Cena kosmicznej ekspansji – recenzja książki „Mars” Rafała Kosika

26 maja 2022

Rafał Kosik „Mars”, wyd. Powergraph
Ocena: 7 / 10

Mars nieodmiennie fascynuje ludzkość. Kiedyś utożsamiany z bogiem wojny, później stanowiący kolebkę pozaziemskich cywilizacji. W odświeżonym wydaniu swej debiutanckiej powieści Rafał Kosik podejmuje z kolei próby zdobycia Czerwonej Planety.

Powieściowy „Mars” to tak naprawdę nie jedna, a dwie ściśle ze sobą powiązane, choć w wielu aspektach odrębne historie, które (nie licząc prologu) rozgrywają się na przestrzeni czterech dekad. W obu decydującą rolę odgrywa próba terraformowania czwartej planety od Słońca. Część pierwsza, rozgrywająca się w 2300 roku, z perspektywy Allena i Doris wplątanych w spisek na wysokich szczeblach, przeprowadza nas krok po kroku przez kulisy dramatycznej decyzji, która ma zmienić nie tylko oblicze całego Marsa, ale i próbujących przeżyć na nim osadników. Konsekwencje tego kroku poznajemy w umieszczonej czasowo w 2340 roku części drugiej – towarzysząc poszukiwaczowi źródeł wody Jaredowi i dziennikarce Valerie, którzy wespół dokonują wstrząsającego odkrycia, stawiającego w całkowicie nowym świetle wiedzę o podboju czerwonego globu.

„Mars” to niewątpliwie powieść wielowątkowa – wprawdzie kręgosłup obu historii pozostaje podobny i koncentruje się wokół dobranych w pary głównych bohaterów, to Kosik obudowuje go całym mnóstwem detali, w równym stopniu posuwając do przodu intrygę, jak i spojrzenie na świat przedstawiony. Wypada w tym miejscu pochwalić dbałość o przemyślane zaprezentowanie futurystycznych technologii. Pomysłowość Kosika nie ma granic, więc niejednokrotnie przypuszcza atak na czytelniczą wyobraźnię przedstawieniem kolejnych wynalazków, ale nie odpływa przy tym w opisy trudne do wizualizacji dla przeciętnego odbiorcy. Jego fikcja naukowa, mimo że w wielu aspektach odległa, pozostaje bezpośrednią ewolucją współczesnej nauki. Wraz ze science fiction pojawia się również zdrowa dawka socjologii. „Mars” równie malowniczo przedstawia bowiem społeczeństwo i geopolityczną sytuację, której wypadkową są decyzje podejmowane przez jednostki.

Myliłby się jednak ten, kto by stwierdził, że na tym koniec. Kosik obok twardej SF i fantastyki socjologicznej do jednego wora wrzuca jeszcze romans, thriller szpiegowski czy zdrową dawkę cyberpunkowej wizji ludzkości rodem z Williama Gibsona. To wszystko opina dodatkowo dość standardowym, choć celnym morałem zahaczającym o ludzką moralność wobec nieustannej chęci podboju i wybór mniejszego zła w obliczu katastrofy.

Części składowych powieściowej maszynerii Kosika mamy więc w istocie całe mnóstwo – i jeśli w pewnym momencie może zacząć się wydawać, że tego wszystkiego jest zwyczajnie za dużo, to dzieje się tak zwłaszcza w końcowych partiach książki. Piętrzące się tajemnice, które kontrowane są sensacyjnymi zwrotami akcji i dość chaotycznym tempem, nie mają czasu właściwie wybrzmieć. Podobnie jest i z samym finałem, który zgodnie z założeniem potrafi szokować, ale równocześnie pozostawia nieco luk w otwartych wcześniej wątkach. Do elementów, które w „Marsie” udały się nieco mniej, można też dorzucić bohaterów. Trudno co prawda określać ich mianem chodzących stereotypów czy zarzucić im całkowity brak charakteru, ale już ich wzajemne relacje sprawiają wrażenie, jakby zostały odciśnięte w formie.

Samymi bohaterami może i „Mars” nie stoi, ale nie znaczy to, że nie jest powieścią udaną – zwłaszcza jeśli bardziej niż intryga interesuje nas autorska wizja przyszłości. Ta, choć defetystyczna i punktująca lichą moralną kondycję naszego gatunku, pozostaje dzięki detalicznemu podejściu wiarygodna. A to już dowód solidnej pisarskiej roboty.

Maciej Bachorski


Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje