Duchy przeszłości – recenzja książki „Osada” Camilli Sten

11 lutego 2020

Camilla Sten „Osada”, tłum. Maciej Muszalski, wyd. Zysk i S-ka
Ocena: 7,5 / 10

Nie jest łatwo wyjść z cienia sławnego rodzica, zwłaszcza w tym samym zawodzie. Czasem jednak odpowiednia pula genów zostaje przekazana potomkowi, a ten postanawia udowodnić, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. W taki sposób światu objawił się Joe Hill, podobnież sprawa ma się z córką odnoszącej swymi kryminałami międzynarodowe sukcesy Vivecy Sten, Camillą.

„Osada” jest drugą powieścią młodej Szwedki i zarazem pierwszym podejściem do tematyki grozy. Fabuła kręci się wokół Silvertjärn – małego górniczego miasteczka, które otacza mroczny sekret. Oto w latach 60., niedługo po zamknięciu niedalekiej kopalni, stanowiącej źródło utrzymania miejscowych rodzin, tytułowej osadzie przytrafiła się historia rodem z Roanoke – wszyscy zamieszkujący ją ludzie zniknęli, pozostawiając po sobie cały dobytek. A także przywiązaną do pala, najwyraźniej ukamienowaną kobietę i niemowlę – bo tylko te dwie ludzkie istoty zdołali odnaleźć przybyli na miejsce śledczy. Ponad sześćdziesiąt lat później do Silvertjärn przybywa Alice, młoda dokumentalistka, która wraz z niewielkim zespołem ma nadzieję odkryć tajemnicę. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że w poszukiwaniu prawdy o minionych wydarzeniach może natknąć się na coś, co nigdy nie powinno zostać odnalezione.

„Osada” wykorzystuje dość klasyczną horrorową kliszę, znaną chociażby z filmowego „Blair Witch Project”. Piątka sceptycznych bohaterów wyrusza do owianego złą sławą miejsca, by tam z wolna zacząć orientować się, że w na pozór zwariowanych historiach może jednak tkwić ziarnko prawdy. Zgodnie ze schematem mamy tu więc podręcznikową eskalację nie dających się łatwo wyjaśnić wypadków dotykających grupę i świadomość, że każdy krok bliżej rozwiązania zagadki jest także kolejnym krokiem w stronę zbliżającej się katastrofy. Nie zabraknie przy tym klasyki: niewyraźnych postaci pojawiających się znikąd za plecami bohaterów, nieprzewidywalnie zachowującej się elektroniki czy złowieszczych chichotów rejestrowanych gdzieś na granicy słyszalności.

Na wykonanie tego typu elementów nie można narzekać – nastrój „Osady” jest odpowiednio posępny i wzbudzający poczucie zagrożenia, a sceny, w których „coś się dzieje”, wykładniczo zwiększają napięcie. Dodatkowym smaczkiem jest również to, że narracja dzieli się tu na wydarzenia obecne i z przeszłości – co pozwala nam zapoznać się z przyczyną końca Silvertjärn i nie pozostawia miejsca na zbędne niedopowiedzenia. Mimo wszystko jednak Camilla Sten wydaje się doskonale zdawać sobie sprawę z pewnej wtórności tematyki i w znane już miłośnikom gatunku ramy postanawia wtłoczyć jeszcze bardziej rozbudowaną historię.

W oczy rzuca się przede wszystkim to, jak dobrze skonstruowani są bohaterowie i łączące ich wyjątkowo skomplikowane relacje. Odkrywając je okruszek po okruszku, autorka uświadamia nam prawdziwe motywacje postaci, a to, co z początku mogło wydawać się wariacją na temat „młodzieży zagubionej w lesie”, wkrótce przybiera formę rasowego psychologicznego thrillera z domieszką paranormalnej grozy. Jeśli chodzi o wgląd w psychikę bohaterów, „Osada” robi największe wrażenie odwagą w podejmowaniu bolesnej tematyki: chorób psychicznych, depresji i załamania nerwowego oraz ich odbioru przez społeczeństwo, a także opisuje próby funkcjonowania w świecie, w którym ludziom nadzwyczajnie łatwo przychodzi osądzanie innych z góry.

Czytanie książki Camilli Sten nie należy zatem do najprzyjemniejszych. Z jednej strony historia nieubłaganie wciąga i angażuje, z drugiej, pozostawia po sobie gorzki posmak w ustach. Ostatecznie jednak trudno jej nie rekomendować – i to nie tylko fanom gatunku. „Osada” niepokoi, zmusza do refleksji i syci jeszcze długo po lekturze. Tak jak to dobra literatura robić powinna.

Maciej Bachorski

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje