Haitańczycy na księżycu

30 grudnia 2011

Dany Laferri?re „Kraj bez kapelusza”
Ocena: 6,5 / 10

Jakiś czas temu kupiłem płyn do kąpieli o zapachu masy kokosowej. Codziennie rano, podczas ablucji, miałem ochotę wypić go duszkiem, tak intensywnie pachniał świeżymi kokosami. Gdy wpadła mi w ręce powieść haitańskiego pisarza Danny?ego Laferri?re?a, również miałem ochotę pochłonąć ją w całości. Posmarować masłem albo zjeść suchą i popić wodą. ?Kraj bez kapelusza? jest bardzo ładnie wydany. Prosta elegancja w niebiesko-piaskowym kolorze, do tego zgrabna czcionka wykorzystana w tytułach rozdziałów. Wydawnictwo Karakter wypuściło graficzne cudeńko.

Po tak zachęcającym ?wstępie? od razu zabrałem się za czytanie. Trzeba przyznać, że książki związane z Haiti nie są w Polsce popularne, a tu trafiło na jednego z najważniejszych tamtejszych pisarzy, znanego u nas z dwóch książek ? ?Jak bez wysiłku kochać się z Murzynem? oraz ?Smaku młodych dziewcząt?.

Od samego początku Laferri?re daje nam skosztować kolorowego folkloru prosto z Haiti – miejsca, które wydaje się dla nas odległe niczym Droga Mleczna. Jest to historia pisarza, który wraca do ojczyzny po dwudziestu latach emigracji. Musiał ją opuścić w wyniku dyktatury Duvalierów. Podobnie zresztą jak jego ojciec. Wraca więc pisarz z Montrealu do Port-au-Prince, gdzie czekają na niego z utęsknieniem matka wraz z ciotką. Ma zamiar napisać książkę o Haiti, o jego tajemnicach i zwykłym życiu. Rozsiada się w upalne dni przy stoliku przed domem i chłonie wszystko to, czego przez tyle lat nie widział. Wokół spadają z drzew dojrzałe owoce, a zwykłe czynności nabierają mistycznej wartości, jak chyba tylko mogą w tak egzotycznym miejscu na ziemi.

Pomimo odkrywania na nowo uroków dawnej ojczyzny, pisarz nie zapomina jednak o realiach, o śmierdzących biedą dzielnicach i o sypiącym się państwie. I o Port-au-Prince, mieście przystosowanym dla czterystu tysięcy mieszkańców, w którym żyje ich ponad milion.

Książka jest podzielona na części, przeplatające się nawzajem; Kraj na jawie i Kraj we śnie. Podczas podróży po Kraju na jawie bohater odwiedza starych przyjaciół, wspomina nieudane, przeszłe miłości i spotyka zwykłych ludzi, z których wypowiedzi czerpie wiedzę o współczesnym Haiti. Natomiast Kraj we śnie jest krajem tajemnic i fantastycznych wydarzeń. W tej części pisarz dowiaduje się między innymi o niewytłumaczalnej pladze, która nawiedziła Port-au-Prince oraz o kosmicznych podbojach Haitańczyków. Mieszkańcy na Haiti wierzą, że to nie Armstrong był pierwszym człowiekiem na Księżycu, ponieważ kiedy amerykański kosmonauta tam dotarł, siedział tam już Haitańczyk palący papierosa. Podobno Kennedy nieźle się wściekł. A że nikt nigdy nie słyszał tej historii? Bo to oczywiście tajemnica państwowa.

?Kraj bez kapelusza? jest napisany bardzo przystępnie, prostym językiem, nacechowanym dużą emocjonalnością i o subtelnej poetyce, tekst sprawia wrażenie przejrzystości. Choć niekiedy może razić tak okrojone słownictwo, z krótkimi zdaniami, jakby rzucanymi na szybko uwagami. Zwłaszcza, gdy jest się po lekturze ostatniej książki Houellebecq?a ?Mapa i terytorium?. Wyraźnie widać różnicę w budowaniu portretów psychologicznych u obu autorów. Francuz sięga głęboko w dusze swoich bohaterów, natomiast powieść Haitańczyka jest tego pozbawiona, przez co wydaje się dość płytka. Ma się wrażenie, że bohaterowie nie są ulepieni z prawdziwego mięsa. Książka wydaje się być niczym liść, na który się patrzy pod słońce, prześwitująca. Za mało w niej treściwego życia.

Jednak wszystko pachnie realizmem magicznym, dużo w tym humoru i nierealnej lekkości. Autor zadaje pytania o tożsamość człowieka, o to gdzie należy. Na sam koniec dwie prawdy o Haiti zlewają się w jedną, wszystko gmatwa się jeszcze bardziej, książka osiąga punkt kulminacyjny. Zostajemy sami z psychodeliczną wizją życia i śmierci.

Kasper Linge

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje