Historie, jakich nikt nie usłyszy – recenzja komiksu „Zaduszki” Rutu Modan

2 listopada 2013

ZaduszkiRutu Modan „Zaduszki”, Wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 7,5 / 10

W „Drwalu” Witkowskiego bohater-literat, alter ego samego autora, wizualizuje sobie świetlaną przyszłość, w której pisze „Skrzypce”, powieść obracającą się wokół tematów żydowskich, z oczywistymi odwołaniami do wydarzeń wojennych i koniecznym łzawym wątkiem miłosnym, a wszystko po to, aby zaskarbić sobie uznanie krytyków i zdobyć komplet krajowych nagród literackich z Nike na czele. Swoje „Skrzypce” popełniła niedawno artystka komiksowa Rutu Modan. Rzecz nosi tytuł „Zaduszki” i ma tę przewagę nad wymarzonym przez Michaśkę dziełem życia, że wyświechtane zdawałoby się tematy przedstawia w sposób orzeźwiający i bezpretensjonalny, mający pochwycić w objęcia nie krytyków i decydentów od nagród, lecz czytelników.

Choć spisywanie kolejnej opowieści o niełatwych losach żydowskich może uchodzić za świadectwo pewnego wykalkulowania – tego typu publikacje to przecież pewniaki do zaszczytów literackich, niczym filmy o nierozgarniętym nadwrażliwcu skrytym w ciele dorosłego mężczyzny są murowanymi kandydatami do Oscara – to jednak Rutu Modan posiada glejt, który daje jej niejaki kredyt zaufania u potencjalnych odbiorców i motywuje do spisania takiej, a nie innej historii. Wydarzenia przedstawione na kartach „Zaduszek” mają bowiem korzenie w familijnej przeszłości autorki – obie jej babcie były Żydówkami, które urodziły się w Polsce, obie też wyjechały do Izraela przed rozpoczęciem wojny, pozostawiając za sobą rodzinne nieruchomości, do których nie miały już nigdy powrócić.

Wcielając się w młodą bohaterkę Mikę, która towarzyszy swej babci Reginie w podróży do Warszawy, Modan ma więc możliwość odbyć symboliczną wyprawę do kraju przodków, której nie udało się jej zrealizować za życia obydwu seniorek. Celem wizyty Reginy jest rzekomo odzyskanie utraconego mienia, w rzeczy samej jednak babcia Miki ma zgoła inny powód, o którym nie zamierza powiedzieć wnuczce.

Zaduszki - rysunek

Na stronicach „Zaduszek” ożywają widma przeszłości, z przykurzonych kątów wychylają czasem dawne uprzedzenia i antagonizmy, a bohaterowie nie są krystalicznie dobrzy ani całkowicie źli, jednak opowieść mieni się paletą tonacji charakterystyczną dla tych mniej skandalizujących filmów Almodóvara. Uświadczymy tu owej niejednoznacznej mieszanki wzruszenia i pogody ducha, jaką z lubością w swych dojrzalszych filmach serwuje nam hiszpański reżyser. Ową lekkość uwypukla charakterystyczna kreska rysunków, klasyczna ligne claire, ponoć nieświadomie zaczerpnięta z komiksów Herge’a.

Modan nie interesuje rozdrapywanie ciężko gojących się ran z przeszłości, a sensu opowieści upatruje w kolejach życia zwykłych ludzi, będących zazwyczaj ponad wielką polityką i wszelką ideologią. Nie zasługując choćby na najmniejszą wzmiankę w podręcznikach od historii, sprowadzeni w ostateczności do suchych liczb w statystykach, są często dysponentami historii, o których nie wiedzą nawet ich najbliżsi. W oryginale komiks nosi tytuł „Nieruchomość”, co dość ułomnie oddaje kryjące się w tomie treści. Decyzja, aby opublikować polski przekład jako „Zaduszki”, wydaje się w pełni słuszna. Jest to zasadne nie tylko z uwagi na finałową scenę rozgrywającą się w Dzień Zaduszny na Cmentarzu Powązkowskim, ale również ideę rozpamiętywania zmarłych i tych wszystkich niewypowiedzianych nigdy na głos historii, jakie zabierają ze sobą do grobu.

Można by wprawdzie zarzucić autorce pewne uproszczenia fabularne, przerysowanie bądź umowność, nieobcą chociażby niektórym filmom wspomnianego wcześniej Almodóvara. Jeśli jednak z pełnym bagażem przyjmujemy magię kina serwowaną przez twórcę filmu „Wszystko o mojej matce”, z równą przyjemnością winniśmy zaakceptować magię komiksu, jaką serwuje nam w „Zaduszkach” Rutu Modan.

Artur Maszota

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje