Cr?me de la cr?me sztuki epistolarnej

6 października 2015

listy-niezapomnianeShaun Usher „Listy niezapomniane”, tłum. Jakub Małecki, wyd. Sine Qua Non
Ocena: (brak)*

„Listy niezapomniane” to nie lada gratka dla wszystkich tych, którym nieobce jest odklejanie nad parą koperty zaadresowanej do młodszego rodzeństwa, czytanie pod światło treści listu dla sąsiada pozostawionego przez listonosza albo ? bardziej współcześnie ? rozgryzanie hasła do skrzynki mailowej byłej dziewczyny. Wreszcie bez skrępowania możemy zapoznać się z czyjąś prywatną korespondencją, i to nie byle jaką, a cr?me de la cr?me sztuki epistolarnej.

Autor tegoż zbioru, Shaun Usher, nie musiał uciekać się do podstępów, jakie część z nas stosowała w okresie szczenięcym dla zaspokojenia swej ciekawości. Poszukując materiałów do jednego ze zleceń, udał się do lokalnej biblioteki. Tam zaś jego oczom ukazał się ocean korespondencji, jaką na przestrzeni wieków zapisały wybitne osobistości świata nauki, kultury i polityki. Listy te stanowiły atrakcję jedynie dla wąskiego grona badaczy. Zebrane w formie wielostronicowych tomów odstraszały przeciętnych czytelników niezainteresowanych zagłębianiem się w biograficzne detale danej postaci. W każdym z tychże tomów można jednak było natrafić na precjoza godne szerszego rozgłosu. Usher potraktował to więc jako misję, aby pokazać światu owe skarby. Obecnie tego typu przedsięwzięcia są w zasięgu ręki każdego śmiertelnika. Wystarczy założyć bloga i konsekwentnie realizować swój cel. Usher zrobił podobnie. Po sześciu latach wytrwałej pracy jego strona LettersOfNote.com pełni rolę najpopularniejszego na świecie wirtualnego muzeum listów, które odwiedziło już jakieś 70 milionów internautów.

Przekraczając cyfrowy próg tej niby-instytucji, możemy poczuć się, jakbyśmy dobrali się do pękatej torby listonosza. Usher nie poprzestał jedynie na cenionych osobistościach, sięgnął również do archiwów słynnych morderców, zapomnianych przez czas pilotów kamikadze, nastoletnich fanów gwiazd czy zwykłych, często anonimowych ludzi złamanych przez los. Tym, co łączy te wszystkie listy, obok walorów poznawczych, jest fakt, że powstały w tradycyjnej formie. Oprócz treści otrzymujemy więc nierzadko oryginały ? skany bądź zdjęcia ? które ubogacają naszą wiedzę o nadawcach tym, czego same słowa nigdy nie oddadzą. Zauważamy więc, że Elvis Presley i Mario Puzo bazgrali jak kura pazurem, z kolei Iggy Pop posługuje się dość ułożonym jak na dzikiego rock?n?rollowca krojem pisma. Steve Martin z lenistwa albo zapracowania wysyła fanom zabawny formularz, w którym wstawia jedynie kilka indywidualnych zwrotów, zaś Kurt Vonnegut ozdabia korespondencję autoportretem. „Listy niezapomniane” zawierają esencję tego, co możemy znaleźć na stronie. Z racji tego, że jesteśmy na portalu literackim, warto zwrócić szczególną uwagę na występującą w tomie reprezentację literatów. Mamy więc wreszcie Charlesa Bukowskiego, pierwszy, niewielki wyimek z obszernej korespondencji arcypopularnego u nas pisarza, którego listy dziwnym trafem nie mogą doprosić się o uwagę polskich wydawców. Mamy wspomnienia żony Aldousa Huxleya, która nad wyraz szczegółowo opisuje ostatnie dni życia pisarza, rzucając między innymi nieco światła na okoliczności, w jakich autor „Nowego wspaniałego świata” przyjął pożegnalną dawkę LSD. Należy też wspomnieć brutalnie szczery list Ernesta Hemingwaya do F. Scotta Fitzgeralda wytykający słabe strony najnowszej powieści tego drugiego. Jest również niezwykle ciepły zestaw rad Johna Steinbecka do jego młodocianego syna na temat miłości, prawdziwy wzorzec dla współczesnych ojców. Za serce chwyta pożegnalny list Virginii Wolf czy ostatnia notka Wisławy Szymborskiej, która nawet po ciężkiej operacji, na niedługo przed śmiercią, pisząc o swoim stanie zdrowia, potrafiła zdobyć się na charakterystyczne dla niej poczucie humoru.

Można żałować, że w tomie znalazł się nieco ugładzony wybór listów z bloga LettersOfNote. Kompilując książkę, Usher pominął wyjątkowo pieprzne listy Jamesa Joyce?a czy niecodzienną prośbę nastoletniego Marcela Prosta, który zamierzał wybrać się do domu uciech. Jeśli, zgodnie z intencją okładkowej noty, w sztuce korespondencji „odbijały się całe piękno, finezja, smutek i radość naszej cywilizacji”, to wypadałoby zaprezentować również tę wywołującą rumieńce stronę. Chciałoby się też zobaczyć na kartach tej książki wyznanie miłosne Johnny?ego Casha do June Carter uznane w jednym z niedawnych plebiscytów za najbardziej romantyczny list wszech czasów. Osobiście boleję nad brakiem korespondencji Edwarda Goreya, który ozdabiał swoje koperty pięknymi malunkami. To jednak, czego nie udało się zmieścić w tym zbiorze, daje odrobinę pożytecznego nienasycenia, dzięki któremu z większym wytęsknieniem będziemy czekać na tom drugi, który kilka dni temu miał swoją anglojęzyczną premierę i zapewne znajdzie się wkrótce w zapowiedziach Sine Qua Non. Wszystko bowiem wskazuje na to, że chętnych do czytania czyjejś prywatnej korespondencji nie brakuje.

Ezra Pound już w 1910 roku przepowiedział, że „sztuka pisania listów dobiegnie końca przed AD 2000”. Patrząc po tym, co ląduje w naszych skrzynkach, trudno nie uznać go za proroka. Kiedy za pół wieku jakiś następca Shauna Ushera zechce stworzyć podobną publikację, będzie musiał zapewne poprzestać na udostępnieniu czytelnikom kolekcji druków urzędowych z absurdalnymi uzasadnieniami, wezwań o zapłatę mandatu z błędami bądź prześmiesznych listów z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych informujących o wysokości przyszłej emerytury. Zaś nasza prywatna korespondencja, o ile nie przechowujemy na komputerze haseł do skrzynek e-mailowych, pozostanie gdzieś w cyberprzestrzeni, znana jedynie nadawcom i adresatom, no i wszędobylskiemu wujkowi Google, który przerobi ją na garść statystycznych danych dających się zmonetyzować nie za pomocą tak świetnie wydanych książek, lecz reklam.

Artur Maszota

*Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje