najbardziej cenionych amerykańskich pisarzy na świecie. Zresztą nie bez przyczyny. Helprin doskonale operuje nie tylko słowem, ale i różnymi konwencjami literackimi. Jego książka zadowoli czytelników na różnych poziomach bibliofilskich skłonności, będzie stanowić doskonałą rozrywkę dla tych, którzy czytając, lubią po prostu dobrze się bawić, lecz także sprawi dużą przyjemność tym, którzy wolą literackie meandry, intelektualne gry i intertekstualne nawiązania.

Bohaterem książki Helprina jest Oscar Progresso, ekscentryczny Amerykanin, mieszkający w Brazylii, który codziennie na szczycie góry z niezawodnym waltherem P88 spisuje swoje wspomnienia, wkładając je do mrówkoszczelnej kasety. Sprawa wydaje się całkiem prosta, ale już na samym początku nic nie jest takim, jakim się wydaje. Oscar wcale bowiem nie jest Oscarem, a kim jest tak naprawdę, nikt się nie dowie. Owiany tajemnicą jest także dziwaczny przedmiot, w którym bohater skrywa swój pamiętnik.

Tytuł pierwszego rozdziału książki brzmi: „Protestuję przeciwko seksualności Brazylijczyków”, ale zerkając na spis treści, tytuły kolejnych są równie pociągające, np. „Pierwszy człowiek, którego zabiłem”, idąc dalej ? każdy z nich zawiera także ostrzeżenie: „Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, odłóżcie przeczytane kartki do mrówkoszczelnej kasety”. „Pamietnik…” nawet w najmniejszych fragmentach stanowi intrygującą pozycję książkową, a co dopiero, kiedy sięgnie się po wyjątkowo błyskotliwie skomponowaną całość.

Na zachętę wystarczy przedstawić tylko kilka elementów z życia Oscara, takich jak pobyt w szpitalu psychiatrycznym, związek z miliarderką, spektakularne obrabowanie banku, poznanie papieża, bombardowanie niemieckich samolotów, czy zabójstwo… Do tego dołączyć należy wielką dawkę poczucia humoru, z którą narrator relacjonuje poszczególne zdarzenia, nie przebierając ? rzecz jasna ? w słowach.

Jednak wśród tych wszystkich przygód największy wpływ na życie Oscara miała… kawa ? służebnica diabła, znienawidzony napój, którego historię pisarz demaskuje, opisując, co dodawano do mielonej kawy, żeby zwiększyć jej objętość: „Korzenie, orzechy, żołędzie, kamienie, pieczoną końską wątrobę, glinę, palone skorupki orzeszków ziemnych, koprę, sizal, pierze i świńskie gówno…”

„Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety” nie jest magiczną historią rodem z „Opowieści zimowej”, ale z pewnością zalicza się do powieści, które można, a nawet trzeba czytać w długie zimowe wieczory. Bez wątpienia bardzo skutecznie was rozgrzeje, a do tego jeszcze rozbawi.

Milena Buszkiewicz

1Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje