Dzikie historie – recenzja książki „Niepamięć” Davida Fostera Wallace’a

24 października 2017

David Foster Wallace „Niepamięć”, tłum. Jolanta Kozak, wyd. W.A.B.
Ocena: 9,5 / 10

Jest mistrzem konstruowania zdań wszelako złożonych, nagłych zwrotów myśli i buszowania w szczegółach. Pisarzem, który dygresje traktuje jak muzy, z niechęcią z kolei podchodzi do dialogów. Przed Państwem David Foster Wallace i jego kolejna już książka trafiająca do rąk polskiego czytelnika, „Niepamięć”. Zebrane w niej opowiadania sprawiają, że synapsy iskrzą niebezpiecznie, a serce miota się bezradnie z natłoku wrażeń. Wallace funduje bowiem cały wachlarz emocji: od strachu, przez obrzydzenie, po współczucie i smutek. I niezależnie od tego, jak mocno chciałoby się wziąć do serca tytuł, ta książka długo nie pozwoli o sobie zapomnieć.

Głównym bohaterem opowiadań Wallace’a jest ludzkie ciało. Najwięcej uwagi autor poświęca psychologii i jej kruchości, nierzadko w kontekście mankamentów czy niedoskonałości fizycznych, ale jest tu także sporo o fizjologii. Wszystkie te sfery ludzkiej cielesności Wallace rozkłada na czynniki pierwsze. Ani się człowiek obejrzy, a jest już w pełni zaangażowany w rozwiązanie kryzysu małżeńskiego wywołanego przez chrapanie albo siedzi na lekcji u nauczyciela, który… cóż, oszalał, albo towarzyszy dziennikarzowi prowadzącemu batalię o możliwość opisania tematu balansującego na granicy towarzyskiego tabu. Przy czym absolutną perełką jest opowiadanie o mężczyźnie, który zagubił się w chęci przypodobania się innym i nawet szukając pomocy, nie potrafi wyzwolić się z mechanizmów, które rządziły nim przez całe życie. Ale to nie temat jest najmocniejszym punktem tego tekstu, a sposób jego podania. Wallace prowadzi grę z czytelnikiem, stosuje retoryczne zabiegi, utrzymując rytm i wysoki poziom emocji przez całe 53 strony. Nie ma tu zdań zbędnych, jest za to wiele sentencji, które warte są zapamiętania. I choć ta historia to prawdziwy majstersztyk, inne jedynie w niewielkim stopniu ustępują jej kroku.

Wallace zgrabnie porusza się po skrajnie różnych tematach, umiejscawiając przy tym akcję każdego z opowiadań w innym środowisku zawodowym czy społecznym. Robi to z niesłychanym pisarskim kunsztem i narracyjnym wyczuciem. Ale jego wędrówki nie odbywają się jedynie po tematach, ale i po konwencjach. Niektóre teksty to mocne thrillery, przy których przestrach miałby w oczach nawet Stephen King, inne mają charakter obyczajowy, zaś w część wpleciono elementy groteski czy wątki humorystyczne. Za sprawą wszystkich tych środków stylistycznych Wallace, niczym sprytny lalkarz, manipuluje naszymi emocjami jak tylko mu się podoba – sprzeciw w tym przypadku jest bezcelowy.

Niezależnie jednak od różnic, czy to w tematyce, czy konwencji, opowiadania zebrane w tomie „Niepamięć” łączy to, że czytelnik jest dla autora kimś na kształt partnera twórczego. Wallace prowokuje, burzy wodę, rzuca w nią kamień, ba, nawet głaz, ale nie udziela odpowiedzi, nie formułuje wniosków – większość tekstów pozbawiona jest jednoznacznych rozstrzygnięć. Mają one pobudzać myśli, wskazywać pewien kierunek, ale to do czytelnika należy tutaj ostatnie słowo. Dlatego lektura tej książki to doświadczenie niezwykle inspirujące. Nawet jeśli Wallace może na pierwszy rzut oka wydawać się nieprzystępny. W jego sposobie opowiadania jest bowiem mnóstwo miejsca na szczegóły: opisuje dokładnie ludzi, ich otoczenie, przeżycia i zjawiska. Czasami można czuć przesyt tymi informacjami, ma się ochotę wyjąć notatnik, bo wydaje się, że każdy szczegół może być ważny dla reszty opowieści. Przy tym autor „Niepamięci” uwielbia żonglerkę słowem: raz pisze jasnym, potocznym językiem, innym razem używa specjalistycznego żargonu, a w jeszcze innych sytuacjach opowiada zdarzenia w bezlitośnie ciężkim naukowym stylu, gdzie średnio jedno słowo na dziesięć wymaga sięgnięcia po słownik. Bardzo rzadko stosuje także dialogi, które mają za zadanie dać wytchnienie w trakcie czytania długich fragmentów zwartego tekstu. Ale to narracja w postaci wartko płynącego strumienia świadomości bohatera jest tym, w czym Wallace czuje się najlepiej. I najciekawsze, że sposób, w jaki autor ubiera ten strumień w słowa, nie nudzi, wręcz przeciwnie: hipnotyzuje.

Rzadko zdarzają się zbiory opowiadań tak spójne tematycznie, jak „Niepamięć” Wallace’a. A przy tym autorowi udało się stworzyć mieszankę wybuchową. W każdym z tekstów czytelnik prowadzony jest przez myśli bohaterów i zdarzenia z ich życia, które niechybnie zmierzają do jakiegoś wybuchu. We wszystkich z opisywanych sytuacji zostaje zaburzony jakiś ustalony porządek, misternie tworzona fasada. Powiedzieć, że zbiór tych opowiadań można przyrównać do filmowych „Dzikich historii” czy „Ataku paniki”, to jak nic nie powiedzieć – twórcy tych, swoją drogą świetnych filmów, mogliby się od Wallace’a uczyć. To też najlepszy dowód na to, że „Niepamięć” mogłaby powstać tu i teraz, a nie na przełomie XX i XXI wieku. To, co się dzieje w ludzkich głowach, przeraża i fascynuje twórców od zarania dziejów. I temat ten zawsze będzie aktualny, tak jak zbiór opowiadań Davida Fostera Wallace’a.

Katarzyna Figiel

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje