Komiks tu i teraz

11 września 2012

Sebastian Frąckiewicz „Wyjście z getta. Rozmowy o kulturze komiksowej w Polsce”, Wyd. 40000 Malarzy
Ocena: 7 / 10

Wreszcie polska książka o komiksie, która nie jest dokumentalnym freskiem ani ogłoszoną drukiem dysertacją. Sebastian Frąckiewicz podpytuje szereg postaci ściślej lub luźniej związanych z naszym wciąż niekompletnym – uwaga, brzydkie słowo! – „rynkiem”. Bywa ciekawie.

Komiks tu i teraz w nośnej formie „oral history”. Obiecujące. Edytorsko książka przypomina wprawdzie jakiś uczelniany recenzowany rocznik (ukazała się zresztą w serii poświęconej współczesnej sztuce, dofinansowanej przez ministerstwo kultury), więc żaden szanujący się swetrowiec nie położy jej na stoliku w pokoju gościnnym, jak to mógł uczynić z wiadomą trylogią Szyłaka. No i może lepiej.

Autor zadał sobie wysiłek dokładnego przepytania trzynastu osób. Są autorzy, wydawcy, kuratorzy… Rozmowy okazują się o tyle interesujące, że każdy wypowiada się w sobie właściwy sposób. Ronduda jest akademicki, Śledziu – ziomalski, Dąbrowski – punkowy, a Szyłak – szyłakowy. Niestety zawarta w tytule dramatyczna kolokacja o opuszczaniu getta na starcie ostrzega jaka kwestia zdominuje większość konwersacji. Dociekanie czy świat sztuki rozpoznanej przez kustoszów i redaktorów encyklopedii powinien usynawiać komiks trafia na grząski teren już na samym początku, kiedy Łukasz Ronduda mówi o dylematach „galerników” gotowych historie rysunkowe eksponować w swoich przybytkach. Wieszać kadry wyrwane z albumów czy pozwolić rysownikom smarować flamastrem po ścianie – i tak źle, i tak niedobrze. Najwięcej racji okazuje się mieć chyba Jerzy Szyłak, sugerując, że gettem jest tak naprawdę sama sztuka. A kto by chciał dobrowolnie zsyłać się do getta?

Nie brak jednak i innych refleksji. Monika Powalisz ma 101% racji w swojej krytyce komiksu (pseudo-) historycznego, nawet jeśli (a może zwłaszcza że) jej zdanie popsuje dobre samopoczucie tych kilku rzemieślników, którzy specjalizują się w bogoojczyźnianych chabetach. Zabawnie wypadają z kolei nawoływania kolekcjonera sztuki Krzysztofa Masiewicza do zbierania plansz i rysunków. Trochę jakby przekonywał sam siebie, że takie zbieractwo stanie się kiedyś nobilitującym hobby.

Poza wspomnianymi już mamy także Bartka Minkiewicza (jak mawia hiphopownia – zawsze na propsie), Adama Ruska (świetna rozmowa o przedwojennych komiksach prasowych), Krzysztofa Ostrowskiego (dobrze, że nie o muzyce), Macieja Sieńczyka (po co?), Agatę Nowicką (po co???), Witolda Tkaczyka (trochę szkoda, że to jedyny wydawca / dawny fanzinowiec) i Jakuba Woynarowskiego. Zestaw – z zastrzeżeniami – niezły, chociaż wiadomo, że zawsze zabraknie kogoś, kto powiedziałby coś mądrego nie tylko o rysowaniu pleców konia.

Pomimo paru, raczej subiektywnych zastrzeżeń czyta się „Wyjście z getta” bardzo dobrze. Na powracający zaś stałym refrenem dylemat czy promować komiks w obiegu galeryjnym, odpowiedź nasuwa się sama u schyłku książki. Nie pierwszy raz okazuje się bowiem, że kiedy komiks próbuje być zbyt „arty farty”, to albo przestaje być komiksem albo należy go sprzedać pod inną nazwą. Np. jako story art, który to zgrzebny termin lansuje Woynarowski, na odległość szeleszczący swetrem wzorowego winkopaluszkowca (wyjaśnienie w książce – pozdrowienia dla Karola Konwerskiego).

Sebastian Rerak

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: recenzje