Dobra zabawa z nauką w tle

5 marca 2012

John Connolly „Wrota”, Wyd. Niebieska Studnia
Ocena: 8 / 10

Co łączy Piekło i Wielki Zderzacz Hadronów? Na pierwszy rzut oka nic, ale dzięki wyobraźni Johna Connolly’ego oba stają się kapitalnym materiałem na przezabawną powieść, w której losy świata leżą w rękach ponadprzeciętnie inteligentnego jedenastolatka oraz jego jamnika.

Co jest takiego na Wyspach Brytyjskich, że wypuszczają w świat takie talenty jak Connolly? Ten irlandzki pisarz, znany w świecie za sprawą bestsellerowej serii o przygodach detektywa Charliego Parkera, w pełni zasługuje, by postawić go w jednym rzędzie razem z Pratchettem, Gaimanem czy Douglasem Adamsem. „Wrota”, książka nienależąca do cyklu o Parkerze, to potwierdza.

Punktem wyjścia „Wrót”, powieści skierowanej przede wszystkim do dzieci i młodzieży (ale dorosły czytelnik powinien się bawić równie dobrze podczas lektury), jest rytuał, który w piwnicy pewnego domu przy ulicy Crowley?a odprawiają dwa małżeństwa znudzone swoją sytą i wypraną z radości egzystencją. To, co zapowiadało się na interesującą rozrywkę przed zbliżającym się Halloween, kończy się otworzeniem portalu do Piekła. Tego z demonami, diabłami i Szatanem, który od miliardów lat, czeka na okazję, by uwolnić się z więzów i przez tytułowe Wrota przedostać się na nasz świat, aby, wiadomo, zostać jego władcą. Nieświadomej zagrożenia ludzkości zostały cztery dni, zanim Apokalipsa wydarzy się naprawdę. Jedyną nadzieją na ocalenie są Samuel, ponadprzeciętnie inteligentny, a przez to zupełnie nierozumiany przez swoje otoczenie, jedenastolatek i jego wierny przyjaciel Boswell, który jest? jamnikiem – jedyne osoby na świecie, będące świadkiem wydarzeń z piwnicy domu pod adresem Crowley?a 666. Co z tym wszystkim ma wspólnego Wielki Zderzacz Hadronów, genewski CERN czy fizyka kwantowa? Żeby się o tym przekonać, trzeba sięgnąć po powieść, bo nie mam zamiaru nikomu psuć zabawy. Jedyną podpowiedzią niech będzie to, że Samuel zwróci się o pomoc w walce z odwiecznym złem do? naukowców.

„Wrota” wymykają się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej. Pierwsze wrażenie podpowiada, że to horror – te wszystkie piekielne demony, Szatan i koniec świata – ale? jak na rasowy horror brakuje tu ziejącej z każdej strony grozy. Dostajemy za to dużo inteligentnego, ironicznego i nieco przewrotnego humoru. Wykorzystanie najnowszych odkryć w dziedzinie osiągnięć naukowych mogłoby zasugerować, że mamy do czynienia z jakąś formą SF, ale i tu pojawia się kłopot. Bo poza tym, że Piekło można objaśnić za pomocą fizyki kwantowej, to jest tu o wiele więcej science niż fiction. Może więc dark fantasy? Tyle, że ten humor, te dowcipy i żarty?

Bo „Wrota” to przede wszystkim dużo dobrego humoru, dodajmy, w typowym angielskim stylu. Czytając, nie można wręcz odpędzić się od porównań do Pratchetta (przede wszystkim styl, dowcipy czy specyficzne rozbudowane przypisy). Co strona to żart lub oko do czytelnika albo ironiczny komentarz do świata, jakby narrator, który nie ukrywa się zbytnio za słowami, chciał powiedzieć: „Może nie traktujmy się tak strasznie serio? W końcu chodzi o dobrze spędzony czas.” Dzięki humorowi lektura „Wrót” jest nie tylko przyjemnością, ale i świetnym ćwiczeniem mięśni policzkowych, bo usta co rusz się podnoszą w niewymuszonym uśmiechu. Z drugiej strony to powieść kierowana jednak do młodszego czytelnika, więc epatowanie krwią, brutalnością i grozą byłoby raczej niesmaczne.

Nie będę oceniał fabuły. Nie ukrywajmy, pisarz, który jest autorem co najmniej dziesięciu detektywistycznych bestsellerów, wie, jak skonstruować akcję i odpowiednio poplątać wątki, by czytelnik przewracał stronę za stroną do samego końca i ani razu nie odczuł znudzenia czy irytacji z powodu „niedorzecznych” pomysłów. Niejeden autor mógłby się od Connolly?ego uczyć.

Mnie osobiście najbardziej urzekła wszechobecna nauka (od fizyki kwantowej po filozofię), podana na sposób, w jaki powinna być podawana wszystkim laikom: lekko, z humorem, w jasny i zrozumiały sposób, bez nudzenia zbytnią ilością technicznych detali. A jeśli przyjdzie komuś do głowy myśl, że to temat zbyt trudny dla dzieci i nastoletniej młodzieży, śpieszę odpowiedzieć: najzwyczajniej w świecie nie docenia inteligencji dwunastoletnich okularników z nosami w książkach.

„Wrota” jest powieścią, która podana w odpowiednim momencie życia, może mieć ogromny wpływ na młodego człowieka, przynajmniej w kwestii zarażenia wirusem czytania. Ale nie trzeba być piątoklasistą złożonym w łóżku chorobą, żeby czerpać prawdziwą przyjemność z perypetii przemądrzałego, przyprawiającego nauczycieli o spazmy jedenastolatka oraz jego dzielnego jamnika. Więcej takich zbawicieli ludzkości. Choćby w literaturze.

Krzysztof Stelmarczyk

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: recenzje