Dzikus w metropolii
Osvaldo Medina „Kong the King”, wyd. Timof i cisi wspólnicy
Ocena: 8 / 10
„Kong The King” to samodzielny projekt artystyczny portugalskiego twórcy komiksowego Osvaldo Mediny. Autor serwuje przewrotną opowieść o tubylcu o iście gargantuicznych rozmiarach, który zostaje sprowadzony do tętniącej życiem metropolii. Czy pocieszny gigant zdoła odnaleźć się w nowym świecie, w którym niepodzielnie króluje pieniądz, sława i wszechobecny blichtr?
Ekipa filmowa przypływa na parowcu do tropikalnej krainy. Ich celem jest nakręcenie kilku scen nowej produkcji o tematyce przygodowej. Tuż za skałą przypominającą trupią czaszkę odkrywają dziki świat pełen niebezpieczeństw i drapieżnych zwierząt. Podczas relaksujących chwil w jeziorze, ponętną aktorkę atakuje olbrzymi wąż boa. Z opresji ratuje ją wspomniany dzikus, który w mig rozprawia się z groźnym zwierzęciem. Półnagi barbarzyńca o twarzy zagubionego dziecka zostaje zachęcony przez pyszałkowatego reżysera do opuszczenia dżungli i wyruszenia w podróż do Big City. Kolos oczarowany przedstawioną wizją cudownego miasta decyduje się na ryzykowny krok. Porzuca swego wiernego towarzysza ? ćwierkającego tukana ? rozpoczynając w ten sposób swą spektakularną karierę.
Scenarzysta wiarygodnie oddał amerykański przemysł filmowy lat trzydziestych poprzedniego stulecia. Mamy do czynienia z bezdusznymi rekinami biznesu, chciwymi typami spod ciemnej gwiazdy oraz zepsutymi kobietami fatalnymi, spragnionymi wyłącznie sławy i dobrobytu. Mimo chwilowej popularności wielkolud orientuje się, że ten świat jest o wiele bardziej bezlitosny niż miejsce, w którym się wychowywał. Ostoją spokoju i wartości wyższych wydaje się uprzednio uratowana aktorka. Protagonista opowieści jest zafascynowany jej urodą, seksapilem i wdziękiem. Świetnie oddaje to scena ich miłosnych uniesień, dodająca wyraźnej pikanterii do prostej opowieści.
Osvaldo Medina w udany sposób trawestuje popularnego „King Konga”, wielokrotnie przerabianego przez X Muzę. Autor ukazuje zatem grupę filmowców przybywającą do dżungli, wybryk natury sprowadzony do cywilizacji, brutalne zderzenie różnych światów oraz skomplikowaną relację łączącą bestię z piękną dziewczyną. Dokłada nowe elementy do ogranego schematu, choćby: demoralizującą machinę przemysłu filmowego, próby uczłowieczenia giganta czy jego chęć powrotu do tropików.
Recenzowany komiks pozbawiony jest jakichkolwiek słów. Portugalczyk pojedyncze wypowiedzi bohaterów przedstawia za pomocą trafnych piktogramów. Brawurowo wyglądają poszczególne postaci, a zwłaszcza ich zgodne z charakterem twarze: orli nos i chytry uśmiech przedsiębiorcy, nieskalana figura wybranki dzikusa, a zwłaszcza tytułowy Kong ? postawny kolos o zagubionej, dobrotliwej twarzy. Bardzo dobrze wypadają sceny dynamiczne ? atak węża, walka z zapaśnikiem czy ucieczka samolotem, a także całostronicowe precyzyjne kadry (pierwsza wizyta w dżungli, widok ringu do walki z lotu ptaka). Uroku opowieści dodaje sepiowa kolorystyka, jakby wyciągnięta wprost ze starych filmów z tamtego okresu, pierwszorzędne cieniowania oraz zgodne z epoką stroje, miejska architektura, sprzęt do nagrywania.
Otrzymujemy wciągającą historię o wyobcowaniu, niezrozumieniu i samotności w wielkim mieście. W gruncie rzeczy, mimo poważnego tonu i poruszanej tematyki, Medina napisał ciepłą, wzruszającą opowieść z interesującym głównym bohaterem. Dodajmy do tego udaną szatę graficzną, a otrzymamy kolejny dobry komiks w dorobku wydawnictwa Timof Comics.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje