Hipsta porno thrilla

4 lipca 2014

klub-juliettySasha Grey „Klub Julietty”, wyd. Albatros
Ocena: 4 / 10

„Nic z tego, co przeczytacie, nie wywoła waszego zgorszenia” ? lojalnie przestrzega autorka książki, wciąż znana przede wszystkim jako ex-starletka branży porno. Szkoda, że zapomniała zamieścić jeszcze jedno ostrzeżenie. Przed pisarską hybrydą harlequina, opowiadania ze świerszczyka i pośledniego thrillera.

Od rozstania z najbardziej rozrywkową odnogą showbiznesu Sasha Grey stara się udowodnić, że jest kobietą stu talentów. Pozuje projektantom odzieży, tworzy eksperymentalne nojzy i sprzedaje swoją pop-filozofię, gorliwie – nomen omen – łykaną przez dotkniętych zakaźną hipsterozą. Niestety także pisze. Ambicjom byłej gwiazdy kina XXX zawdzięczamy literackie dzieło klasy B.

Fabuła „Klubu Julietty” nie należy do odkrywczych. Główna bohaterka to młoda kobieta z powodzeniem realizująca wzorcowy amerykański lifestyle. Studiuje filmoznawstwo (jako absolwent takiegoż fakultetu, wiedziałem, że się nie zakolegujemy), ma błyszczącego przykładem chłopaka oraz widoki na komfortowe życie, jako że ów partner niechybnie zrobi karierę u boku pewnego rzutkiego politykiera. Szybko jednak w tej historii pojawiają się kolejni ? interesujący wykładowca, niemniej pociągająca koleżanka z uniwerku, pewien śliski typek prowadzący amatorskie porno-strony, a wreszcie i udziałowcy tytułowego Klubu Julietty, zamaskowani i zdeprawowani możni tego świata, szukający ostrej seksualnej przekroczki po godzinach spędzonych na manipulowaniu biegiem historii.

Jak nasza heroina trafia do tego klubu? Nieważne, bo sama autorka ma wyraźne problemy z zachowaniem ciągu przyczynowo-skutkowego. Jedyny obserwowalny w powieści ciąg to ten każący porządnej dziewczynie (bo okazjonalne przyjęcie swojego lubego w pupala nie stanowi przecież ujmy na cnocie, n?est-ce pas?) rzucić się w sam środek orgii współczesnych patrycjuszy. Dziewczę chce po prostu postradać mieszczański gorset i dać się sponiewierać niczym eteryczna heroina z „Piękności dnia”. Tyle że Sasha Grey nie jest Bu?uelem. Jest byłą gwiazdą nieco mniej renomowanych pereł dziesiątej muzy, takich jak „House of Ass 7” czy „Share My Cock 4”, więc i pisarstwo uprawia adekwatne.

Niespójna akcja i wijące się w sobie tylko znanym kierunku wątki sprawiają, że każdy rozdział książki jest w zasadzie odrębnym opowiadaniem, a raczej pretekstem od odegrania jakiejś sceny ? tak, zazwyczaj właśnie takiej. Banalnym metaforom sięgającym klasyki hausfrau-romansów towarzyszą opisy zbliżeń rodem z tego sortu ilustrowanej prasy, który owija się w folię. Dla przykładu spróbujcie przebrnąć przez to: „Nagle w niewytłumaczalny sposób uświadomiłam sobie sen, który określił całe moje życie, zanim zdążyłam je przeżyć. Jakby bariera oddzielająca sen od jawy runęła, dzięki czemu jestem w stanie zobaczyć co dzieje się po obu stronach lustra”. Nagrodą będzie scena seksu analnego z poślizgiem na tłuszczu do smażenia.

Paradoksalnie „Klub Julietty” jest w stanie zaintrygować na tyle, by dostarczyć dwóch wieczorów niezobowiązującej lektury. Głównie z racji całkiem niegłupich obserwacji społecznych trącających kulturę ludzi, którym lans określa świadomość, a za cały dorobek życiowy robi repertuar pozorów nazywany szumnie wizerunkiem. Żeby jednak z nich zadrwić nie trzeba od razu pisać trzystustronicowego porno-thrillera, a sam rzut zmyślną frazą w iPokolenie jest zajęciem z tej samej kategorii co pobicie dziecka na wózku inwalidzkim lub obraza uczuć religijnych Terlikowskiego – ani szczególny wyczyn, ani powód do chluby.

Niektórzy dopatrzyli się w tym dziele erotycznej wersji „Podziemnego kręgu”. To fajnie, bo ja widzę raczej hardcore?owe „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. A spośród wspomnianych stu talentów panny Grey na udowodnienie czeka jeszcze 99 innych niż nadnaturalna rozciągliwość.

Sebastian Rerak

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje